Berlinale 2025: W zawieszeniu
Chińską datę premiery Girls on Wire w reżyserii Vivian Qu zaplanowano na ósmego marca, czyli w Międzynarodowy Dzień Kobiet. Wybór nieoczywisty, ponieważ filmowi reżyserki Aniołów w bieli daleko do feministycznego feel good movie. To raczej ponura konstatacja o trudnym kobiecym losie i niemal niemożliwych do spełnienia oczekiwaniach nakładanych już od dzieciństwa na dziewczynki.
© L'Avventura Films
Girls on Wire zaczyna się niczym thriller. Młodej kobiecie ucieka z celi, zabijając strażnika. Kiedy udaje jej się dotrzeć do miasta nie wiemy ani dlaczego była więziona, ani kim jest. Szybko orientujemy się jednak, że to Tian Tian i szuka swojej ciotecznej siostry. Nie ma z nią kontaktu, ale wie czym się zajmuje. Fang Di pracuje w studiu filmowym jako kaskaderka. Spłaca w ten sposób długi swojej rodziny. Przeszłość w postaci Tian Tian stanie się szybko jeszcze bardziej realna, ponieważ dziewczynę ściga mafia. Kuzynki będą musiały zmierzyć się z demonami, które wywołane są przez ich wspólną rodzinną historię.
W odróżnieniu od wielu filmów z tegorocznego Berlinale Girls on Wire nie cierpią na niedomiar akcji, a na jej nadmiar. Rodzinny dramat, film autotematyczny, kino gangsterskie - do tego barszczu wpadło naprawdę dużo grzybów i powiedzmy szczerze, że nie wszystkie z nich to prawdziwki. Uzależnienia, triady, kontekst kina wuxia, od tego nadmiaru można dostać oczopląsu. Tym bardziej dotkliwego, że Vivian Qu bywa nieznośnie mechaniczna. Uzupełniła akcję filmu retrospekcjami, które cofają się aż do narodzin jednej z dwóch głównych bohaterek. Mniej lub bardziej odległa przeszłość pojawia się jednak często dość znienacka, jakby ktoś po prostu pstrykał przełącznikiem włączającym i wyłączającym retrospekcje. Zabrakło tu montażowej finezji, która by nieco wygładziła zbyt mocno widoczne kontury.
Jeżeli jest jednak wątek, w którym widać, że Vivian Qu to doświadczona filmowczyni, to będzie nim historia pracy kaskaderki. To rzadko spotykane ujawnienie kulisów wielkobudżetowych produkcji. Znaczną część Girls on wire nakręcono w Xiangshan Film City, studiu specjalizującym się przede wszystkim w historycznych serialach. To na planie filmowym łączą się wszystkie wątki i do tego zostają uzupełnione o historyczną fikcję. To ze studyjnej rzeczywistości pochodzą tytułowe druty. Fang Di jest zawieszona na nich, żeby postać, którą odgrywa, sprawiała wrażenie, że lata. To metafora nieudanego wyrwania się na wolność i jako taka nie jest najbardziej odkrywcza, ale też okazja dla obsadzonej w roli kaskaderki Wen Qi pokazania swoich możliwości. O ile pod względem dramatycznym brawa należą się także Liu Haocun, to jednak jej partnerka miała dużo trudniejsze zadanie. Fang Di to rola wymagająca nie tylko emocjonalnie, ale i fizycznie. Grając kaskaderkę trudno ukryć się za dublerką, dlatego tym większe uznanie należy się Wen Qi, która stworzyła zniuansowaną, dojrzałą kreację bez przesadzania ze środkami wyrazu. O podobną powściągliwość można apelować do Vivian Qu, ponieważ talent jej współpracowniczek niekiedy ginie pod scenariuszowym i montażowym nadmiarem.