Berlinale 2025: Znaki czasu
Ukraina znów znalazła się w centrum zainteresowania Berlina, przynajmniej tego filmowego. Po raz pierwszy od 1997 roku i Trzech historii Kiry Muratowej do walki o Złotego Niedźwiedzia stanęła ukraińska produkcja. To Timestamp Kateryny Gornostai, dokument pokazujący szkoły czasów wojny.
© Oleksandr Roshchyn
Ukraińskie placówki edukacyjnej są symbolem nie tylko oporu wobec Rosji, ale też trwałości i skuteczności państwa oraz nadziei na przyszłość. Przecież to również o dzieci toczy się wojna, świadczą o tym porwanie małoletnich, których dopuszcza się reżim Putina. Kateryna Gornostai i jej ekipa filmowa pracowali w Ukrainie, na terenach kontrolowanych przez prawowity rząd. Jej celem było pokazanie nie tylko jak działają szkoły, ale też jak wygląda wojna. W Timestamp nie ma ona w sobie nic z radzieckiego filmu. Nie widać czołgów, brzóz, a na niebie nie da się dostrzec klucza żurawi. Są za to syreny nakazujące ucieczkę do schronów, rumowiska po ostrzałach, ale też słońce i zwykła praca edukacyjna.
Kateryna Gornostai wybrała się do szkoły na rok. Jej film ma bardzo klarowną strukturę, prowadzi od pierwszego do ostatniego dzwonka. Od września 2023 do czerwca 2024 roku. Ekipa filmowa towarzyszyła uczniom w wielu miejscowościach na terenie Ukrainy od Kijowa przez położone nad Dnieprem Kamieńskie i Czerkasy aż po miejscowości przyfrontowe czy znajdujący się niedaleko granicy z Rosją Charków. Timestamp jest mozaiką złożoną z przeżyć uczniów, nauczycieli i rodziców z całej Ukrainy. Są one podobne, ale nie identyczne. Reżyserka z każdego miejsca wydobywa jeden aspekt wielkiego wojennego doświadczenia, żeby wszyscy jej bohaterowie byli dla widzów odróżnialni i nie zlewali się w jednolitą masę. Dzieci z Charkowa są eskortowane przez policję do klas położonych pod ziemią, w metrze, to zupełnie co innego niż zdalny WF, do którego zmuszeni są uczniowie mieszkający niedaleko linii frontu. Kateryna Gornostai pozwala temu wszystkiemu dziać się przed kamerą, nie ma tu gadających głów, komentarza, informacyjnej nadbudowy. Jest za to próba uchwycenia sytuacji osób, które za wszelką cenę próbują odgrywać teatr normalności. Nawet wtedy, kiedy wszystko wokół legło w gruzach.
Timestamp stara się nie być wyciskaczem łez. Reżyserka wraz z montażystą Nikonem Romanczenką tonują emocje, podchodząc do swoich bohaterów z empatią, ale nie epatując ich cierpieniem. Daje to poczucie intymności, które sprawia, że produkcja działa jeszcze mocniej. W obrazie Gornostai są momenty, w których trzeba nie mieć serca, żeby nie być dogłębnie poruszonym. Jest filmem przejmująco smutnym, ale też dającym nadzieję. Widać to już w tytule, znacznik czasu jest częścią opaski uciskowej stosowanej w celu zatamowania krwawienia. Informacja o momencie jej założenia jest kluczowa dla uratowania pacjenta. Właśnie tym ma być Timestamp, momentem zatrzymanym na ekranie, który nie pozwoli Ukrainie się wykrwawić. Pozostaje jedynie czekać na frontowych medyków.