Jedziemy autostopem

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Temat zakrawa o brak weny scenarzysty. Przypadkowe spotkanie, autostop, on ma problemy, przed którymi najchętniej uciekłby w milczenie, ona ma problemy, z którymi radzi sobie mówiąc bardzo wiele - kłamst. W każdym samochodzie jest kim innym. Kreuje tożsamość z wprawą profesjonalistki. Chłopak patrzy na to z dezaprobatą, lecz w końcu i on ulega jej urokom - jak każdy człowiek, który spędzi z nią trochę czasu. Każdy ją kocha oprócz niej samej.

Brzmi banalnie? Tak. Brzmi jak historia, na którą zlepiło się już zbyt wiele filmów o 'innych', 'nieprzystosowanych', 'trudnych przypadkach' (z Marzycielami na czele). Jednak Avé broni się od pierwszych scen. Brudna, szara rzeczywistość faktycznie aż krzyczy, aby wymyślić dla siebie lepszy los. To nie jest autokreacja wynikająca z wyrachowania, zblazowania. Jest w tym filmie jakaś szczerość, która usprawiedliwia podjęcie tak niebezpiecznego tematu.

Film ratuje chyba jednak przede wszystkim gra Angeli Nedialkovej (Avé) i Ovanesa Torosiana (Kamen). Para naturszczyków dała z sibie wszystko tchnąc życie w postacie dosyć płaskie na kartach scenariusza. Bo też co wiemy o Avé - brat narkoman, idealizowane wspomnienia z dzieciństwa, macocha której nienawidzi. Nie wchodzimy w psychikę głównej bohaterki głęboko. Jeszcze mniej wiadomo o Kamenie - prawie nic na dobrą sprawę. A jednak młodzi aktorzy pięknie radzą sobie z oddaniem niuansów, dla których nie potrzeba słów. Filmowy świat nabiera życia. Emocje nie są przerysowane, ale silnie uwidaczniają się.

Nie polecam bardzo uczulonym na tego typu tematykę, jednak nie przekreślam filmu. Jeśli da mu sie szansę, można wyjść z kina w nastroju do refleksji.

Zwiastun: