Magia niedopowiedzeń

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Ostatnio tak dziwacznie intrygujący film oglądaliśmy, gdy na salony europejskich festiwali wchodzili Athina Rachel Tsangari i Giorgos Lanthimos.

Nie ma dobrego sposobu, by sensownie streścić fabułę filmu Carlosa Vermuta. Składają się na niego dwie, równolegle prowadzone historie, które od czasu do czasu się zazębiają, z czego najważniejszy i najbardziej zaskakujący punkt styczny znalazł się w niesamowitym finale „Magical Girl”. Z jednej strony mamy 12-letnią Alicię, z drugiej – dorosłą Barbarę. Z pozoru nic nie łączy chorej na białaczkę dziewczynki, która mieszka sama z ojcem z chorą psychicznie kobietą żyjącą w ładnym apartamencie. Obie jednak są osobami słabymi, które wymagają opieki. Męskiej opieki. Luis, ojciec Alicii, dla córki zrobiłby wszystko, choć najwyraźniej nie do końca potrafi odczytać jej faktyczne potrzeby. Na razie dziewczyna zażyczyła sobie strój japońskiej księżniczki z kreskówki, który kosztuje 7 tysięcy dolarów. Luis takich pieniędzy nie ma, ale posuwa się do szantażu, by tę kwotę zdobyć. Barbara pokornie przyjmuje dawkowane przez męża lekarstwa. Choć ewidentnie uwiera ją momentami opresyjna opiekuńczość mężczyzny, na bunt decyduje się właściwie tylko raz – w towarzystwie i przy świadkach.

Gdy Luis spotka Barbarę i ją zaszantażuje, film mocniej odsłania osobliwą naturę damsko-męskich relacji. Te słabsze kobiety są w gruncie rzeczy wyrafinowanymi manipulatorkami, które niszczą mężczyzn swojego życia. Mają też mroczne sekrety, w przypadku Barbary – też przeszłość, która najpewniej zaprowadziła kobietę na skraj obłędu. Wszystko, co dzieje się w „Magical Girl” w wielu momentach pozostaje jednak dwuznaczne, niepokojące, niedopowiedziane.

Film Carlosa Vermuta stanowi dziwną hybrydę groteskowej tragikomedii na wzór greckiej nowej fali, Buñuelowskich klisz, teatru absurdu, kameralnego horroru, a nawet kina społecznego. Potrafi być jednocześnie dowcipny i przerażający. To, co mogłoby w „Magical Girl” być uznane za wybitnie kontrowersyjne, zostaje zmyślnie ukryte za potężnymi drzwiami posiadłości Olivera Zoco – gościa prowadzącego luksusowy burdel dla miłośników S&M;, gdzie w poszukiwaniu pieniędzy trafia Barbara. Skomplikowanie i ambiwalencja, które towarzyszą tej postaci, determinują właściwie całą akcję filmu. Może brak w nim logiki, ale przecież zastępują ją emocje.

„Magical Girl” zdobył główną nagrodą na festiwalu w San Sebastian, zaś do dystrybucji w Polsce trafił dzięki projektowi Scope50. Grono widzów-kinomanów oglądało dziesiątkę zaproponowanych tytułów reprezentujących szeroko pojęte kino arthouse’owe, oceniało je i tak wybrano najbardziej wartościowe propozycje. Wygrało „Magical Girl”. Byłam w tym gronie i potwierdzam: w tym zestawie nie było żadnego filmu, który swoją klasą choćby zbliżał się do produkcji Carlosa Vermuta.

Zwiastun: