FESTIWAL PO WARSZAWSKU 18: Umysły zniewolone

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Wyjątkowo polityczny był werdykt jury w Konkursie Międzynarodowym WFF w tym roku. Przynajmniej jeśli chodzi o głównego zwycięzcę całej imprezy - Grand Prix otrzymała bowiem skromna "Delegacja" reprezentująca niszową kinematografię z Albanii.

Film Bujara Alimaniego w wyjątkowo minimalistycznej formie opowiada o nieuchronnym wietrze zmian, który po na przełomie lat 80. i 90. pojawił się w państwach Bloku Wschodniego. I oporze, jaki napotkał w skostniałych strukturach politycznych i społecznych reżimu komunistycznego. Po jednej stronie barykady w czasach dyktatury stał Leo, który za swoją niezłomną postawę i opór w stosunku do władzy trafił na wiele lat do więzienia, wraz z innymi reprezentantami albańskiej inteligencji, nie akceptującej komunistycznego porządku. Po drugiej zaś stronie stało wielu innych - partyjnych aparatczyków, oportunistycznych karierowiczów i zwyczajnych ludzi, którzy nie mieli w sobie siły na bunt, więc adaptowali się do zaistniałej sytuacji. Te postawy w "Delegacji" zostają ukazane, pojawia się w filmie nawet analiza przyczyn tych różnych jednostkowych wyborów. Wszystko rozgrywa się w trakcie trasy pomiędzy położonym na głębokiej prowincji więzieniem a stolicą Albanii.

To czas, gdy granice Tirany po latach otwierają się na świat zewnętrzny, bo powoli opada żelazna kurtyna. Do kraju przybywają zagraniczni obserwatorzy, mający zdać raport z efektywności przeprowadzanych reform i procesu demokratyzacji Albanii, który został świeżo rozpoczęty. Prowadzą go jednak przedstawiciele starej władzy, niekoniecznie mający dobre, szczere intencje. By je zamarkować, przygotowują swoisty teatr pozorów, w którym główną rolę ma zagrać więziony latami dysydent polityczny.

Duży ciężar rozliczeniowy wzięła na siebie "Delegacja". W zaledwie 77 minutach rozlicza władzę, konfrontuje ludzkie postawy, demaskuje systemową obłudę i zakłamanie. Dlatego też bywa skrótowa, ale też często zbyt emocjonalna i nieco banalna. Z prostoty - częściowo zaplanowanej scenariuszowo, częściowo wymuszonej małym budżetem - film Alimaniego uczynił swój największy atut, bo z niej całkiem donośnie wybrzmiewa uniwersalny przekaz. Przypomina Europie, jak wyglądają i działają autorytarne rządy, bo to, co się dzieje współcześnie na Starym Kontynencie, może sprawiać wrażenie, że Europejczycy już trochę tego mrocznego okresu nie pamiętają.