Nie widzę, nie słyszę, nie mówię

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Japońskie przysłowie mówi o trzech mądrych małpach, z których pierwsza nie widzi zła, druga go nie słyszy, a trzecia o nim nie mówi. Do owego przysłowia nawiązuje tytuł najnowszego filmu Nuri Bilge Ceylana, trafnie podsumowując wybory dokonywane przez głównych bohaterów. Czy taka strategia może przynieść upragniony spokój?

Bohaterami filmu są członkowie ubogiej trzyosobowej rodziny, która musi zmierzyć się z pewnym bolesnym problemem. O samych bohaterach wiemy niewiele, ale jednocześnie wystarczajco dużo, aby rozumieć motywy ich działań.

To właśnie oszczędna narracja zrobiła na mnie największe wrażenie: w filmie pada mało słów, wielu kluczowym zdarzeniom w ogóle nie towarzyszy kamera: domyślamy się ich dzięki subtelnym wskazówkom. Ceylan potrafi na przykład precyzyjnie pokazać nam przeszłość bez uciekania się do retrospekcji i bez słów.

Ponadto, "Trzy małpy" są niezwykle dopracowane wizualnie, dzięki czemu film jest także ucztą dla oka. Gorąco polecam!

Bolo, dziekuję za rekomendację. Ceylan rzeczywiście przemawia do widza obrazami. Nie sposób nie zauważyć jak duży nacisk kładzie na portretowanie krajobrazów, z jaką dokładnością studiuje ludzkie twarze. To zdecydowany atut filmu ale nie jedyny.
Poruszyła mnie również sama historia. Po obejrzeniu, pozostało we mnie wrażenie, że familia przedstawiona w "Trzech małpach" ma naprawdę poważne problemy z komunikacją, wyrażaniem myśli i emocji. Główna trójka, poprzez swoje konsekwentne milczenie, zamyka też przy okazji widzowi drogę do zrozumienia problemów z którymi się zmaga (vide motyw brata).
Może trochę spłycam, ale dla mnie to film o nieumiejętności prowadzenia szczerej rozmowy z najbliższymi.

Rozumiem, że po prostu poszłaś do osiedlowej wypożyczalni i przyniosłaś sobie ten film do domu? Jeśli tak, to rzeczywiście muszę się przeprowadzić!

Byliśmy w kinie BFI SouthBank, akurat przegląd Ceylana mają z wystawą jego zdjęć połączony. W normalnych kinach w Londynie raczej tego filmu nie uświadczysz.

A odnośnie samego filmu, to... faktycznie obrazy piękne (w sensie dobre, nie w sensie ładne), historia opowiedziana dyskretnie, bez efekciarstwa (ale to u Ceylana norma). Ja jednak nie jestem takim entuzjastą tego filmu jak Bolo i Ola. wiało nudą niestety. To chyba był celowy zabieg... długie przygotowanie widza i kulminacyjna scena, potem wyciszenie... prawie już przysypiamy... a nagle trzęsienie ziemi.

Historia sama w sobie jednak dość banalna, a sposób jej opowiedzenia do mnie nie trafił. Być może to bardziej kwestia nastroju chwili, a nie wada tego filmu. Ja się jednak trochę wymęczyłem i stąd ocena tylko 6/10 mimo że to obiektywnie dobry film.

Update: już wiem -- film kojarzył mi się z filmem "Jego brat"
Patrice Chéreau. Tak samo jak tu -- brak dialogów, mało akcji, gra twarzami i... sen w kinie. Sorry :)

Dodaj komentarz