W poszukiwaniu krawędzi nieba...

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Lubię filmy z pogranicza światów, styku kultur, które wnoszą odrobinę egzotycznej nuty w moją europejską codzienność. Przykryte woalem poprawności politycznej media zazwyczaj tendencyjnie nakreślają dylematy wyobcowania, tym chętniej zerkam jak Fatih Akin, niemiecki reżyser tureckiego pochodzenia, po raz kolejny rzuca światło na problemy z odnalezieniem się Turków w zachodniej rzeczywistości.

Z wizualną rozkoszą dałam się uwieść kolorytowi Stambułu i tureckiej prowincji. Wąskie, zalane słońcem, pochwycone okiem melancholii uliczki zdają się prosić, by kiedyś w prawdziwym życiu je odwiedzić, orientalna muzyka rewelacyjnie podkreśla panujący w filmie nastrój. Dzięki niuansom przedstawiony świat tchnie prawdziwością. Zapada mi w pamięć obraz cudownej, klimatycznej księgarni, w której chciałoby się bezkarnie pobuszować między półkami w poszukiwaniu jakiegoś smakowitego kąska.

Wyraźnej fascynacji Akina Turcją poddałam się z zachwytem. Myliłby się jednak ten, kto uznałby, że urzeczenie reżysera Wschodem sprawia, że patrzy on na tamtejszą codzienność przez różowe okulary. Przeciwnie, nie spuszcza zasłony milczenia na niesprawiedliwość, krzywdę i biedę, a kolejne obrazy zdają się odsłaniać ból, jaki odczuwa spozierając tęsknie w stronę oddzielonego od Europy cieśniną Bosfor kraju.

Akin czaruje nie tylko klimatem, ale jest świetnym opowiadaczem historii. Czyni bohaterami opowieści postacie, których losy nieco przewrotnie splata, by rozpleść i rozplata, by ponownie spleść. Tureckiego imigranta Ali, który u schyłku życia zakochuje się w poznanej w dzielnicy czerwonych latarni prostytutce Yeter. Jego syna Nejata - wykładowcę niemieckiego na uniwersytecie, który początkowo szuka córki Yeter - Ayten w Stambule, lecz spontanicznie kupuje tam uroczą księgarnię i zamieszkuje na stałe w Turcji. W końcu, idealistkę Charlotte, która nie bacząc na konsekwencje, powodowana zabarwionym erotycznie uczuciem, pragnie pomóc walczącej o prawa przyjaciółce - Ayten. I jej matkę, szczelnie zamkniętą w niemieckiej bezpiecznej oazie dobrobytu, z niepokojem spoglądającą stamtąd na buntownicze zapędy córki.

Bliskość i oddalenie to motywy, które niczym niewidzialne nici przewijają się przez film, ale to zaledwie przystawki, którym kłania się bezwzględna, zabierająca kobiety śmierć.

„Na krawędzi nieba” to film wielopłaszczyznowy, niejednoznaczny. Rozpięty między przypadkowością, a nieuchronnością egzystencji. To niejedyny rozdźwięk. Fatih Akin ukazuje wielkie niezrozumienie, jakie panuje między zachodnim, podobno cywilizowanym światem (w filmie reprezentowanym przez naszych niemieckich sąsiadów), a przestrzenią tureckich imigrantów, którzy żyją przywiązani do tradycji i tylko w zgodzie z nią czują się w pełni sobą, mogą swobodnie zaczerpnąć powietrza.

Ukazuje znikomą wiedzę Europejczyków o tym, jaka jest mentalność Turków, co stanowi podwaliny ich świata, ich wyobcowanie i niesamowitą tęsknotę w zetknięciu z obcą im mentalnie cywilizacją. Na wyrzuty o prześladowaniach matka Charlotte (Niemka) jest w stanie tylko bezmyślnie powtarzać, że to się zmieni po wejściu do Unii. Czy możliwe jest pogodzenie tych kultur bez straty dla którejkolwiek z nich? Reżyser pozostawia wiele niedopowiedzeń, każąc podążać śladami, które zostawia na biegnących wielotorowo ścieżkach. Niejakim drogowskazem może być fakt, iż marzenia bohaterów rozpadają się, a szczęście i spokój duszy odnajdują na własnej ziemi, wracając do korzeni. Ta ziemia o szorstkiej, chropowatej powierzchni potrafi zadać rany. A jednocześnie nikt tak jak ona, nie ukoi bólu, nie przyjmie w stęsknione ramiona, nie uleczy ciszą. I choćby ten świat był ubogi, choćby panowały w nim prześladowania i mrok, to tu krąży turecka krew i pulsuje życie warte największych poświęceń.

Film można śmiało polecić wszystkim koneserom kina, którzy lubią na chwilę przystanąć i delektować się magią chwili, bez straty dla wartkości akcji.

Zwiastun:

Bardzo dobra notka. Chcę jeszcze.

Dziękuję :) Lubię pisać o takich filmach, gdy słowa same się nasuwają, a to jest bardzo dobry film. Nawet teraz, a minęły dwa lata, doskonale pamiętam swoje odczucia po jego obejrzeniu.

Ja bym się nie odważył po dwóch latach napisać notki (tym bardziej takiej ciekawej), no chyba, żebym film sobie przypomniał...

Dodaj komentarz