Duch śniegów

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Czy natura zawsze jest najwyższą wartością? To pytanie Pema Tseden ubiera w kostium tytułowej Śnieżnej pantery. Pięknego, ale krwiożerczego zwierzęcia, w którym łączy się dzika przyroda, kwestie społeczne i religijna enigma.

Twórca Tharlo obiecuje romantyczną tajemnicę wysokich gór, jednak rozpoczyna Śnieżną panterę zaskakująco zwyczajnie. Czterech mężczyzn jedzie wysłużonym vanem, kamera jest skierowana na ich twarze, do jednego z nich dzwoni dziewczyna, która prosi, żeby jej chłopak nie pił w czasie wyjazdu. Z dusznego samochodu bohaterowie i widzowie wychodzą po kilku długich minutach. Wtedy okazuje się, że mężczyźni pracują dla lokalnej stacji telewizyjnej i jadą w górę, na tybetański płaskowyż, aby nagrać materiał o ataku irbisa. Śnieżna pantera weszła do zagrody dla owiec, zagryzła dziewięć baranów i tak opiła się krwią, że zasnęła. Rankiem odnalazł ją pasterz, który uniemożliwił drapieżnikowi ucieczkę, domagając się sprawiedliwości.

Jinpa, pasterz, którego owce zostały zabite, oraz irbis to główni bohaterowie dramatu. Reprezentują odpowiednio świat cywilizacji, sprawiedliwości i praw oraz naturę i instynkt. To konflikt, który może zakończyć się jedynie śmiercią jednej ze stron lub przebaczeniem. Wiedzą o tym członkowie rodziny hodowcy owiec. Jego ojciec chce wypuszczenia pantery, w imię tradycji, widząc w drapieżniku stworzenie, które ma prawo zamieszkiwać góry. Reporterów sprowadza inny członek rodziny, Nyima. Jest buddyjskim mnichem zafascynowanym irbisami. Wyposażony w aparat fotograficzny śledzi te tajemnicze zwierzęta, szukając w kontakcie z nimi mistycznego doświadczenia. W końcu są kolejni przedstawiciele świata praw: urzędnicy i policja. Dla nich wielki kot jest przedstawicielem gatunku objętego ścisłą ochroną, który nie może być przez ludzi ani przetrzymywany, ani zabity.

Irbis zostaje postawiony przed sądem i mimo że akcja rozgrywa się w rzadko zaludnionym regionie, to Tseden tworzy film o społeczności. Śnieżnej panterze bliżej do przechodzącej przez kolejne stopnie życia społecznego Historii Qiu Ju Zhanga Yimou niż filmom o indywidualnej relacji z naturą. Widać tu zamiłowanie do kolektywnych bohaterów, które można zauważyć w kinie Chińskiej Republiki Ludowej, ale reżyser korzysta z wielości postaci do zmieniania formalnej optyki. Dzięki świetnej pracy operatorskiej działającego w Chinach Matthiasa Delvaux łączy odmienne style wizualne. Od szorstkiego realizmu, po wizyjną zmysłowość czerni i bieli. Dominuje jednak estetyka pozornie bezstronnej narracji telewizyjnej. To dziennikarze są tu głównymi widzącymi, przynajmniej częściowo bezstronnymi, bo niezaangażowanymi bezpośrednio w konflikt.

Tseden wykorzystał perspektywę ludzi z zewnątrz, aby zrobić to, co przez całą karierę, pokazać tybetańską kulturę. Filmowiec, który nie doczekał premiery Śnieżnej pantery, umierając na niewydolność serca, poświęcił swoją twórczość Tybetańczykom. Jak przystało na rasowego pozytywistę zagospodarował przestrzeń, jaką zostawiła mu chińska cenzura, do uchwycenia zagrożonej kultury, w której został wychowany. Można oczywiście mieć wątpliwości czy wykorzystane efekty komputerowe są tu najwyższej próby, jednak to obraz ambitny i spełniony. Szkoda, że ostatni.