Moje Nowe Horyzonty 2012 od A do Z

Data:

Najważniejszy festiwal filmowy AD 2012 w Polsce za nami. Poniżej krótkie subiektywne podsumowanie.

A jak arcydzieło. Takowego niestety w tym roku nie dane było mi zobaczyć. Może wynagrodzi mi to Miłość Haneke, którą z premedytacją pominąłem, zostawiając sobie na jesień. Silnie reklamowane Bestie z południowych krain okazały się lekkim rozczarowaniem (choć bez wątpienia jest to ponadprzeciętna, pięknie opowiedziana historia).

C jak czas trwania. Nikt nie narzuca malarzom formatu obrazów, jedni malują miniatury, a inni monumentalne wielometrowe dzieła. Rozumując podobnie, filipiński reżyser Lav Diaz nie ogranicza się w swoich filmach do 2-godzinnego formatu. Na festiwalu pokazano dwa 6-godzinne dzieła tego twórcy (Florentina Hubaldo, CTE, oraz Century of Birthing), nie przerywając żadnej z projekcji choćby minutową przerwą. Właściwie filmy te, w przypadku tego reżysera, można uznać za rodzaj krótkiego metrażu. W końcu w dorobku ma też 11-godzinną Melancholię.

I jak inne sekcje. Festiwal obfitował w wiele sekcji, które jednak w większości przypadków przegrały u mnie z innymi filmami i stąd nie mam zbyt wiele do powiedzenia na ich temat. Byłem na zaledwie 2 filmach z sekcji mockumentów, z dalszych projekcji zrezygnowałem po koszmarnie amatorskim Fudge 44 (niewykluczone, że to najgorszy film w historii tego festiwalu, jaki widziałem). Szalenie nierówna okazała się też sekcja "The Happy End", w której obok dzieł artystycznie ciekawych (Legenda Kaspara Hausera, Kuichisan), znajdowały się dzieła amatorskie i nudne jak flaki z olejem (na szczęście dzięki ostrzeżeniom znajomych większości udało mi się uniknąć). Nie starczyło mi niestety czasu na uczestnictwo w filmach z sekcji "Re-mixed" (starych produkcji z udziałem gwiazd rocka) i przeglądzie nowego kina meksykańskiego (byłem tylko na 1 projekcji). Pominąłem również retrospektywę Witolda Giersza, na którego animacje trafić można w telewizji.

H jak hity. Mimo że filmy te pojawią się w normalnej dystrybucji, festiwalowicze nastawiali budziki po 4 godzinach snu, byle zdołać wkliknąć się na seans i zobaczyć film kilka miesięcy przed innymi. Najbardziej pożądanymi filmami tegorocznego festiwalu były Miłość Michaela Haneke, Jestem Bogiem Leszka Dawida o Paktofonice, zwariowane Holy motors Leosa Caraxa, oraz dokument o Marinie Abramović.

K jak konkurs. Konkurs jest wizytówką tego festiwalu, tym co definiuje jego nowohoryzontowość. W założeniu, pokazywane w nim filmy mają poszerzać horyzonty kina, bądź to przez dobór tematów, bądź przez szukanie nowych form wyrazu. To kino eksperymentujące, w którym trafić można tak na dzieła genialne, jak i na totalne gnioty. Niestety w tym roku z nowohoryzontowości niewiele zostało. Poza obowiązkowym zestawem kilku gniotów, w zgodnej ocenie uczestników zabrakło tu jakichkolwiek perełek, czy choćby filmów, o które warto byłoby się spierać.

M jak Makavejev. Retrospektywa Dušana Makavejeva okazała się strzałem w dziesiątkę, a sam 80-letni twórca, obecny we Wrocławiu, człowiekiem w świetnej formie, sypiącym anegdotami sprzed 50 lat. Nawet jeśli odrzucają Was najgłośniejsze, skandalizujące dzieła twórcy, takie jak Słodki film (z którego ludzie w czasie festiwalu podobno wybiegali z kina), czy WR - tajemnice organizmu, to warto się nie zrażać i sięgnąć po wczesne dzieła twórcy. Filmy takie jak Człowiek nie jest ptakiem, czy Miłosny przypadek, czyli tragedia telefonistki przypominają najlepsze, wczesne dzieła Miloša Formana.

N jak najlepsze. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, filmem który kilka dni po zakończeniu festiwalu uznać muszę za najlepszy, za ten który najmocniej zapadł mi w pamięć, jest 6-godzinna Florentina Hubaldo, CTE Lava Diaza. Takie kino ogląda się zupełnie inaczej niż "normalne" filmy, Diaza nie interesuje opowiadanie historii (najważniejszy zwrot fabularny w tej opowieści w ogóle nie jest pokazany), lecz wciągnięcie widzów do opisywanego świata, poczucie przez nich emocji Florentiny, dziewczyny bitej i więzionej przez ojca, który sprzedaje ją innym mężczyznom, by mieć pieniądze na rum i hazard. Mocne kino, które wciąż we mnie siedzi i pewnie długo nie wyjdzie. Pozostałe tytuły, które oceniam bardzo wysoko, to Raj: miłość i Spodziewane straty Ulricha Seidla, WR tajemnice organizmu, Człowiek nie jest ptakiem, Miłosny przypadek, czyli tragedia telefonistki Dušana Makavejeva (jego słynny Słodki film widziałem wcześniej), Marina Abramović, artystka obecna (bardziej ze względu na postać niezwykłej artystki, niż sam film), Twoja siostra Ursuli Meier, oraz nowe filmy Apichatponga Weerasethakula (Mekong Hotel), Guya Maddina (Dziurka od klucza) i Leosa Caraxa (Holy motors).

R jak Reygadas. Carlos Reygadas jest ulubieńcem nowohoryzontowej publiczności; zapewne tym tłumaczyć należy zorganizowanie retrospektywy tego twórcy, mimo tego, że w dorobku ma zaledwie 4 pełnometrażowe filmy. Najnowszy z nich, Post tenebras lux, silnie podzielił krytyków. Własne zdanie będzie można sobie wyrobić za kilka miesięcy, gdy Stowarzyszenie Nowe Horyzonty wprowadzi go do kinowej dystrybucji.

S jak Seidl. Kolejną znakomitą retrospektywą był przegląd filmów Ulricha Seidla, austriackiego reżysera filmów fabularnych i dokumentalnych, w których konsekwentnie obnaża on ludzkie słabości i ułomności. Najnowszy film reżysera, dowodzi, że jest on wciąż w wielkiej formie. W filmie Raj: miłość wraca do ulubionych tematów - potrzeby miłości, samotności i desperacji - prezentując na przykładzie austriackich seksturystek bolesny obraz wzajemnych upokorzeń.

T jak tabu. Kino nowohoryzontowe słynie z poruszania kontrowersyjnych tematów i pokazywania obrazów, na które nie sposób trafić w normalnej kinowej dystrybucji. Od lat wiadomo, że we Wrocławiu, chcąc nie chcąc, oglądać będziemy co rusz męskie członki, czy zabijane zwierzęta, a częściej niż filmy o miłości obejrzymy filmy o umieraniu. Wydaje się, że w tym roku szczególnie popularnym tematem była pedofilia. O jej promowanie oskarżano Dušana Makavejeva, jednak twórcy serbskiego filmu Klip poszli o krok dalej. Co ciekawe, film ma podobno wejść do normalnej kinowej dystrybucji...

Z jak zwycięzca. W głosowaniu publiczności wygrał film najbardziej pechowy. Druga projekcja francuskiej Donomy została przerwana w związku z problemami technicznymi i nie udało już się jej wznowić. Dzięki zwycięstwu film trafi do kin, co na pewno najbardziej ucieszy tych, którzy, jak ja, przegapili ją na festiwalu. Dystrybucję zagwarantowane mają też oczywiście filmy, które okazały się najlepsze zdaniem jury: Od czwartku do niedzieli, wyciszony obraz o rozpadzie małżeństwa (Grand Prix), Zespół punka, o zespole punkowym, którego członkami są muzycy z zespołem Downa (Filmy o sztuce), oraz Sąsiedzkie dźwięki, o sąsiedzkich relacjach i mrocznej tajemnicy, rozgrywający się w bogatej dzielnicy brazylijskiego Recife (FIPRESCI).

A za rok kolejna edycja, z kinem Azji Płd.-Wsch. i retrospektywami Apichatponga Weerasethakula i Waleriana Borowczyka...