Dom dzienny, dom nocny

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Rozstrzelane odrodzenie - to spopularyzowany przez paryską Kulturę termin oznaczający pokolenie ukraińskich pisarzy, które ożywiło ducha tamtejszej literatury, ale też niemal w całości zostało unicestwione przez radziecki aparat represji. Dla Tarasa Tomenki to nie tylko poeci czy dramaturdzy, ale przede wszystkim mieszkańcy tytułowego Domu "Słowo", budynku zbudowanego specjalnie dla nich, aby zapewnić odpowiednie warunki do pracy, ale przede wszystkim móc ich kontrolować.

Radzieckie władze nie oszczędzały na artystach. Wybudowały w Charkowie budynek w kształcie litery "C", od której rozpoczyna się "Слово". Zgromadziły w nim najwybitniejszych ludzi pióra, dając im luksusowe jak na lata 30. warunki. Mieszkania były przestronne i wyposażone w tak rzadko spotykane wygody jak telefony, w kompleksie znajdowała się stołówka serwująca obfite posiłki. Nic więc dziwnego, że każdy początkujący poeta chciał tam osiąść. Jednym z nich był Władimir Akimow, którego wiersze są doceniane wyłącznie przez niego samego. Samotny prowincjusz był jednak dla władzy przydatny. Nie ze względu na literackie umiejętności, a z powodu dostępu do tych, którzy talent mają. Dom "Słowo" był częścią szerszego procesu kolektywizacji. Tego samego, który na pobliskich wsiach wywołał Wielki głód, jedną z najgorszych zbrodni, za które odpowiadają radzieckie władze.

O Hołodomorze Tomenko mówi wprost, ale nawet wtedy, kiedy kamera zostaje w murach tytułowego budynku jest on obecny, nawet jeżeli tylko przez przemilczenie. Obraz unika epatowania okrucieństwem, podchodzi do zbrodni ostrożnie, jakby nie tylko dla bohaterów, jak i dla filmowców nie było miejsca na heroizm. Taka strategia narracyjna wydaje się ciekawsza niż superbohaterskie z ducha fabuły w rodzaju Obywatela Jonesa Agnieszki Holland. Prawda o zbrodni w Domie "Słowo". Niedokończonej powieści nie wyzwala, jest tylko trochę mniej niebezpieczna niż głód.

Wyspa dobrobytu w morzu nędzy? Skojarzenia z DAU Nataszą są oczywiste. Sytuacja dramatyczna jest tu bardzo podobna. Różnica polega na rozłożeniu akcentów. Tomenki aż tak bardzo nie interesuje pieczołowite oddanie realiów, a to przecież znak rozpoznawczy serii Ilji Chrżanowskiego. Dom "Słowo"... stawia na czerń i biel i można do tego wyboru podchodzić nieufnie. Początkowo wydaje się, że to generyczny gest, bez większego uzasadnienia. Z czasem okazuje się, że jest inaczej i, mimo że zdjęcia Myhajła Ljubarskiego nie wzlatują na wysoki pułap zmysłowej przyjemności, to i tak stanowią odpowiednią formę podawczą dla treści.

Wydaje się, że intencje twórców przekraczają jednak kino historyczne. Dmytro Olijnyk odtwórca roli Władimira Akimowa dziwnie przypomina młodego Władimira Władimirowicza. Represje wobec członków rozstrzelanego odrodzenia muszą być czytane przez współczesny kontekst, a ten jest taki, że Ołeh Sencow dopiero niedawno wyszedł na wolność, a Rosja swoich wybitnych twórców stawia przed sądem ( niech tu za przykład posłuży tylko Kirił Sieriebrienikow). O rozstrzeliwaniu mało kto myśli, ale Dom "Słowo" wciąż stoi, tylko podsłuchów nie trzeba już umieszczać w ścianach.