Mroczna mścicielka

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Jeśli szukać filmu idealnie wpisującego w najbardziej teraźniejsze konteksty, punktujący paradoksy i patologie współczesności przebojowo, odważnie i charakternie, to debiut Emerald Fennell na tym polu jest w pełni satysfakcjonującym osiągnięciem.

“Obiecująca Młoda Kobieta” to feministyczny thriller, dla urozmaicenia fabuły nie stroniący od humoru charakterystycznego dla smoliście czarnej komedii, ale też poważnej satyry społecznej, która w swoich oskarżeniach nie bierze jeńców. Kultura gwałtu i powszedni seksizm jeszcze nigdy nie miały tak brawurowego krytyka jak bohaterka grana przez Carey Mulligan. Ta rola uczyniła z Brytyjki jedną z faworytek w aktualnie trwającym sezonie nagród, z Oscarami włącznie. Gdy Cassandra Thomas przywdziewa kiczowaty strój seksownej pielęgniarki, dokonując finałowego aktu swojej krucjaty, kojarzy się z tymi wszystkimi superbohaterkami z komiksowych uniwersów. Za dnia normalnych dziewczyn, dla których nałożenie przebrania stanowi symboliczne przejście, obudzenie swoich wyjątkowych mocy. Od niego rozpoczyna się proces naprawiania świata.

Ale naprawianie świata w wykonaniu Cassandry Thomas wygląda raczej mało efektownie. Kobieta tuła się po barach, udając odurzoną (i stereotypową) “pannę w opałach”, która staje się celem dla męskich drapieżców wieczorową porą polujących na takie łatwe ofiary. Oni to robią dla własnej przyjemności i zabawy, a ona daje im soczystą nauczkę. Ta misja bohaterki ma swoją poważną genezę. Wychodzi z potrzeby przepracowania osobistej traumy i walki, by niegdyś z premedytacją zignorowana systemowo i kulturowo tragedia, która ją dotknęła, się nie powtórzyła. Koszt tej aktywności Cassandra ponosi każdego dnia, pracując w małej kawiarni zamiast robiąc lekarską karierę – jako niegdyś obiecująca i zdolna studentka medycyny oraz rezygnując z własnego życia towarzyskiego. Anonimowe bohaterstwo kosztuje.

Wartki, wręcz szalony rytm narracji kina zemsty sugeruje, by “Obiecującą Młodą Kobietę” uczynić daleką krewną “Kill Billa”. To podobnie prowokacyjna fabuła, ale zupełnie nie tak ekscentryczna. Cassandra nie jest żadnym symbolem, ani tym bardziej komiksowym charakterem. To mścicielka z krwi i kości, a jednocześnie nieoczywista heroina, której korzenie tkwią w kinie Russa Meyera i postaciach kreowanych w latach 70. przez niezapomnianą Pam Grier. Sprowadzanie filmu Fennell jedynie do feministycznego przesłania byłoby jednak dla niego krzywdzące. Choć reżyserka nie zawsze panuje nad patchworkową strukturą w kwestii gatunków, doskonale czuje, jak ważne dla tego typu opowieści są bodźcie wzrokowe i słuchowe. Stąd tak staranna i efektowna paleta barw oraz perfekcyjna ścieżka dźwiękowa. Wybór Carey Mulligan do tej roli, drobnej kobiety o wymownej mimice twarzy, to doskonała decyzja castingowa. Mam wrażenie, że jej bohaterka z każdą kolejną lekcją udzielaną mężczyznom, a tym bardziej wcielaniu w życiu kolejnych odsłon swojego planu zemsty zamiast odnajdywać małe katharsis, bierze na swoje barki jeszcze większy ciężar, co zdaje się nieuchronnie prowadzić ją na tę prostą drogę do zatracenia.

Za “Obiecującą Młodą Kobietą” stoją Amerykanie i Brytyjczycy. Pomimo swojej efektownej formy, to kino dość nieskomplikowane. Natomiast jest w nim coś przewrotnego, niewygodnego, surowego, co nie pozwala jednoznacznie zakwalifikować go w poczet mainstreamowych filmów na ważny, słuszny temat, które kochają te wszystkie komitety i akademie, przyznające za Oceanem najważniejsze nagrody sezonu. Dzieło Fennell nie przedstawia prostych rozwiązań, nie daje łatwych odpowiedzi, nie koi i nie uspokaja sumień. Wystawienie rachunków krzywd ma swoją cenę, a ta zemsta, co najlepiej smakuje podana na zimno, potrafi mieć bardzo cierpki smak.

Zwiastun: