Szczęście na wyciągnięcie ręki

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Każdy z nas dąży do szczęścia. I to jest pewne, bo któż nie pragnie kochać i być kochanym, robić, to co sprawia mu radość, a przede wszystkim dzielić się z innymi tym, co posiada? Jednak nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Nieraz rzeczywistość przytłacza te bardziej i te mniej skryte marzenia. Okazuje się, że to, co długo planowaliśmy pryska niczym bańka mydlana. Na drugi plan schodzą nasze pragnienia, bo trzeba stawić czoła nowym obowiązkom. Życie nas zaskakuje, niesie ze sobą wiele niespodzianek, ale to jeszcze nie powód, by zapomnieć o tym, czego zawsze chcieliśmy. Z drugiej strony, nie możemy zapominać, że nie wokół nas świat się kręci.

'Pani sąsiadko, nie uwierzy Pani, DiCaprio i Winslet znów razem', zapewne tak mogłaby rozpoczynać się rozmowa Pani Krysi z Panią Zosią. Wydarzenie niesłychane, bo przecież po głośnym "Titanicu" nikt na ekranie razem ich nie widział. I sam fakt, że ta słynna filmowa para ponownie zagościła na ekranach kin wystarczy, by "Droga do szczęścia", bo o tej właśnie produkcji mowa zarobiła wystarczająco dużo zielonych. Mnie osobiście bardziej do kina przyciągnęła wieść o tym, że reżyserem obrazu jest Sam Mendes. Tak, zgadza się, ten pan odpowiedzialny jest za znakomite "American Beauty". "Droga do szczęścia" to jednak nie to samo, ale zapewnić mogę, że dwugodzinny seans owej produkcji stratą czasu nazwać nie można. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że zawieść się mogą Ci, którzy liczą na obraz a'la"Titanic". Na pewno będzie mniej romantycznie.

Ona z wykształcenia aktorka, na co dzień zajmuje się domem. On głowa rodziny pracuje za biurkiem. Praca całkiem nieźle płatna, jednak zupełnie niesprawiająca mu przyjemności, tudzież satysfakcji. Razem z dwójką dzieci mieszkają na spokojnym przedmieściu. I wszystko pewnie układałoby się po staremu, gdyby nie fakt, że gdzieś w tym z pozoru poukładanym życiu prześwituje myśl o przeprowadzce do Europy. Paryż, miejsce, gdzie Frank chciałby odnaleźć szczęście. 'Tam życie jest łatwiejsze i ludzie bardziej radośni', przekonuje małżonkę. Na podjęcie decyzji nie czekamy zbyt długo, jednak jak się okazuje wcale nie tak łatwo spakować walizki i podążyć w nieznane.

Być może ktoś pomyśli, że reżyser stara się nam udowodnić, że małżeństwo to nic innego jak przekreślenie swoich marzeń. Niekoniecznie. Stara się pokazać, że decydując się na założenie rodziny trzeba się liczyć z tym, że już nie odpowiadamy tylko i wyłącznie za siebie. Musimy pamiętać, że każdą decyzję należy podejmować wspólnie, bo nietrudno o nieporozumienie, a czasem o większe zgrzyty. Bo cóż widzimy na ekranie? Młode małżeństwo, które ma całkiem inne wyobrażenie o wspólnym życiu. Dla każdego z osobna szczęście to co innego. To April namawia Franka, by rzucił pracę, która i tak nie sprawia mu radości. Ale czy podróż do Paryża, miejsca, w którym nie wiadomo, co ich czeka utożsamiana jest z decyzją podjętą w pełni świadomie? Wprawdzie film nie odkrywa wcześniej nieznanych nam kart, ale przypomina o rzeczach, o których nieraz zapominamy.

W pamięci utkwiła mi postać Johna, mężczyzny, który nie tak dawno przebywał w szpitalu psychiatrycznym. Jednak, czy tak naprawdę to on wymaga leczenia? Okazuje się, że najwięcej wie o życiu. I nie boi się tego wykrzyknąć. Nie skrywa swoich spostrzeżeń. Reżyser prawdopodobnie chce nam udowodnić, że w naszym nieraz z pozoru poukładanym życiu nie brakuje fałszu, zakłamania. Ale czy to my jesteśmy wewnętrznie zepsuci, czy może rzeczywistość jest przytłaczająca?

Pewne sceny aż proszą się o głębszą analizę. Tkwi w nich tak wiele mądrości. Dlatego Ci, którzy na film się wybierają, niech oglądają go uważnie. Momentami może i wieje nudą, jednak nie przytłacza ona całości obrazu, a stanowi jedynie marginalną część produkcji. Wstrząsająca końcówka na pewno robi wrażenie. Nie potrzeba słów, zbędne są jakiekolwiek komentarze. Z pewnością dojrzałe to kino, pełne spokoju, a momentami wręcz burzliwe. Być może trochę pesymistyczne, jednak kino, które ma coś do powiedzenia.

Pewnie nie darowalibyście mi, gdybym nie wspomniał o grze aktorskiej. Nie okłamujmy się, co tu dużo pisać. Winslet i DiCaprio stworzyli po raz kolejny świetny duet. Nie brakuje scen, w których doskonale widać ich umiejętności aktorskie. Krytykował nie będę, bo pewnie i tak nie wyszedłbym cało z tego pojedynku.

Pewien niedosyt pozostał jeśli chodzi o muzykę. Liczyłem na coś więcej, a tak mamy do czynienia z przeciętną oprawą. Co nie zmienia faktu, że film jest dobry. Arcydziełem z pewnością omawianej produkcji nazwać nie możemy, jednak Sam Mendes zaserwował nam całkiem sprawnie zrealizowany obraz, który przypomina, co tak właściwie liczy się w życiu i czy szczęście w naszym rozumieniu jest szczęściem dla innych.

Wcześniej opublikowano na: www.kinomaniaki.com

Zwiastun: