Dobry czy zły?

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

“Kto jest dobry? Kto zły? Nie ma ludzi dobrych i złych, są tylko złe albo dobre uczynki. I ludzie, którzy miotają się między nimi.”
/Éric-Emmanuel Schmitt — Tektonika uczuć/

Każdy ma marzenia. Marzyć można, a wręcz trzeba. Bo w końcu po to są, by się spełniały. I nie ważne jak bardzo są oderwane od rzeczywistości. Marzenia takie są, takie być powinny. Jednak nie wszystkie są aż tak bardzo odrealnione. Czasem marzymy o rzeczach prostych, błahych zarazem. O rzeczach, które bez żadnych komplikacji wydarzyć się powinny. I nieraz bywa tak, że im prostsze pragnienie, tym więcej trudności na swej drodze napotykamy.

Z trudnościami życiowej wędrówki musiał się także zmierzyć osiemnastoletni Silvio. Przebywa właśnie w poprawczaku. W zasadzie nie wiemy z jakiego dokładnie powodu tam trafił. Nie ma to jednak aż tak wielkiego znaczenia, bo za dni kilka przyjdzie mu opuścić mury odgradzające go od prawdziwego życia. Wydaje się, że kiedy wyjdzie na wolność wszystko dobrze się ułoży. W każdym razie nic nie zapowiada, żeby miało być inaczej. Jednak droga do wolności nie będzie tak prosta jak mogło się wydawać.

Film Florina Serbana „Jak chcę gwizdać, to gwiżdżę” to także obraz trudnych relacji z matką, która opuściła go wyjeżdżając do Włoch. Silvio był tylko zabawką, która szybko się znudziła. Wprawdzie od czasu do czasu przypominała sobie o synu, jednak bardziej była pochłonięta nowym romansem. Zabrakło matczynej miłości, której tak bardzo potrzebował będąc dzieckiem. Z pewnością to kobieta miała wpływ na jego dotychczasowe postępowanie. Chłopak zbłądził i pozostawiony sam sobie nie był w stanie wyjść na prostą.

Silvio nie jest jedynakiem. Ma młodszego brata, w którym dostrzega samego siebie z lat dziecięcych. Teraz to właśnie jego matka pragnie zabrać wraz z sobą do wspomnianych już Włoch. Silvio dość wrogo jest nastawiony do decyzji podjętej przez matkę. Stanowczo protestuje, by ta jednak nie zabierała ze sobą brata. Widzimy jak w chłopaku kłębi się złość na samą myśl, że brat opuści Rumunię. Chce uchronić brata przed matką. Tak, przed matką właśnie. Przed tą, która w niedalekiej przeszłości nie dała mu odpowiednich wzorców. Oczywiście nie można wszystkiego zwalać na kobietę, ale pewnie nikt nie będzie się kłócił, że wychowanie to fundament. A ten z kolei powinien być solidny.

Ten rumuński dramat to produkcja dość oszczędna. Nie brakuje scen przepełnionych ciszą, gdzie w spokoju możemy delektować się tym, co widzimy na ekranie. Początkowo miałem wrażenie, że niewiele się dzieje i tak już pozostanie. Byłem wręcz przekonany, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Jednak sielankowo nie będzie do końca. Tak niewiele wystarczyło, by zburzyć nic nie zagłuszający spokój. Skrywane emocje w końcu dały o sobie znać. Tłumione, w końcu wyszły na wierzch.

W każdym człowieku tkwi dobro, ale także i zło, które pod wpływem niefortunnych zdarzeń daje o sobie znać. Dlatego trzeba robić wszystko, by nie wyszło ono na zewnątrz. Bo przecież życie Silvia mogło całkiem inaczej się potoczyć.

To typowo festiwalowa produkcja. W kinach pewnie filmu nie zobaczymy, dlatego warto śledzić program telewizyjny, bo nie tak dawno „Jak chcę gwizdać, to gwiżdżę” można było zobaczyć na jednym z kanałów filmowych (żeby nie robić darmowej reklamy nazwy celowo nie podaję). Komu bliskie jest kino społecznie zaangażowane, stonowane, oszczędne w wykonaniu, a bogate treściwie z pewnością się nie zawiedzie. Zresztą tytuł dość intrygujący, sam w sobie siłę przyciągania ma.

Wcześniej opublikowano na: www.kinomaniaki.com

Zwiastun:

Nie rozumiem, czemu nie chcesz robić reklamy ALE KINO, skoro na to zasługuje, puszczając takie ciekawe kino. No chyba, że naprawdę chodzi o to, że nie chcesz tego robić za darmo ;)

Dodaj komentarz