Cień

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Świat się spieszy, człowiek się spieszy, życie umyka niczym błyskawica. Mkniemy przed siebie nie dostrzegając spraw istotnych, spraw ważnych, takich, dla których warto się zatrzymać. Bo w takich czasach żyjemy, że musi być dużo, szybko, po prostu jak najlepiej. Nie ma miejsca na minimalizm. I podobnymi prawami rządzi się świat filmowy. Na ekranie, jak i w życiu również musi być kolorowo, z przepychem, wybuchowo, ot tak, żeby się nie nudzić. A może jednak warto na przekór panującym trendom wyłamać się i nieco przystopować. Wystarczy sięgnąć po latynoamerykańskie kino.

Ruben to ochroniarz ministra. Coś na wzór naszego BOR-u (Biuro Ochrony Rządu). Mężczyzna musi śledzić każdy jego ruch. Jest niczym cień. Zawsze jest w pobliżu ministra, ale jednak wciąż pozostaje niewidoczny. I chociaż każdy wie o jego istnieniu, mało kto zwraca na niego uwagę. Po prostu ma być, ochraniać, za mówienie mu nie płacą.

W filmie Rodrigo Moreno to właśnie ochroniarz Ruben jest centralną postacią. Nie koncentrujemy się na życiu służbowym, czy to prywatnym ministra. Nas interesuje Ruben. Sięgamy w głąb jego duszy. Z kamiennej twarzy staramy się odczytać jakieś emocje, coś, co pozwoli nam rozszyfrować ową postać. Ale tak naprawdę mężczyzna niewiele nam zdradza, niczym skostniały pancerz, nie pozwala dotrzeć do wnętrza. Wyraz twarzy również niewiele nam mówi. Tylko momentami coś sygnalizuje, jakby tylko chciał nas zbić z tropu. Ale w końcu wybucha, odsłania skrywane emocje. I już wtedy nic nie zdoła ukryć. Wbici w fotel zaczniemy pytać: 'dlaczego'?

No właśnie, gdyby nie to zakończenie film wydawałby się pustą, nic nie wnoszącą historią. Ale to co serwuje nam reżyser wprawia w osłupienie, wstrząsa, szokuje. Finał przewraca do góry nogami tą pozornie spokojną opowieść. Moreno starał się uśpić naszą czujność, tylko po to, by mocnym ciosem zerwać widza na równe nogi.

W swym dziele Moreno stara się ukazać relacje społeczne panujące obecnie w Argentynie. Zapewne mało kto wie, że rządzący cieszą się bezzasadnymi przywilejami. Bowiem tylko pozornie wypełniają powierzane im obowiązki. Tym bardziej zbędna wydaje się ochrona ministra, któremu tak właściwie nic nie zagraża. Ale zepsucie systemu, świata polityki wypełnionego skorumpowanymi politykami to nie tylko problem tej części świata.

Jeśli mam na myśli „Cień” to również, a może i przede wszystkim profesjonalne aktorstwo Julio Cháveza. Jeszcze przed obejrzeniem filmu napisałbym, że to ponoć najwybitniejszy argentyński aktor, ale teraz, kiedy seans mam już za sobą z pełną odpowiedzialnością pokuszę się o stwierdzenie, że to rzeczywiście wybitny argentyński aktor. Tego typu role wymagają niewyobrażalnego zaangażowania. Nie trzeba skakać, usilnie wzbudzać czyjeś zainteresowanie, wystarczy być.

„Cień” Rodrigo Moreno to pastelowy obraz. Ma się wrażenie, że część kolorów została wymazana. To jeszcze bardziej eksponuje oziębłe spojrzenie centralnej postaci. Może nie szarość, ale odcienie szarości. To wszystko idealnie współgra z całością i jeszcze bardziej uwydatnia monotonię życia Rubena.

Doskonale rozumiem, że nie każdy nadaje się do tego typu produkcji. Różnorodność gatunkowa sprawia, że każdy trafi na coś mu bliskiego. Sięgamy po to, co sprawia nam największą frajdę. Ale mimo wszystko mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto po przeczytaniu tej recenzji zacznie eksperymentować i szukać w kinie tego, czego w nawale tandetnych produkcji nie znajdzie.

„Cień” doceniono na Berlinale ‘06 oraz festiwalach w Bogocie, San Sebastian, Guadalajarze i Hawanie. Doceń go i Ty.

Wcześniej opublikowano na: www.kinomaniaki.com

Fajny film, widziałem go kiedyś na ENH. I fajna notka. Polecam jedno i drugie.

Dodaj komentarz