Piękna wieś pięknie płonie

Data:

Wojenny dramat spotka komedię, czyli paranoidalny klimat jaki tylko Serbowie oraz Bośniacy (skoro koniecznie muszą się dzielić) potrafią wytworzyć. Historia opowiada o tym jak dawni sąsiedzi, a przy tym najlepsi przyjaciele (popularni kumowie) wyrównują swoje rachunki, niosąc chwałę swojego narodu aż do Tokio. Główny bohater Milan leżąc podziurawiony w belgradzkim szpitalu wspomina w ciągu rwanych retrospekcji swoją młodość, poległych towarzyszy oraz traumatyczną sytuacje, kiedy jego oddział (cała plejada bałkańskich indywidualności) został otoczony w nieczynnym tunelu na obrzeżach jego rodzinnej wioski. W słodko-gorzkim rozliczeniu z przeszłością jednocześnie cały czas obmyśla plan jak dorwać „Turka” z sąsiedniej sali. Nawet zwinął już widelec pielęgniarce… To nie może skończyć się dobrze.

Ogląda się to nieco szybciej niż filmy Kusturicy mimo, że podobnie, jak można sądzić po tytule, krótko i dynamicznie nie będzie. Sceny batalistyczne nie pełnią tu tak istotnej roli, więc do ich wykonania nie sposób się przyczepić, za to ich absurdalność na długo pozostaje w pamięci. Podobnie jak dialogi rzucane przez specyficznie ukierunkowanych wojaków. Reżyserem jest Srdjan Dragojević, który już powinien być uznany za człowieka, którego filmu nie można przegapić („Rany”, niedawno goszcząca w kinach „Parada”). Jest to świetny kronikarz przemian na Bałkanach kreślący bardzo grube linie jak na kino popularne. Wracając jednak do typowej bałkańskiej rozrywki (rzucania oskarżeń) – „Undergroundowi” zarzucano proserbską wymowę chociaż Kusturica był wtedy muzułmaninem. Tutejszy reżyser jest natomiast Serbem i jedzie równo, a może i nawet bardziej po swoich niż po wrogu. Dziwny ten kraj – dużo łatwiej szukać winy w sobie? Doprawdy dziwny… Tylko dla ludzi, którzy zanosili się śmiechem wbrew twórcom na „Demonach wojny wg Goi” Władysława Pasikowskiego.