Pochowajcie mnie pod podłogą

Data:

Szaleństwo w czystej, realnej postaci. Szaleństwo nieszczęśliwej, niezrealizowanej kobiety, jakich wiele w kulturach takich jak nasza. Emocjonalna ucieczka niewiele rozumiejącego mężczyzny.
Dramat niekochanych kobiet, zagubionych mężczyzn i uwikłanego dziecka. Film o tym jak błędne koło rodzinnych toksyn doprowadza do ruiny poszczególnych jej członków. Zawiedziona swym małżeństwem matka, która straciła syna. Bardzo do niej podobna, ale próbująca jednak jeszcze normalnie żyć, jej córka. Na swój sposób kochający tę córkę ojciec, pozbawiony wartości w rodzinie przez despotyczną żonę. I wreszcie chłopiec z amputowanym dzieciństwem. Z pozoru dziecko, w gruncie rzeczy wrażliwy mały dorosły, nienawidzący i kochający zarazem swoją histeryczną babkę, ale pragnący wrócić do matki.
Grubą kreską rysowany obraz skąpstwa i ludzkiej obłudy. Budził moje zdziwienie, ogromną złość i poczucie bezradności. Muzyka, która łagodzi obyczaje, nawet w największej beznadziei. Beznadzieja, która staje się codziennością, od której nie widać odwrotu. I jak to w życiu bywa, ostatnie zdanie ma śmierć...
Nie wiem po co kręci się takie filmy? Rozrywką on na pewno nie jest. Edukować też nie musi, bo chyba każdy prędzej czy później słyszał takie historie ze swojego bliższego czy dalszego otoczenia. Chyba tylko dla podziwiania kunsztu gry aktorów. I ta rzeczywiście została doceniona przez widownię.