Upaprane palce

Data:

Siadłem sobie ostatnio na przystanku, wiesz, późno było, czekałem na autobus nocny, który dowiezie mnie w końcu do domu, stamtąd gdzie dostałem tego mętliku w głowie, który nie pozwalał się skupić i trochę kręcącej się świadomości, po opróżnieniu zawartości paru butelek, z tym i z tamtym. Odpaliłem fajkę, by zwolnić trochę myśli, wiatr przeganiał liście po ulicy. Jesień. Zimno. Odwróciłem się w prawo, a tam na pomalowanej na biało ścianie przystanku grafficiarskim, drobnym, markerowym pismem wypisany był tekst - recenzja. Wyjąłem zeszyt i ołówek i zacząłem spisywać, bo szkoda, żeby się zmarnował. Pokreślony był, popoprawiałem, wklejam.

"TYPOWO IRONICZNY POSMAK"
Gdy przeczytałem o Exit through the gift shop zastanawiałem się jak ten film będzie wyglądał. Myślałem, że będzie o Banksym, z Banksym, przez Banksy'ego. Wiesz, kolejne akcje, historia jego i to jaki to on nie jest cudowny i genialny. Może z klimatem grafficiarskiego Man in Black
Z całym szacunkiem do jego prac (bo niektóre są naprawdę genialne), ale bardziej rozhype'owanego artysty na świecie nie przypominam sobie od dawna, a ja nie lubię czegoś takiego.
Nie oglądałem tego filmu w kinie, chociaż oglądanie filmu o ludziach, którzy mówią, że mają w dupie system w wielkim multipleksie ma typowo ironiczny posmak. Ukradłem go.


Cały wątek fabularny tkwi w tytule. Wyjście przez sklep z pamiątkami - ciekawy tytuł. Wyjście z wystawy jest przez sklep z pamiątkami, a więc ostatnim elementem spotkania ze sztuką jest komercja. Skomercjalizowanie street-artu, czegoś co w założeniu powinno być nielegalne, robione gdzieś po nocach, w ciemnych ulicach, z tętnem w uszach, z palcem i oczami skoncentrowanymi na odmierzaniu wcześniej znalezionej, zaplanowanej ścianie kolejnych dawek farby w spreju, czy owiniętymi na szczotce którą przyklejasz wydrukowany wcześniej wzór, tak by pokazać ludziom jak to się robi. Gdzieś majaczą mi w głowie słowa "prostytucja", "skurwienie" i "się". Tylko czemu niby nie zarabiać na tym co się lubi?


Swoją drogą sypnąłbyś jakąś kasą za ten tekst...
Początek jest taki jak myślałem - malowanie pokazane przez różne grupy, ludzi.
I tu Banksy psika mi farbą w oczy pierwszy raz.
Bo to nie jest film o nim. Znaczy nie do końca.
Robi film dokumentalny o gościu, który chciał zrobić film dokumentalny o nim samym (w sensie Banksym). O Thierrym Guetcie (? Guettcie? Guettie? Guetta w każdym razie się nazywa) O francuzie, który kręci całe swoje życie, bo... (dobry pomysł, ciekawie rozwiązany), zaczyna wkręcać poprzez kuzyna się w świat street-artu, kręcąc kolejne akcje. Towarzyszy kolejnym artystom (Space Invader, Shepard Fairey - Obey, Swoon, Zeus), aż trafia do samego Banksy'ego (motyw spotkania jest idiotyczny).
Mamy wypowiedzi artystów, dokumentalisty, żony jego, ludzi którzy mu pomagali. Narrację, jak w normalnym dokumencie. Te dwa elementy, nagrane jak pozycja misjonarska - "po bożemu" pomieszane są z dokumentacją wystaw, nagranymi telewizyjnie i przeziarnionymi dokumentalnymi wstawkami z akcji malunkowych i fragmentami nagranymi przez samego Guettę.
Później film z dokumentu o dokumentaliście robi się historia o (nie do końca) selfmade manie. Klasyczne amerykańskie od zera do bohatera.
Prztyczka dostaje oczywiście system, hipsterzy i jeszcze więcej systemu. Ale prztyczków nie szczędzi Banksy Guecie, samemu sobie i artystom występującym w filmie. A nie wiem też czy to nie jest jeden wielki prztyczek w stronę niszczącego pomysły Banksy'ego teamu Robbo. Zresztą prztyczka dostaje też widz. Czemu?
Bo człowiek, którego historię pokazano w filmie nie istnieje. Wszystkie jego nagrywki są tak naprawdę zlepkiem kilkunastu innych filmów streetartowych, zdjęć, fotosów. Reszta jest dograna.
Tak, właśnie zjebałem Ci chyba przyjemność oglądania tego filmu.

"Typowo ironiczny posmak" - tak bym Cipo wiedział jakbyś zapytał/a mnie o to jaki jest ten film.
Sprawdzaj.
Sepe, Herakut, Phlegm, M-City, Maclaim, Chazme.
Banksy'ego nie.
Bo Banksy'ego znasz.
A teraz skończ to czytać i wsłuchaj się w noc, ptaki są? a może rosa od mgły się na drzew liściach osadziła i skapuje na ziemię? Wsłuchaj się. W ciszę. It's oh so quiet jak Bjork. A potem wstań i jedź do domu. Idź. Nie siedź tu. Bo wilka dostaniesz.
Albo wpierdol.
Pce"

Autobus przyjechał, to pojechałem.

Podpisu nie mogłem odczytać, ale myślę, że ten typ co to pisał nie ma nic przeciwko temu, że to tu wrzucam.

Jest to jakieś dla niego wyjście.

Wyjście przez portal z recenzjami.

SPENCERSKY

Tekst opublikowany także na stronie www.kaseta.org


Zwiastun:

Kłaniam się do samej płyty chodnikowej. Będą z Ciebie ludzie dzieciaku.

Jak zwykle świetnie. :)

Dziękuję, dziękuję :D

Świetna recenzja! I film.

Coś fantastycznego ta Twoja recenzja. Dopiero dziś film obejrzałam, więc przy okazji zerknęłam na notkę.

Co za recenzja! Pasuje do filmu stuprocentowo.

Dodaj komentarz