Pokuszenie

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

„Zeszłej Nocy” przypomniało mi o trochę zapomnianym dramacie namiętności Mike'a Figgisa, gdzie zdrada i ślepy los popchnęły dwójkę ludzi do przeprowadzenia istotnego remanentu we własnym życiu. Massy Tadjedin łączy klimat tamtego filmu z motywem wiecznego, desperackiego poszukiwania miłosnego spełnienia obnażonego w „Closer” Mike'a Nicholsa.

Kiedyś spore wrażenie zrobił wcale nie jakiś wybitny film Mike'a Figgisa „Na jedną noc”, w którym przypadkowy romans przewraca do góry nogami życie funkcjonujących w różnych rzeczywistościach kobiety i mężczyzny. Permanentnie powracające wspomnienie jednorazowej, seksualnej przygody u Figgisa nosiło znamiona fatalistycznego determinantu, wnosiło do życia bohaterów pierwiastek niepokoju, wątpliwości, zniechęcenia. Debiutantka z irańskimi korzeniami, Massy Tadjedin, odwraca trochę sytuację – do zdrady jeszcze nie doszło, ale gdy Joanna (Keira Knightley) oskarży męża (Sam Worthington) o romans z koleżanką z pracy (Eva Mendes) podziała to trochę jak samospełniające się proroctwo. Po feralnej nocy oskarżeń i pozornego zawieszenia broni kochający, ale emocjonalnie osłabiony małżonek pojedzie w delegację z seksowną Laurą. Przygnębioną Joannę zajmie niespodziewana wizyta przyjaciela z przeszłości, Alexa (Guillaume Canet), z którym dziewczyna spędzi wieczór głównie na rozpamiętywaniu porażki ich krótkiego związku i wątpieniu w sens własnego małżeństwa.

Tadjedin stara się delikatnie, acz stanowczo szkicować rozterki młodych małżonków, narastające w dużej mierze w wyniku pokusy, utożsamianej przez ponętną koleżankę i dawnego, przystojnego kochanka. Szkoda tylko, że zamiast budowania nastroju pełnego emocjonalnego, naturalnego napięcia, zapewne nie chcący, sprowadza akcję swojego filmu do rozwiania wątpliwości, czy to Joanna zdradzi męża, czy on ulegnie pięknej Laurze, czy oboje oprą się pokusie, czy może oboje poddadzą się kuszącym okolicznościom. Takiemu uproszczeniu historii „Zeszłej Nocy” przysłużyły się umiejętności aktorów, wcielających się w głównym bohaterów. Knightley, Worthington i Mendes to niezłe nazwiska, ale raczej z drugiej półki, aktorzy świetnie sprawdzający się głównie w łatwym, przyjemnym, rozrywkowym kinie. Rola Guillaume Caneta polega zaś głównie na byciu sympatycznie nonszalanckim, uśmiechniętym, uwodzącym i wyrozumiałym przyjacielem, kuszącym mimochodem i nie natarczywie. Zgrabny, intymny, niedoskonały film napawa jednak optymizmem, jeśli chodzi o Massy Tadjedin – młodą reżyserkę, której nazwisko na pewno warto zapamiętać.

Obejrzane w ramach 2. American Film Festival, Wrocław 2011 American Film Festival 2011

Zwiastun:

A mnie zahipnotyzował...

Dodaj komentarz