CANNES 2024: WSZYSTKIE ODCIENIE SZAROŚCI

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Punktem wyjścia dla nowego filmu Magnusa von Horna była tragiczna historia z duńskiej kroniki kryminalnej sprzed około 100 lat. Czasy szczególne. Europa sponiewierana i wyniszczona brutalną wojną odradzała się powoli, zmagając się z pourazowym stresem na najszerszą z możliwych skali. Straumatyzowani ludzie wracali na łono społeczeństwa, które było tak samo nieprzyjazne i niechętne wyrównywaniu ekonomicznych nierówności jak wcześniej. W walce wielu straciło życie lub zdrowie, a gdy wojenny kurz opadł okazało się, że dla tych, którzy stracili najwięcej, nic się nie zmieniło, więc poświęcenie było daremne. 

W "Dziewczynie z igłą" ową ponurą, zdemoralizowaną rzeczywistość 1919 roku von Horn do spółki z operatorem Michałem Dymkiem odtwarzają w bardzo sugestywny sposób. Wszechobecna brzydota, powszechna znieczulica, dojmujący brak perspektyw krzyczą z monochromatycznych kadrów filmu, przywodząc śniony na jawie surrealistyczny koszmar. Estetycznie trochę Lyncha, trochę niemieckiego ekspresjonizmu i kina gatunkowego lat 30. minionego wieku spod znaku Todda Browninga. Hipnotyzująca ścieżka dźwiękowa potęguje to zjawisko złowieszczego mroku spowijającego miejskie ulice, wnętrza budynków i ludzkie dusze. Potrafią te ponure obrazy naprawdę przerzuć i wytrącić ze strefy komfortu. 

To nie jest kraj dla młodych kobiet, o czym przekona się Karoline (Victoria Carmen Sonne) - egzystująca w skrajnym ubóstwie szwaczka z Kopenhagi. Jej mąż zaginął gdzieś na froncie, a ona sama, skuszona mglistą obietnicą lepszego życia, wdaje się w romans z majętnym właścicielem fabryki. Mężczyzna, ostatecznie przerażony wizją mezaliansu, porzuca kochankę. Ciężarnej, bezrobotnej i za chwilę pewnie bezdomnej kobiecie podaje rękę tajemnicza Dagmar (Trine Dyrholm), mająca prowadzić podziemną agencję adopcyjną i pomagająca takim osobom jako Karoline. Ta pomoc ma swoją cenę i swoje ofiary, bo w tym świecie zło nie pokonuje dobra, bo tego dobra tu po prostu nie ma. 

Pod kątem filmowych technikaliów - aktorstwa, scenografii, charakteryzacji, pracy kamery, montażu - "Dziewczyna z igłą" jest autentycznie świetną produkcją. Proponuje spójną wizję artystyczną, generalnie wie, co chce pokazać i co pragnie tymi obrazami powiedzieć. Potrafi być jednocześnie nienachalnym kinem feministycznym, szukającym korelacji między wynikającym z opresji i braku opcji okrucieństwem przeszłości oraz ambiwalencją teraźniejszości, gdzie orędownicy skrajnych ideologii dążą do rewizji dzisiejszych praw kobiet. 

Moje jedno poważne zastrzeżenie odnosi się do finału opowieści o Karoline, Dagmar i ich realiach. Odnoszę wrażenie, że twórcy filmu trochę sami przestraszyli się swojej wizualnej i narracyjnej brawury oraz odwagi w tak konsekwentnym budowaniu świata koszmarnego zepsucia. Nagle i znienacka rozrzedzają swoją wizję, czego efektem jest boleśnie dydaktyczna, sztuczna w kontekście całości puenta. Rodem z mdłego infotainmentu, a nie wartościowego, świadomego kina artystycznego. 
 

Zwiastun: