Idź za nią

Data:
Ocena recenzenta: 10/10

Ot tak po prostu.

Eksperymentalna analiza strukturalno-semiotyczna (z elementami hermeneutyki oraz uwzględnieniem zasad Arystotelesowskiej Poetyki) filmu Scott Pilgrim kontra świat JW pana Edwina Wright na podstawie kolorowych zeszytów stworzonych przez JW Pana Bryana Lee O’Malleya autorstwa JW Pana Łukasza Jarząbek i JW Pana Mateusza Marek.

-------
Tytuł: Scott Pilgrim

Oceny:
Jarou: Scott Pilgrim 10/10
Spence: Scott Pilgrim 10/10

BO:
------------------------------
(pierwsza wersja recenzji zarzucona po czasie, bo brzmi jakby głodny szczeniak szczekał. zupełnie jak bohater na początku filmu.)
- tak i chuj.
- powyższe jest może niemerytoryczne, ale cholernie prawdziwe
- jest tak pozytywnie nakręcającym i pełnym garażowego, młodzieńczego poweru filmem, że nawet JW Pan Jarząbek, choć stetryczały doszczętnie to przyzna.
- przekazanie prawd uniwersalnych w formie, którą mózg chłopięcy (por. Mateusz Marek) strawić raczy, zawsze jest w cenie
- Skrótowość oraz montażowa precyzja (Oscara im daj, bejbe) i zgranie filmu z muzyką jest takie, że brakuje mi porównania mogącego obrazić Panicza Jarząbka, a to mówi wiele, mówię ja.
------------------------------
(podejście numer dwa, dojrzalsze, na spokojnie, choć przeliczone przez nasz love mode do tego filmu)

- SCENARIUSZ:
a) Jest prosty. Gościu zakochuje się w pannie i chce z nią być. Ot tak po prostu.
b) Znajduje proste metafory na sprawy co najmniej skomplikowane. Od ogółu (jednej wielkiej przenośni na to, przez co przejść na początku związku) do szczegółów (ex#5, czyli była dziewczyna dziewczyny, którą Scott pokonuje dopiero, gdy Ramona zaczyna nim kierować. Taki cudzysłów na to, jak trudno pokonać w łóżku ex-dziewczynę dziewczyny i że jeśli nie weźmie cię za rękę i nie poprowadzi, to nie wygrasz), albo motywu z Ramoną, która zmienia kolor włosów co półtora tygodnia (zmiana nastroju, zmiana faceta, zmiana życia).
c) To historia, w której cała masa osób zobaczy siebie w głównych rolach. Ogólna przesada i nagromadzenie cech i wątków tylko w tym pomagają. Nie daj boże oglądać to będąc w momencie takim jak bohater na początku. Albo daj?
d) Pełen nawiązań - za dużo, żeby wypisywać. I nie chodzi o to, że nie chce nam się ich wymieniać, tylko o to, że wszystkich i tak nie wymienimy, a sprowadzenie filmu do paru follow-upów tylko robi mu krzywdę.
e) Ma wszystkie te sceny, których wymaga każda historia o miłości - picie na smutno, zwrot, tajemniczą nowopoznaną dziewczynę, problemy i oczywiście tekst nieśmiertelny - “Idź za nią.” . Plus dobrze wiesz jak się skończy. Tylko co z tego?

- REALIZACJA:
a) Film jest co do sekundy zgrany (stimingowany) narracyjnie i montażowo, nie ma straconej sekundy, wszystko jest w tempo, co zaskakuje mając w pamięci raczej angielski styl “Shaun Of The Dead” i “Hot Fuzz”.
b) Klimat i stylizacja na grę jak z Atari. Od logo wytwórni jak z 8-bitowej gry komputerowej poprzez punktowanie kolejnych osiągnięć Scotta, wskakiwanie na kolejny level aż po samą konstrukcję fabuły - Scott pokonuje po kolei pionki, by na koniec zetrzeć się z bossem.
c) Efekty specjalne - mają pierdolnięcie, tak po prostu. Jakby ktoś zrobił Contrę z Pegasusa z grafiką z Modern Warfare.

- SOUNDTRACK:
a)WE ARE THE SEX BOB-OMB... ONE, TWO, THREE, FOUR...

- POWER:
a) Jest tak nakręcający i energetycznie udzielający się, że innego takiego chyba nie widziałem.
------------------------------------------------------------------------------------
(chwila refleksji na koniec)
“Scott Pilgrim” to zajebisty film jest.

Film roku.

Ot tak po prostu.

Tekst opublikowany został także na stroniewww.kaseta.org
Filmaster Jaroua, notki współautoua

PS. Ten tekst miał wyglądać inaczej, miał lecieć z dwa miesiące temu i nie dzisaj, bo boli mnie głowa i różne inne takie tłumaczenia.

Ale jest szczery.

Zwiastun:

No właśnie.

Hej człowieku w pierwszym rzędzie
Panie decydencie z agencji reklamowej
Hej panie menadżerze z MTV prezenterze
Słynna dziennikarko

może byście przekonali jakiegoś dystrybutora, żeby łaskawie wprowadził Scotta do kin, co uratuje masę obywateli przed piractwem inspirowanym powyższą recenzją...

Hej naczelna redaktorko
w ramach walki z piractwem można zawsze karnie tę notkę usunąć.

Widziałam "Incepcję" i wiem, że najskuteczniejsze są pozytywne motywacje. Więc Spencerski do pióra, Pilgrim do kin, Doktor do czegoś konstruktywnego (a nie żeby przekonywać mnie do wywalania dobrych recenzji)...

Noniewiem czy tak ci pozytonowo wyszło - w domyśle grozisz butelkami. =}

Właśnie najbardziej mnie zaskakuje i dziwić nie przestaje co do Scotta ilość negatywnych recenzji tego filmu i to, jaką wtopę on zaliczył.

muszę obejrzeć Incepcję

Ale jak to. Na Filmasterze 7.6 (tu malkontenci piszą), Rotten Tomatoes 80% (a publiczność 85%), IMDB 7.9... Co prawda jest trochę negatywnych recenzji od krytyków, którzy poczuli się zaatakowani i zahałasowani, ale chyba w mniejszości są?

Toś mnie zaskoczyła teraz... Fakt, maj bed.

Nie wiem czemu tak napisałem, bardziej mi się widać wbiło w głowę te kilka negatywnych, które czytałem.

BTW - Na Filmasterze malkontenci? :D

Może dlatego, że film zrobił jednak klapę finansową (nie zwrócił się chyba jeszcze). Kochają go geecy filmowi, "zwykła" publiczność nie zrozumiała o co kaman.

Nie zwrócił się. Koło 15 milionów w plecy (za box office mojo)

A to mnie zaskoczyliście teraz Wy. Film jest na tyle awesome, że nawet mi przez myśl nie przeszło, że mógł zrobić klapę...

Na Filmasterze - malkontenci, marudy i rozrabiaki. Wiecznie coś się komuś nie podoba i wiecznie ktoś ma jakieś zastrzeżenia. :)

Dodaj komentarz