Biegnący z wilkami

Data:
Ocena recenzenta: 4/10

O tym, że wilki potrafią być przerażające wie każdy kto w dzieciństwie czytał Akademię Pana Kleksa, albo tolkienowskiego Hobbita. Krwiożercze zwierzę pojawia się w wielu baśniach stanowiąc uosobienie atawistycznego strachu z czasów, gdy obecność człowieka na szczycie łańcucha pokarmowego nie była jeszcze oczywista. Do takiej wizji natury odwołuje się Joe Carnahan, który chciał zrobić film niebędący banalnym thrillerem.

Na śnieżnym pustkowiu rozbija się samolot. Z katastrofy ocalało tylko osiem osób. Sami pośrodku niczego starają się przeżyć atakowani przez watahę wilków. Niebezpieczeństwo rośnie z minuty na minutę, bohaterowie są poddawani coraz cięższym próbom. Przetrwanie nie mieści się w granicach jednej konwencji, ma w sobie cechy thrillera, horroru i dramatu psychologicznego. Umieszczanie elementów różnych gatunków nie jest dziś niczym wyjątkowym, jednak w filmie twórcy Drużyny A ten zabieg niespecjalnie się sprawdził - nie pozwala widzowi na utożsamienie się z bohaterami.

Niewątpliwym atutem filmu jest rola Liama Neesona, aktora nie tylko lubianego przez publiczność, ale też bardzo utalentowanego. Kradnie on jednak miejsce innym aktorom, przede wszystkim dlatego, że kolejne postacie giną zanim zdążymy się do nich przywiązać. Ich potencjał został zmarnowany. A szkoda, bo dojrzali, doświadczeni przez los mężczyźni, z niezbyt chlubną przeszłością, rozpaczliwie starający się przeżyć, to rzadkość w filmach tego gatunku. Emocje towarzyszące ich zmaganiom są dużo większe niż w sytuacji, gdy obserwujemy losy, kanonicznej dla filmu grozy, grupy nastolatków. Dlatego tylko o główym bohaterze można powiedzieć, że jest pełnokrwistą postacią.

Świetnie ogląda się filmową Alaskę. Reżyser zdecydował się na robienie zdjęć na mrozie i podczas zawiei śnieżnej. Temperatura na planie spadała nawet do kilkudziesięciu stopni poniżej zera, dzięki czemu łatwo poczuć potęgę żywiołu i kruchość człowieka w konfrontacji z naturą. Zima u Carnahana nie ma w sobie nic z fałszywego piękna śnieżnych płatków w szklanej kuli. Jest szara, niezbyt urodziwa, ale równie groźna, jak zwierzęce kły i pazury, stanowi mordercze wyzwanie dla bohaterów. Wykorzystane w filmie plenery pozwoliły twórcom uzyskać rzadko spotykany efekt realizmu.

Przetrwanie można oceniać wyłącznie w kategoriach filmu rozrywkowego, można też spróbować odnaleźć w nim ukryte znaczenia. W obu wypadkach nie do wybaczenia są kuriozalne rozwiązania fabularne. Najlepiej ilustruje je scena, w której jedna z postaci skacze z urwiska, by stworzyć most dla innych (sic!). Kiczowate są też niektóre sceny, które w założeniu miały raczej wzruszać, tymczasem wywołują śmiech. Wilki będące według reżysera “nośnikiem różnych innych motywów”, nie spełniają zadania. Trudno widzieć w nich coś więcej niż bestie z filmu grozy - są większe, groźniejsze, zachowują się inaczej. Samo stwierdzenie, że natura jest potęgą, z którą człowiek nie może się równać, ociera się o banał, zaś szukanie innych znaczeń grozi nadinterpretacją.

Joe Carnahan zrobił film obiecujący więcej niż może dać. Doświadczony twórca rozrywkowych produkcji pozostaje wierny swoim przywyczajeniom przedkładając widowiskowość nad realizm. Szkoda tym większa, że w najprawdziwszych momentach Przetrwanie jest najlepsze. Jednak jeżeli ktoś szuka kina akcji rozgrywającego się w niebanalnym otoczeniu nie powinien być rozczarowany.

Zwiastun: