Polska solidarność okiem Fina

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Lato 80` w Gdańsku było gorące – powstał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”. Wie to każde polskie dziecko. O wcześniejszych protestach robotniczych polska młodzież uczy się w szkole. Przy okazji każdej rocznicy wybucha jakaś polityczna awantura, więc chcąc-nie chcąc Polak chłonie wiadomości dotyczące tej niezbyt odległej historii. Co było potem możemy obserwować do dzisiaj – skutki transformacji nadal są widoczne, a nawet się pogłębiają. Kapitalizm robi swoje. A tu nagle Fin robi film zderzający ze sobą ideały Sierpnia z latami odległymi od tego okresu o ponad ćwierć wieku.

Pierwsze pytanie, które nasunęło mi się w trakcie projekcji, na które potem uzyskałam odpowiedź od samego reżysera, to: Dla kogo został zrobiony ten film?

Dokument ten łączy zdjęcia z okresu strajku, skupiające się na trójce młodych ideowców, robotników czynnie uczestniczących w ówczesnych wydarzeniach w Stoczni ze współczesnymi zdjęciami ukazującymi dzisiejsze życie tych samych trzech mężczyzn. Na ujęciach z sierpnia 80` widzimy pełnych nadziei młodych mężczyzn, wierzących, że walczą w słusznej sprawie i jak już ją wywalczą to może być tylko lepiej. We fragmentach kręconych ponad 25 lat później widzimy, że ich historie poszły w zupełnie różnych kierunkach. Jeden z bohaterów filmu został dyrektorem fundacji związanej z NSZZ „Solidarność”, posłem na Sejm. Drugi nadal pracuje w upadającej Stoczni, tęskniąc za Polską Ludową, która była mu jak matka, dbała o niego np. poprzez liczne świadczenia dostępne robotnikom stoczniowym i ich rodzinom, dziś już niedostępnych (mieszkanie pracownicze, żłobek, szkoły, służba zdrowia). Trzeci ze strajkujący na dzień przed ogłoszeniem stanu wojennego został wysłany przez Solidarność z delegacją do Niemiec, skąd najpierw nie mógł, a potem nie chciał wracać. Do dziś mieszka samotnie w Niemczech, pracując w zakładzie mięsnym. Początkowo prowadził razem z kolegami z delegacji zagraniczne biuro Solidarności (wysyłał do Polski m.in. tusz do kopiarek), lecz gdy fundusze na ten cel się skończyły, musieli biuro zamknąć. Jego życiem rządzi rutyna. Przesiąknięte jest samotnością.
Film śledzi również machinacje przy sprzedaży Stoczni oraz rzuca niezbyt pochlebne światło na postać Lecha Wałęsy.

Czas na odpowiedź na pytanie, dla kogo został nakręcony ten film. Tak, jak podejrzewałam, idealnym widzem tego filmu nie jest Polak, lecz Fin. To się niestety czuje. Dla Polaka za dużo w nim oczywistości. My to wszystko wiemy. Nie umiem ocenić tego filmu z punktu widzenia Fina.

Obejrzane w ramach: