kluczy

napisała o Vicky Cristina Barcelona

Wiele szumu, a film- bełkot. Niby miało być prowokacyjnie, a wyszło.. słodko-kwaśno.

Miało być prowokacyjnie? Tzn kto miał kogo prowokować? I czym? :)
Dla mnie VCB to taka sobie lekka historyjka, lekka nawet jak na Allena, w letniej scenerii i z takimi właśnie bohaterami. Oglądało się to bardzo przyjemnie. Nie zostało po tym wiele następnego dnia. I fajnie :)

Hm. Takie lekkie filmiki można oglądać raz do roku. Miło się to ogląda- przez pierwsze pół godziny. Nie wiem po co robić takie filmy ;) Prowokacyjnie, bo niby Katalonia, trójkąt miłosny , jakaś biedna Vicky, która wie czego chce, a tak naprawdę i tak nic nie wie.. Miało być gorąco i hiszpańsko, a mnie to wszystko śmieszyło. No ale to Allen, więc może dobrze. ;) Plus za muzykę !

Zapewne ze zbyt dużym bagażem po części nieuzasadnionych oczekiwań udałaś się na seans :)

hm. oglądałam w domu, nie oczekiwałam zbyt wiele, ale słyszałam tak wiele pozytywnych (nawet bardzo !) opinii z ust znajomych.. ;)