W CHORYM KINIE: Troma Entertainment

Data:

Troma Entertainment to wytwórnia filmowa, specjalizująca się w krwawych, tandetnych horrorach i komediach klasy B lub niżej (właściwie to głównie niżej). Oczywiście wytwórni takich jest na świecie na pęczki, ale niewielu udało się uzyskać równie kultowy status.

Troma zdobyła oddane grono fanów od początku konsekwentnie budując swój mikroświat. Akcja większości filmów ma miejsce w Tromaville, liczącej 15.000 mieszkańców miejscowości, chlubiącej się tym, że jest najbardziej toksycznym miastem w Stanach Zjednoczonych. To miasto odpadów: stert rozkładających się śmieci i dymiących beczek z tajemniczą, bulgoczącą mazią z pobliskiej elektrowni jądrowej, ale również odpadów ludzkich: ćpunów, dziwek, świrów i gangsterów. Miasto, przeżarte zepsuciem i zgnilizną, w którym rządzą przemoc i korupcja. To również miasto, które ma swój styl, swój sznyt, ociekających kiczem lat 80-tych. Jeśli więc nawet spotkamy w Tromaville groźny gang, to jego członkami niechybnie będą cudaczni przebierańcy, transwestyci, wyszminkowani neonaziści, malowane zbiry z kuriozalnymi fryzurami, przesadnie akcentującymi wszystkie swoje kwestie i robiącymi bardzo groźne miny. Jeśli straszą, to głównie obciachem.

Troma założona została w 1974 r. przez Lloyda Kaufmana i Michaela Herza, którzy odkryli, że kręcenie filmów jest znacznie fajniejszym zajęciem, niż ślęczenie nad papierami przy biurku (obaj byli absolwentami Yale). Znakiem charakterystycznym Tromy stały się scenariusze, wypełnione najbardziej kuriozalnymi pomysłami, jakie twórcom mogły przyjść do głowy. Im gorzej tym lepiej, im głupiej tym wspanialej, im obleśniej tym piękniej. Już same tytuły filmów produkowanych przez Tromę („Nimfetyczna barbarzynka w piekle dinozaurów”, „Surfujący naziści muszą umrzeć”, „Maniakalne pielęgniarki w poszukiwaniu ekstazy”, „Kobieta pterodaktyl z Beverly Hills”), lub przez nią dystrybuowanych („Zabójczy kondom”, „Kanibal: musical”) mówią sporo o jej charakterze. Drugim znakiem charakterystycznym wytwórni są pełne rozmachu i tandety efekty specjalne, które przebijają te z filmów Marka Piestraka. Specyfika filmów Tromy wymaga scen z miażdżonymi głowami, wyrywanymi wnętrznościami, wyłupywanymi oczami, wibrującymi penisami, transformacjami do postaci potworów itp. Jest w tych scenach wiele pomysłowości i wiele determinacji w łamaniu wszelkich tabu. Brakuje w nich jedynie profesjonalizmu, ale Troma postanowiła się tym nie przejmować, więcej, uznała, że będzie to jej znak rozpoznawczy. W związku z tym bez żadnej żenady operuje na planie dyktą, plastikiem i papierem toaletowym w rolach dekoracji, syropem truskawkowym w roli krwi, melonami w roli pękających głów, no i przede wszystkim Ultraslime w roli zielonej wydzieliny (przydaje się w każdym filmie). Idąc dalej za ciosem, żenująco kiepski jest również w filmach Tromy montaż, a aktorstwo ma już właściwie rangę dzieła sztuki, wydaje się bowiem niemożliwym, żeby grać aż tak źle. Rzecz jasna wytwórnia nie ma też oporów, żeby scenę nagraną na potrzeby jednego filmu wykorzystać później w innym (np. tę samą scenę koziołkowania samochodu wykorzystano w co najmniej 5 różnych filmach). W końcu po co kręcić wiele razy coś, co już raz dobrze nakręcono, prawda?

Ale jak to bywa z kultem, to wszystko nie ma znaczenia dla fanów. Oglądając filmy Tromy trzeba się po prostu pogodzić z tym, że mamy do czynienia z królestwem kiczu i postarać się zaakceptować tę tandetę, która rekompensowana jest niespotykanym na co dzień natężeniem krwi, flaków, perwersyjnego seksu, kosmicznych mutantów i surrealistycznego humoru. Największym hitem wytwórni okazał się „Toksyczny mściciel”, film o popychadle i nieudaczniku, który po wpadnięciu do beczki z toksycznymi odpadami zamienił się w mutanta-mściciela, który z czasem przywrócił w Tromaville porządek. Jego główny bohater Toksyk jest kimś w rodzaju komiksowego superbohatera, tyle tylko, że jest szpetny, a zamiast supermocy ma supermop. Film doczekał się kontynuacji w postaci aż 3 filmów (kolejna, piąta część serii, planowana jest na 2013 rok), a Toksyk stał się oficjalnym symbolem wytwórni. Seria o „Toksycznym mścicielu” jest najprawdopodobniej najbardziej znanym w Polsce dziełem Tromy; kilka lat temu w czasie pokazu we wrocławskim Ośrodku Postaw Twórczych na projekcjach sala pękała w szwach, a publiczność ze śmiechu. Motyw toksycznych mutantów jest zresztą dość typowy dla Tromaville, było nie było miasta toksycznych odpadów. Pojawia się on też w drugiej z najpopularniejszych serii Tromy, czyli „Class of Nuke’em High”, której tytuł należałoby chyba przetłumaczyć na polski, jako „Atomowo zjaraną klasę”. Głównymi bohaterami filmu jest para licealistów, którzy przechodzą potworne metamorfozy po spożyciu marihuany, wyrosłej pod pobliską elektrownią atomową. Motyw mściciela pojawia się natomiast jeszcze w „Sierżancie Kabikumanie”, filmie o policjancie, w którego wstępuje starożytny duch Kabuki. W momencie transformacji zmienia się w wypudrowanego japońskiego mistrza walk, by w kimonie stawić czoła nadchodzącej zagładzie. Moim osobistym faworytem wśród filmów wyprodukowanych przez Tromę, poza zasłużenie kultowym „Toksycznym mścicielem”, jest „Tromeo i Julia”, w której szekspirowski mit nieszczęśliwych kochanków przeniesiony jest do Tromaville, w świat zepsucia i rozpusty. Narratorem jest Lemmy z Motörhead, mówiący jambicznym pentametrem, a znany mit wielkiego romansu wywrócony jest tu kompletnie do góry nogami.



Trzeba wspomnieć i o tym, że Troma nie ograniczała się jedynie to produkcji własnych filmów, ale aktywnie włączyła się w dystrybucję niezależnych tytułów, pasujących do jej filmowej wizji. Przykładem jest „Kanibal: musical”, pierwsze dzieło Treya Parkera (późniejszego współtwórcy „Miasteczka South Park”), dziwaczny musical o grupie górników, przeprawiających się przez góry, w celu odszukania złóż złota w Kolorado, oraz dwa filmy Philippe Mory: „Szalony Pies Morgan” z Denisem Hopperem w roli australijskiego banity, oraz „Kobieta pterodaktyl z Beverly Hills”, o kobiecie, którą dopada klątwa przemiany w pterodaktyla. Ciekawostką jest również to, że w filmach Tromy, we wczesnym etapie swojej kariery, wystąpiło wielu znanych (wówczas jeszcze nie) aktorów. Wśród nich: Billy Bob Thornton („Laski na motorach w mieście zombie”), Samuel L. Jackson („Def by Temptation”), Marisa Tomei („Toksyczny mściciel”), Carmen Electra („The Chosen One”), Paul Sorvino („Cry Uncle!”), czy sam Kevin Costner („Rozpalona plaża USA”). Ten ostatni zresztą co jakiś czas bezskutecznie błaga Tromę o zaprzestanie dystrybucji filmu.



Twórcom Troma Entertainment przyświecała prosta dewiza: robić horrory i komedie (bo inne gatunki to strata czasu), im taniej tym lepiej, nie bacząc na wiarygodność efektów specjalnych (jak mawiał Lloyd Kaufmann, kto niby wie, jak konkretnie wygląda mutant z kosmosu). Mimo że poziom realizacji ich filmów jest zwykle tragiczny, doczekali się oddanej rzeszy fanów (wśród których są takie tuzy jak Trey Parker i Matt Stone, Quentin Tarantino, Kevin Smith, czy Peter Jackson) i kultowego statusu w Stanach Zjednoczonych. Fani i fanki współtworzą scenariusze, występują w filmach, uczestniczą w corocznym filmowym festiwalu Tromadance, walczą o tytuł „Trometki miesiąca”, no i oczywiście oglądają filmy. Jeśli i Wy chcielibyście zanurzyć się w to cuchnące filmowe uniwersum, to zważcie, że główny Filmasterowy doktor ostrzega: to kino może prowadzić do traumy.