Proletariusze wszystkich krajów, grajcie jazz!

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Musicale kojarzą się z filmami anglosaskimi, to oczywista oczywistość, jednak Kraj Rad nawet na tym polu podjął rękawicę i takie filmy jak „Stworzył nas jazz” pokazują, że był godną konkurencją wobec amerykańskiej fabryki snów.

Największą wadą filmu jest główny bohater, rzadko kiedy można zobaczyć kogoś tak dobrego i, przepraszam za kolokwializm, do urzygu szlachetnego. Konstantin, bo o nim mowa jest uczniem szkoły muzycznej, zostaje z niej wyrzucony za granie jazzu, który był postrzegany jako wytwór burżuazyjny. Jednak protagonista dzieli się z nami swą wiedzą – toż to muzyka czarnych niewolników, a kto jest bardziej proletariacki od niewolnika? Po tej przemowie i deklaracji dozgonnej wierności jazzowi zaczyna kompletować skład swojego bandu. Dołącza do niego dwóch ulicznych muzykantów (banjo i bęben), oraz były carski żołnierz (saksofon). Z taką drużyną wyrusza na podbój Moskwy, jednak gdy Konstantin zdobywa możliwość natychmiastowego sukcesu nie korzysta z niej, nie mógłby zostawić swoich towarzyszy. To jeden z najmniej prawdopodobnych psychologicznie bohaterów jakich widziałem (trzeba wziąć poprawkę na powieści tendencyjne), a parę musicali w życiu obejrzałem. Nieco lepiej prezentują się jego druhowie, jednak nawet tutaj szału nie ma. Sama historia jest prosta jak konstrukcja cepa - młody, utalentowany człowiek wbrew przeciwnościom losu robi wszystko by spełnić swoje marzenia.

Mówiąc o „Stworzył nas jazz” nie można zapomnieć o jednym, to film muzyczny, a muzyka jaką można w nim usłyszeć jest wyśmienita. Nie jestem wielkim fanem jazzu, jednak to, co zaprezentował Szachnazarow było doskonałe. Świetne, energetyczne melodie niosą ten film i właściwe tylko dla nich warto go obejrzeć. Szczególnie urzekła mnie przemalowana gwiazda kubańska, co z tego, że jej skóra miała jakiś dziwny odcień brązu (a rysy latynoskie bynajmniej nie były) to jej głos był w stanie zrekompensować wizualny fałsz. Gra aktorska nie należy do najlepszych, szczególnie wyróżnia się Larisa Dolina wcielająca się we wspomnianą już Klementynę Fernandez, zagrała tak źle, że stworzyła swoją rolą nową jakość.

Obraz Szachnazarowa z 1987 to przyjemna, leciutka komedyjka muzyczna. Bez specjalnych ambicji, jest czego posłuchać i na co popatrzeć. Im więcej czasu mija od seansu tym bardziej pamiętam muzykę, a mniej kiepsko napisanych bohaterów i nie najlepsze aktorstwo, a to w wypadku musicalu jest sporym komplementem.

Obejrzano na festiwalu 5. Sputnik nad Polską 2011 pod patronatem Filmaster.pl.
Sputnik nad Polską 2011

Zwiastun: