Profil użytkownika bartekfm
Fanem prozy Umberto Eco nie jestem, ale film swój klimat ma. Arnaud wyciągnął z ksiązki klimat, opuścił wiele nużacych dialogów i stworzył całkiem przyzwoity film.
Ogląda się to bezproblemowo, gdyż całkiem ciekwaie portretuje fanatycznych kibiców drugoligowego klubu piłkarskiego, ale ostatnie 20 minut to jakiś koszmar wyjęty żywcem z podręcznika "Jak z niezłego filmu zrobić banał dla idiotów".
Warto czasem obejrzeć i Disney'owską bajkę. Bardzo sympatyczne, aromatyczne kino dla dzieciaków.
Rozlazła i siermiężna próba zmierzenia się z interesującą historią. Siermiężna symbolika i fatalny akcent "Polaków". Za to bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie charakteryzacja. No ale ona filmu nie robi. Nie spodziewałem się tego po Peterze Weirze.
Niestety, słaby nawet jak na obniżone przez amerykańskie recenzje oczekiwania. Kto dopuszcza takie słabiutkie scenariusze do produkcji?
Thriller powyżej przeciętnej, acz denerwowała mnie obsada, bo żadnego z aktorów występujących w Azylu de facto nie lubię. Finchera stać na dużo więcej w tym gatunku.
Sugestywne, interesujące, wciągające, wywołujące emocje. I to raczej nieprzyjemne, krępujące emocje, gdyż to wszystko zbudowano tak, aby widz pragnął zemsty, fizycznej zemsty. Na szczęście główny bohater nie daje satysfakcji. Chciałbym, żeby wszystkie filmy dla młodzieży były tak dobre.
Pomimo kilku jawnych wad, film ogląda się bardzo dobrze, szczególnie jeżeli kilka filmów Chaplina się widziało. Kreacja Roberta Downey Jr. to materiał do podręczników aktorstwa charakterystycznego.
Po prostu świetne kino. Jest sens więcej pisać? Nie traćcie czasu na czytanie i sięgnijcie po tę produkcje.
Film operujący zaskakująco lekkimi i przystępnymi środkami, jak na wagę tematu. Dobrze pokazuje istotę problemu oraz realne problemy, z jakimi musiały się zmierzyć bohaterki tej walki. A do tego, ruszą za serce.
Ten film ma wiele wad: słabą reżyserię, rozmazany sposób opowiadania historii stawiający na równi wydarzenia ważne jak i bardzo błahe. Kiepsko napisana jest także główna bohaterka. Ale ma też kilka zalet, śmiesznych żartów i ciekawy drugi plan. Kiepski wątek romantyczny schodzi na drugi plan. Wychodzi na równo.
Jak dla mnie, przyzwoita rozrywka. Niczym więcej to nie miało być. I nie było.
Zaangażowany, rzeczowy, minimalistyczny, smutny, dotkliwy, ale jednocześnie słabo nakręcony, kiepsko wyreżyserowany, nachalny i niespójny. Trudno nie poczuć się dotkniętym, gdy widzi się ludzi, którzy w kranie zamiast wody mają łatwopalną substancję składającą się z ponad 600 różnych chemikaliów.
Nie tego się spodziewałem po Eastwoodzie. Dramat w stylu Innartu o doświadczeniu śmierci klinicznej i życiu pozagrobowym ciekawi jedynie, gdy na ekranie jest Matt Damon. Choć temat mi daleki, a w zasadzie to filmów o duchach czy życiu pozagrobowym unikam, to tutaj nie było tak źle. Wątek angielski i francuski równie dobrze, do momentu spotkania bohaterów, mógłby nie istnieć. Zaoszczędzilibyśmy jakieś 50 minut... Ocena między 5 a 6.
Cholercia, ale urocze filmidło. Zapewne wielu zirytuje jego nostalgiczność, niewinność, wręcz cnotliwość, ale ja chyba lubię takie łatwe opowiastki, pełne uroku i pozytywnych przeżyć. Oprócz głównego bohatera, bardzo dobrze zagrane, wprawna ręka Roba Reinera i całkiem ciekawy chwyt narracyjny. \
Świetnie zagrana i perfecyjnie zrealizowana nuda.
Jak każdy film przygotowany na podstawie jednoaktowej sztuki, ma pewne limity, ale Sunset Limited to bardzo dobrze zagrany, ciekawie napisy dramat egzystencjalno-religijny. Zastanawia mnie tylko, który z nich ma rację...
Nie rozumiem i... szczerze, nie za bardzo chcę to zrozumieć. Uważam Lyncha za zacnego reżysera i nie odbieram mu wizji, którą w tym filmie zawarł, ale do mnie to zupełnie nie przemówiło. W zasadzie, mógłbym spokojnie dokończyć film, gdyż ogląda się go całkiem dobrze, jednak.. po co?
Narysowane jest to przepięknie, a towarzyszy temu naprawdę świetna muzyka, ale niestety nie tylko o to chodzi w robieniu filmów, a nawet w robieniu animacji. Coś sprawiło, że historia absolutnie mnie nie ruszyła, zero zaangażowania... Do tego stopnia, że musiałem podchodzić na dwa razy, co przy filmie trwającym 75 minut jest w pewnym sensie wyczynem.
Nie jestem w pełni przekonany, na co Bergmanowi potrzebne były te wszystkie środki fantastyczne użyte w filmie. Iluzje, anioły, zjawy? Wydaje mi się, że cel filmu zostałby osiągnięty i bez tego. A klimat, reżyseria i zdjęcia świetne.