O filmowej niedogodności

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Co zrobić, kiedy życie przestaje sprawiać radość, a jedyne wciąż działające używki to ketamina I twórczość Ciorana? Wybrać się na gejowską plażę. Taki pomysł realizuje Sebastián Silva główny bohater Gnijąc słońcu, najnowszego filmu reżysera o takim samym imieniu i nazwisku.

Zbieżność nazwisk i profesji nie jest przypadkowa. Twórca Kryształowej wróżki bawi się autokreacją, prezentując swoje autodestrukcyjne alter ego. Ostatecznie to film o zmaganiu Tanatosa i Erosa, tu reprezentowanych przez pentobarbital i plażę Zicateca. W tym miejscu Sebastian spotyka Jordana Firstmana, influencera, z którym wcześniej pracował podczas kręcenia jednej z poprzednich produkcji. Ten nie chce słyszeć ani o myślach samobójczych, ani o Cioranie. Proponuje za to Sebastianowi seks i filmowy projekt na podstawie własnego życia. Czy do jego realizacji dojdzie zależy nie od bohaterów, a tylko od kolejnych zwrotów akcji. Każdy z nich jest coraz bardziej absurdalny. Konsekwencja w tym względzie jest jedyną rzeczą, która trzyma film w ryzach. Na pewno nie robi tego dobór tematów. Silva swobodnie łączy zróżnicowane wątki, od egzystencjalnych przez przecięcia kapitalizmu i sztuki, aż po przygodny seks czy współczesne cyfrowe media.

Gnijąc słońcu jest dowodem na to, że formalne wymuskanie i znaczeniowe subtelności to nie jedyny przepis na intrygujące kino. Silva korzysta z dziedzictwa Paula Morrisseya kręcąc pod akademicki włos, korzystając z powszechnie dostępnych środków technicznych. W latach sześćdziesiątych były to niewielkie ręczne kamery, obecnie - cyfrowe środki zapisu oraz typowe dla social mediów gatunki. Sebastian nie tylko czyta Ciorana, ale też zatapia się w tiktokowym strumieniu wrażeń. Media społecznościowe są w Gnijąc w słońcu nie tylko tematem, ale też znajdują odbicie w warstwie wizualnej. Publiczność może zobaczyć  powidoki social mediowych feedów oraz relacje jednego z bohaterów, które mają kluczowe znaczenie dla fabuły. Filmiki kinowego Jordana Firstmana są jednocześnie contentem prawdziwego, ale funkcjonującego w świecie cyfrowym, Jordana Firstmana. Silva staje się więc kontynuatorem filmowego dziedzictwa warholowskiej Fabryki, która pozwalała na prowokacyjne akty kreacji person. Produkowania kolejnych, nawet jeżeli efemerycznych gwiazd.

Przywołując Warhola i Morrisseya warto też wymienić nazwisko innego kinowego giganta, który patronuje temu projektowi. Jest nim John Waters. Silva nie boi się obrzydliwości i wywoływania uczucia zażenowania wśród widzów. Po co? Trudno powiedzieć, najpewniej z czysto libertyńskiej potrzeby celebrowania tej możliwości. Gnijącw słońcu to kino, które podobnie jak jego główny bohater żywi się tylko poppersami i ketaminą. Nieco ogłupiałe przez narkotyki, ale zapewniające zaskakujące przyjemności.

Zwiastun: