Zmruż Oczy

Data:

Zostałem poproszony o ocenę filmu A.Jakimowskiego 'Zmruż Oczy' (Squint Your Eyes) z 2002 roku. Jak już wcześniej wspominałem, mój kontakt ze współczesną filmoteką polska przeszedł z fazy zażyłej intymności do etapu sporadycznej tolerancji już wiele lat temu. Jednakże po obejrzeniu 'Zmruż oczy' muszę przyznać, ze film ten jest (dla kinematografii polskiej) wielkim krokiem do przodu w kierunku kina "możliwego", lub wręcz "dobrego".

Film dedykowany jest córce reżysera, co pozwala mi się domyślać ze jest on przeznaczony dla widzów młodego pokolenia. Tłumaczyło by to istnienie kilku scen o charakterze dydaktycznym, oraz zmienne tempo montażu scen (spojrzenia na świat) a także (nieśmiała) skąpość dialogów, cech jakże charakterystycznych dla okresu dojrzewania. Retoryka tychże scen wykracza jednak poza dziecięcy poziom "ele-mele-dudki" w tłumaczeniu zasad życiowych świata głównego bohatera, osadzonych w kanonie filozofii relatywizmu, umożliwiając widzom dorosłym na komfortowa akcentację dialogów filmowych. Podobnie, migawkowa pokornosc słownictwa doskonale zapobiega szorstkiej polihymni oraz niezborności języka polskiego.
Jasiek (Z.Zamachowski) - były nauczyciel greki - wiedzie życie samotnika opiekując się małym gospodarstwem rolnym, zostaje nagle wplatany w zagmatwana sytuacje rodzinna, kiedy na farmie zatrzymuje się Mała (O.Pruszynska) - dziewczynka uciekająca przed sztuczna opieka swoich rodziców. Intryga nie jest jednak silą napędową tego filmu, ale raczej charakter jego bohaterów. Przez większość filmu właściwie nic się nie dzieje, oprócz kalejdoskopu malowniczych scen - niczym w rosyjskim kinie lat 70 i 80-tych - podkreślających obecność niezależnej rzeczywistości. Jednolitość kolorystyki scen - która uwypukla ospało-malarski klimat filmu - zasługuje tu na pochwale.

'Zmruż oczy', który osadzony jest w realiach kultury wschodnio-europejskiej (unieruchomiony radiowóz policyjny wyczyszczony jest do szkieletu po nocy spędzonej na poboczu), czyni jednak głębokie ukłony w kierunku scenicznego absurdalizmu Felliniego (przyjazd francuskiego fryzjera golącego okolicznych wieśniaków) oraz twórczej surowości Bergmana (fragmenty liryki greckiej w oryginalnym brzmieniu).

Scena, w której dawni znajomi Jaska wpadają z odwiedzinami urządzając sobie tymczasową zabawę jest (dla mnie) jedynym większym zgrzytem tego filmu. Być może Jakimowski chcial wytknąć nieutulona niedojrzałość młodego polskiego pokolenia fotograficznie kopiującego zachodni (amerykański) styl życia, z chęcią jego przeszczepienia do Balkansko-Baltyckich realiów? Wskazywał by na to "podglądający" sposób filmowania tej sceny. Być może mamy oglądać tą scenę -podobnie jak i cale nasze życie - przez "przymrożone oczy"?

Hotel Detective

Zwiastun:

Scena, w której dawni znajomi Jaska wpadają z odwiedzinami urządzając sobie tymczasową zabawę jest (dla mnie) jedynym większym zgrzytem tego filmu.

Ha! A dla mnie to najlepsza scena filmu. Genialnie dobrana muzyka (parodyjna przeróbka "All around the world" w wykonaniu rosyjskiego śpiewaka) i właśnie świetnie pokazana "dzicz" miasta w porównaniu z harmonią wsi. Choć oczywiście interpretacji może być tyle ile widzów.

Ogólnie to bardzo dobry film z kilkoma zgrzytami (dla mnie jednym z większych jest ostatnia "dydaktyzująca" scena na moście), ale warto było go robić, bo kolejne dzieło Jakimowskiego, "Sztuczki" to najlepszy polski film dekady i właśnie POLSKI film, a raczej film obrazujący jak chciałbym żeby wyglądało charakterystyczne polskie kino.

A ja wręcz przeciwnie, uważam Sztuczki za porażkę po Zmruż oczy.

Zmruż oczy jest świetne dzięki dialogom, epizodycznym postaciom, pojedynczym, często oderwanym od głównego nurtu, scenom. Scena z najazdem "Warszawki" była rzeczywiście trochę nachalna w swoim przekazie, ale jakiegoś wielkiego zgrzytu nie czułem. Świetny debiut, po którym od kolejnego filmu oczekiwałem dużo.

Niestety Sztuczki rozczarowują. Zaczynają się ciekawie, ale szybko okazuje się, że nie ma pomysłu na cały film. Odniosłem wrażenie, jakby Jakimowski, który tak długo czekał na pieniądze na debiut i nagle szybko dostał je na kolejny film, musiał je szybko wydać, mimo że scenariusz liczył 3 zdania. Od połowy filmu jest już bardzo nudno. Ona idzie, on idzie, ona idzie, on idzie.. Piękne zdjęcia Wałbrzycha nie wystarczają na film, zresztą byłem w tym mieście wiele razy i nie muszę go oglądać w kinie.

Ja też wolę zdecydowanie kultowe "Zmruż oczy". Kilka razy oglądałem, a "Sztuczki" raz i starczy.

Ja może nie miałem tak wielkich oczekiwań, bo "Zmruż oczy" jednal nie powaliły mnie tak jak Ciebie. A "Sztuczki" to dla mnie wszystko co w polskim kinie najlepsze -- bardzo naturalnie przedstawiona małomiasteczkowość, bez zbytniego jej celebrowania jak to ma miejsce np u Kolskiego (czego nie trawię) i bez niepotrzebnego wyśmiewania. A do tego pięknie opowiedziana historia, kojarząca mi się z irańskimi filmami o dzieciach, ale bez tego przesadyzmu, epatowania biedą, mającego wzruszyć widza i sprawdzić że "przejmiemy się" historią. W "Sztuczkach" wszystko było na swoiom miejscu, a film sprawił na mnie wrażenie przemyślanej całości.

Przepraszam, że zacznę trochę off-topic, ale to wykonanie Around the world to nie żaden rosyjski śpiewak, ale Max Raabe. Postać dosyć znana (przynajmniej w pewnych kręgach), więc postanowiłem sprostować.

Wracając do filmów - Zmruż oczy mnie znudziło (grzech główny) i zraziło sztucznością... Jakoś to wszystko nie trzymało się kupy, a dosłowność końcowej sceny (tej gdzie mrużą oczy) dla mnie przekreśla artystyczne aspiracje tego filmu - nadmuchiwany przez cały film dziwaczny balon pęka i nie pozostaje nic (może poza ładnymi zdjęciami). A Sztuczki chyba wreszcie trzeba będzie obejrzeć.

MAx Raaabe, no jasne, miałem empetrójkę nawet -- nie wiem skąd wyskoczyłem z tym rosyjskim śpiewakiem, może dlatego że zajeżdżał tak z rosyjska trochę jakby.

Ostatnia scena... no właśnie, o cały punkt chyba za nią poleciał w dół ten film w moim rankingu. Strasznie nie lubię takiej dosłowności. W "Sztuczkach" tego już nie było, stąd napisałem, że Jakimowski dojrzał jako filmowiec. Ale możę to po prostu wypadek przy pracy :)

Mi się scena ostatnia w Zmruż oczy też nie podobała, bo było to jakieś niepotrzebne "poetyzowanie". Ale drogi kapuczino muszę Cię zmartwić - w Sztuczkach też są takie sceny, i też mnie strasznie irytowały, tym razem mamy dosłowne robienie sztuczek (scena w parku z hamburgerem nieznośna!).

A co do "takiego kina" to ja generalnie jestem bardzo za, tylko uważam że Sztuczki są nieudane. Lubię i polecam tym którzy nie widzieli np. "Moje miasto" (http://filmaster.pl/film/moje-miasto-2002/). Bardzo przyjemny film.

Dodaj komentarz