Wymyk nieudany

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Greg Zgliński przedstawił jedną z najstarszych historii świata – rywalizacji pomiędzy braćmi. Fred i Jurek, ogień i woda, gwałtowny i łagodny, Kain i Abel. Przeciwieństwa wciągnięte w konflikt przez firmę, którą mają razem prowadzić. Jadąc pociągiem do urzędu skarbowego widzą jak grupa młodych ludzi zaczepia młodą dziewczynę. Pozornie silniejszy Alfred nie chce się mieszać, reaguje zwykle spokojny Jerzy, człowiek, którego o bohaterstwo nie sposób było posądzać. Zostaje on wyrzucony z jadącego pociągu (chciałoby się powiedzieć pędzącego, ale nie zapominajmy w jakim kraju żyjemy). Ciężko poturbowany trafia do szpitala, a jego dzieci zostają pod opieką brata i jego żony.

Do starego jak literatura problemu rywalizacji dołożono jeszcze temat zbrodni i kary. Fred de facto popełnia morderstwo poprzez zaniechanie, jego brak reakcji doprowadził do nieodwracalnego, jednak na tym się nie skończy, każdy czyn, bądź jego brak, trzeba odpokutować i Fred musi to zrobić, wypadek brata to dla niego dopiero początek, jego własna tragedia dopiero się zacznie.

W „Wymyku” dzieje się mało na poziomie wydarzeń, na pierwszy plan wyłaniają się emocje postaci, twórcy w sposób niemal biologiczny przyglądają się swoim bohaterom, traktują ich jak zwierzęta poddawane eksperymentom. Sytuacja w jakiej ich stawiają jest ekstremalna, a samiec alfa nie jest w stanie jej sprostać, wskutek czego stado zaczyna się rozpadać.

Czym jest tytułowy „Wymyk”? Jednorazowym uniknięciem odpowiedzialności, czy może wręcz stylem życia. Fred, pozornie silny, potrafiący radzić sobie w życiu wciąż się wymyka, stara się nie podejmować żadnego ryzyka, nie ma dzieci, jego firma dobrze prosperuje, ale się nie rozwija. Ten wymykanie się życiu nie trwa długo, postawa poddana próbie załamuje się w zastraszającym tempie.

Film reżysera „Londyńczyków” jest świetnie zrealizowany, na uwagę szczególnie zasługują zdjęcia z ręki w pociągu, świetnie oddają to jak naprawdę wygląda jazda nimi. Nie potrafię jednak uznać, że „Wymyk” wskazuje na narodziny ciekawej, nowej osobowości w polskim kinie. Styl tego reżysera dopiero czeka na ukształtowanie. Nie twierdzę, że to film zły, źle opowiedziany, czy kiepsko zagrany, oczywiście w każdym wypadku jest inaczej. Brakowało mi jednak czegoś, co sprawiłoby, że te elementy połączyłyby się w dzieło większego formatu. Problemem tego filmu jest fakt, iż został zrobiony według sprawdzonej receptury na dobry, polski film, czyli bierzemy Woronowicza, albo Dziędziela, stołek reżysera dajemy sprawdzonemu w telewizji reżyserowi i gotowe. Przepis nie najgorszy, ale nawet najlepsze danie spożywane po raz kolejny może się znudzić.

Póki co jest to jedyny film widziany przeze mnie na WFFie zrobiony zupełnie na serio. Obraz, który mimo wszystko mnie nie zawiódł, polecam obejrzeć „Wymyk” wszystkim antymiłośnikom polskiego kina, warto. Żadnych narodowych sentymentów, rozliczeń i oskarżeń w nim nie ma, jest tylko człowiek. Zobaczymy jak na tym tle będzie wyglądała „Róża”.

Zwiastun:

Dla mnie to taki typowy 'ciężki' pod względem tematyki polski film. Dobrze zrobiony. Można go też podsumować słowami "Na tyle siebie znamy, na ile nas sprawdzono." Ja zwróciłam bardziej na to uwagę niż na rywalizację między braćmi. Pierwsza scena pokazuje, jak się Fred podpisuje niby-odwagą, a potem brakuje mu ikry, żeby obronić brata. Ale rzeczywiście to niepełna motywacja braku reakcji Freda - nie tylko się bał, ale też na jego wahanie wpłynęły zatargi między nim a bratem, pewnego rodzaju może nawet zazdrość.

Dodaj komentarz