Joaquin Phoenix. To wciąż on.

Data:
Ocena recenzenta: 9/10
Artykuł zawiera spoilery!

"I'm still here" (niezbyt fortunnie przetłumaczone na polski jako "Jestem, jaki jestem") to właściwie nie tyle film, co artystyczna prowokacja. Performance, który miał nam otworzyć oczy na to, jak łatwo dajemy manipulować się mediom. I jak naiwni jesteśmy, wierząc we wszystko, co nam mówią.

W październiku 2008 roku świat plotkarskich serwisów obiegła sensacyjna wiadomość. Joaquin Phoenix, aktor dwukrotnie nominowany do Oscara, będący u szczytu popularności, postanowił zakończyć aktorską karierę. Będzie teraz realizował się muzycznie, w hip-hopowym rytmie zaśpiewa o dręczących go bolączkach. Wiadomość tak sensacyjna, że aż niewiarygodna i z początku traktowana jako żart. Ale kolejne tygodnie i miesiące dowodziły, że Phoenix trwa konsekwentnie przy swoim planie. Zmienił wygląd, zapuścił brodę, do prasy przeciekły informacje o wstępnych rozmowach z producentem Seanem Combsem (znanym jako Diddy, czy Puff Daddy), pojawiły się informacje o pierwszych koncertach.

Prawdziwym przełomem okazał się być głośno komentowany występ w programie Davida Lettermana, w którym będący wyraźnie pod wpływem narkotyków Joaquin miał problemy z odpowiedzią na jakiekolwiek pytanie i stał się obiektem żartów gospodarza show. Ten wywiad można obejrzeć tutaj:

A kropką nad i był tragiczny koncert Phoenixa w Miami, zakończony awanturą i bójką. I prawie nikt nie miał już wątpliwości. Joaquin się skończył, stoczył do rynsztoka. Jego zachowanie i wygląd stały się obiektem kpin i parodii na galach i w Internecie. Fora pełne były dyskusji o tym, jak się zagubił, pogrążył w narkotykowym nałogu. Ten Feniks nie podniesie się już z popiołów. Co za spektakularna historia upadku...

Tyle tylko, że nieprawdziwa. Joaquin Phoenix i Casey Affleck zakpili sobie ze wszystkich, pokazując jak łatwo dajemy się manipulować i ile prawdy jest w historiach celebrytów, które bezmyślnie pochłaniamy. Bo czyż oni również nie kreują swoich wizerunków? Ile jest prawdy w tym co o nich wiemy?

Na pomysł filmu jego autorzy wpadli, oglądając któryś z reality shows, i nie mogąc się nadziwić, że ludzie wierzą we wszystko, co się im tam pokazuje, mimo że gołym okiem widać, jak jest to ustawione i w dodatku koszmarnie zagrane. Joaquin wiedział, że potrafi to zagrać lepiej. I zagrał. Film "I'm still here" jest paradokumentem rejestrującym jego fikcyjny upadek.

Phoenix i Affleck zdecydowali się go pokazać i opowiedzieć o kulisach projektu po upływie dwóch lat, w sierpniu 2010. A Joaquin, tym razem wykąpany i ogolony, ponownie odwiedził show Lettermana i z rozbawieniem opowiadał o całym pomyśle. Ten drugi występ można zobaczyć poniżej, choć proponowałbym Wam najpierw obejrzeć oryginalny film, bo Phoenix sporo zdradza z kulisów projektu.

Ale "I'm still here" to nie zwykła sztubacka ściema. Dla mnie - choć jest o czym innym - to film równie istotny jak "Wyjście przez sklep z pamiątkami". Jak tamten, pokazujący, jak dziecinnie łatwo nami manipulować. Podobny również w tym, że po projekcji zostajemy z tym samym dylematem: co jest tu prawdą, a co ściemą? Czy naprawdę wszystko jest ustawione i po prostu świetnie zagrane? Czy Joaquin w ogóle brał narkotyki, czy wszystko udawał? Bardzo chciałbym zobaczyć making of z tego filmu.

Trzeba też pamiętać, że Joaquin Phoenix podjął bardzo odważną decyzję. Zamienił swoje życie w sztukę i to aż na 2 lata. Przez te 2 lata musiał właściwie bez przerwy grać, bez pewności, czy ta prowokacja się uda.

Udała się znakomicie.

Za pierwszym razem, oglądałam "I'm still here" bez info, że to ściema i szczerze mówiąc wbiło mnie w fotel (zwłaszcza scena sikania na twarz śpiącego "Łokina" - ups, spoiler). Przy drugiej, już "uświadomionej" projekcji w pełni doceniłam aktorski kunszt młodszego z braci Phoenix.
Szacun Łokin, naprawdę - wielkim aktorem jesteś.

A ja nawet wiedząc, że to ściema, nie potrafiłem w to uwierzyć. PS To nie było sikanie :)

Muszę to zobaczyć! Dzięki za notkę i linki do youtube'ów.

jakoś umknęła mi informacja o tym filmie, dzięki za uświadomienie, z ciekawości zaraz obejrzę

Dodaj komentarz