GRA O TRON PIOTROWY
Robert Harris, angielski powieściopisarz, to ulubiona postać filmowych scenarzystów. Autor pisze sobie thrillery historyczne, które potem ekranizuje się na potrzeby kina. Moim ulubionym filmem na podstawie prozy Harrisa jest "Autor widmo" Romana Polańskiego z 2010 roku. Choć dzisiaj muszę się mocno zastanowić, czy jednak "Konklawe" w swojej kategorii gatunkowej mocniej nie trzyma w napięciu. Watykański dreszczowiec Edwarda Bergera świetnie się ogląda.
Zacznę od końca. Brytyjski autor nie należy do grona szczególnie wybitych pisarzy, ale w swoim fachu - twórcy atrakcyjnej fikcji inspirowanej autentycznymi wydarzeniami - sprawdza się naprawdę przyzwoicie. Natomiast jeśli kupiliśmy już prawa do ekranizacji, pewnie za niemałe pieniądze, powinniśmy móc/chcieć pierwowzór modyfikować tak, by stworzyć jak najlepszy film. A na końcu jest o jeden twist fabularny za daleko i jest nieco zbyt abstrakcyjny. Nie klei mi się on z koronkową intrygą, w którą nawet mogłabym uwierzyć, że naprawdę miała miejsce za kulisami Watykanu. Gdyby nie rozstrzygnięcie ostatniej niewiadomej.
"Konklawe" to kawał klasycznego, soczystego thrillera z modernistycznymi akcentami. Dzięki oryginalnej pracy operatora Stéphane'a Fontaine'a i industrialnej ścieżce dźwiękowej można by pomyśleć, że za kamerą nie stał Berger, ale Brady Corbet. Tak, to jest komplement. Oddajmy jednak urodzonemu w Niemczech reżyserowi, że kapitalnie utkał tę sieć intryg i spisków. Umiera papież, ale nim powitamy nowego musi odbyć się konklawe. Z całego świata zjeżdżają się kardynałowie, by ze swojego grona wybrać najbardziej godnego do przewodzenia Kościołowi Katolickiemu. Tyle teoria, bo w praktyce wybrany zostanie grzesznik, który grzeszył najmniej, a samo konklawe to tyleż starcie osobowości, ile walka idei, która ma zdecydować o przyszłości całej instytucji.
Za organizację konklawe odpowiada Thomas Lawrence (Ralph Fiennes) - wierny, oddany sługa zmarłego papieża, ale też borykający się z kryzysem wiary (bardziej w instytucję) duchowny. To on przejmie rolę detektywa w prochowcu, który musi rozwiązać zawiłą zagadkę: kto zasługuje na tron piotrowy. Ta wspaniale napisana, zniuansowana postać. Zresztą konstrukcja bohaterów pierwszego i drugiego planu to najmocniejszy element filmu. Bez każdy ze spisków zyskuje jeszcze bardziej na atrakcyjności.
"Konklawe" to fajowa, trzymająca w napięciu rozrywka. Kino z klasą, sprawnie, niesztampowo i efektywnie zainscenizowane. Współczesna klasyka thrillera politycznego? Raczej nie, ale niewiele tu brakowało.