Dłonie opatrzności

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Paolo Sorrentino to chyba najbardziej felliniowski ze współczesnych reżyserów, ale też wbrew swojemu mistrzowi autor zaskakująco mało autobiograficzny. To była ręka Boga zmienia tę strategię. Twórca Wielkiego piękna czerpie ze swojego dzieciństwa nie tylko po to, żeby złożyć hołd swojemu rodzinnemu Neapolowi, ale też aby zmierzyć się z osobistą tragedią.

To była ręka Boga jest podróżą do połowy lat 80., kiedy włoską opinię publiczną rozpalał możliwy transfer Diego Maradony do SSC Napoli. Tym pasjonuje się nastoletni Fabietto, przed którym jeszcze koniec szkoły i określenie planów na przyszłość. Na razie jednak większą część jego życia zajmują dramaty innych. Zwłaszcza ciotki Patrizii, kobiety wyjątkowo pięknej, ale zrozpaczonej bezpłodnością i coraz bardziej osuwającej się w szaleństwo. Już na początku filmu spotyka ona świętego Januarego, patrona miasta oraz Monaciello, ducha opiekuńczego przybierającego postać małego mnicha. W zamian za odwiedziny obiecują jej, że będzie miała tyle dzieci, ile tylko zechce.

Po kreacyjnym starcie To była ręka Boga przesuwa się w stronę klasycznej komedii. Rodzina Fabietta stanowi przegląd niezwykłych charakterów. Od matki uwielbiającej robić kawały, przez ojca fanatyka piłki, wujka, który ma mnóstwo pieniędzy z nieznanych źródeł aż po jego matkę, najbardziej gburowatą kobietę w Neapolu. Zespół to zróżnicowany, idealnie radzący sobie z dostarczaniem jednej zabawnej sceny za drugą. Nie brakuje humoru sytuacyjnego, jednak komizm został oparty przede wszystkim na słowie. Dialogi są potoczyste i świetnie podane przez znakomity zespół aktorski, któremu przewodzi Toni Servillo.

Sorrentino w pewnym momencie burzy tę sielankę. Szczęśliwe życie rodzinne przerywa tragedia podobna do tej, którą sam przeżył w wieku głównego bohatera. Strata jest łącznikiem spajającym komedię z estetyką znaną z wcześniejszych filmów reżysera. Nieszczęście pokazywane jest z empatią, ale też z pewnym okrucieństwem. Sorrentino bohaterów drugoplanowych rzeźbi z waty cukrowej, ale dla Fabietta pozostaje zaskakująco bezlitosny. Chłopak nie ma przyjaciół, sam nigdy nic nie osiągnął, a jego podstawową motywacją jest pociąg seksualny. Reżyser nie ukrywa, że to jego porte-parole i szczerość obrazowania sprawia, że udaje mu się uniknąć pułapki przesadnej idealizacji młodości.

Neapol to jeden z głównych bohaterów filmu. Twórca Wielkiego piękna na szczęście nie bawi się w etnografa i z neapolitańskiego folkloru wybiera zaledwie kilka postaci. Widać, że żywi do swojego rodzinnego miasta ciepłe uczucia prezentując jego nawet jeżeli nie bardzo wygładzony, to na pewno autorski obraz. Neapol jest dla Sorrentino tym, czym było Rimini dla Felliniego i może bez problemu ignorować fakt, że jego spojrzenie nie pokrywa się z rzeczywistością. Warto podkreślić, że Fellini pojawia się w ramach fabuły. Prowadzi casting, w którym swoich sił próbuje brat Fabietta. Nigdy jednak nie widać jego twarzy. Mniej niedostrzegalny, ale podobnie nieosiągalny jest Diego Maradona. W najnowszym filmie Sorrentino są dwie pary boskich rąk, jedna należy do sportowca, druga do reżysera. Takie postawienie sprawy winduje też status samego Sorrentino i nie ma nic złego w megalomanii, kiedy rodzą się z niej naprawdę dobre filmy..

Zwiastun: