Gdy mleko matki określa smak życia...

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

„Jeśli czerwień oznacza pasję, to chcę zanurzyć się w twojej menstruacji” – peruwiański sposób na podryw pozostawia wiele do życzenia. Z pewnością też nie ośmiela kobiety, która ze strachu przed mężczyznami nosi w intymnym miejscu wypuszczające pędy warzywo. Tylko obrzydliwość może zniechęcić obrzydliwych…

Fausta wyssała z mlekiem matki gorycz życia. Według indiańskich wierzeń dziecko karmione „zastraszoną piersią” naznaczone jest piętnem bólu i niepokoju i ono właśnie ciąży nad młodą dziewczyną. Jedyne, co przynosi jej ukojenie, to śpiew, który łagodzi strach i żałość. Syrenia delikatność głosu Fausty kontrastuje z powagą uczuć, do których sama układa melodie, a subtelna szczerość śpiewu porusza do głębi.

Fausta cierpi z powodu gwałtu na matce, ale skrycie pragnie uwolnić się od bolesnej przeszłości. Godny pogrzeb starej Indianki ma być dla obu wyzwoleniem, odzyskaniem wolności, powitaniem ze światem. Nie łatwo jednak zorganizować pochówek w odległej Limie, gdy pieniędzy brakuje nie tylko na trumnę, ale nawet na transport. Mimowolnie więc zabalsamowane ciało zmarłej matki staje się świadkiem hucznych uroczystości weselnych, przy okazji ujawniających absolutny kicz i tandetę peruwiańskiej wioski i jej stylu życia. Z wielkim zdziwieniem ogląda się tę pustkę, zmagania z zabobonami, farsę rodzinnych rytuałów, zwłaszcza, że towarzyszy temu nastrój prostej szczęśliwości, nietkniętej filozoficznymi rozważaniami nad sensem życia. W tym swojskim galimatiasie młodziutka Fausta przeżywa wewnętrzne katusze, które są jednak częścią wędrówki ku wolności i oswojeniu z mężczyzną. Dobry ogrodnik wie jak sprawić, by roślina rozkwitła…

Film Claudii Llosy jest minimalistyczny, ale bardzo wydajny – pokazuje dużo w sposób subtelny. To kino symboliczne, osadzone w podejrzanie nieracjonalnych wierzeniach i rytuałach, ale dzięki temu ujawnia całe bogactwo peruwiańskiego folkloru – uniwersalnie prostego, ale kulturowo unikalnego. Zestawienie wiejskiego kramu rodzinnych bagatelek z powagą postaci Fausty uwydatnia uczucia kobiety skrzywdzonej i zalęknionej, ale jednocześnie spragnionej miłości, bezpieczeństwa i swobodnego oddechu. Chęć życia sprawia, że katharsis jest możliwy…

Zwiastun:

O, w końcu się w czymś zgadzamy :)
Jeśli podobało Ci się "Gorzkie mleko" to polecam też "Altiplano", które obejrzałem i na szybko zrecenzowałem na Tofifeście. Inna tematyka ale to samo Peru i ta sama aktorka, tym razem w bardzo ekspresyjnej roli.

michuk, to już drugi przypadek zgodności, zaraz po Bang Bang. ;)
Film sprawdzę z rozkoszą, choćby przez wzgląd na ekspresyjną rolę aktorki.

No i oczywiście trzeba polecić wcześniejszy film tej samej reżyserki, czyli Madeinusa, jeśli nie widziałaś. Również z rolą Magaly Solier.

Nie widziałam, będę szperać. Dzięki.
Jak tam Konono i Gonjasufi? Baba Zula była lepsza!

Madeinusa wyszła w Polsce na dvd. A Baba Zula zdecydowanie lepszy niż Konono i Gonjasufi. Jak dla mnie oczywiście :)

Tak właściwie to, co oznacza "Baba Zula"? Bo ja ją ukobiecam, a nie wiem, czy słusznie.
A propos devede, pamiętasz, że jakiś rok temu miałeś mi pożyczyć Aelitę? :)

Co to "zula", to nie wiem, ale "baba" to po turecku "ojciec" :)

Nie pamiętam, ale gdzieś to mam (nagrane z TVP Kultura) więc spoko. A co do Zula, to słownik googlowski podaje, że to kryjówka :)

Baba ojcem? No pięknie ;) Ojciec Kryjówka to już w ogóle abstrakcja. Zula to też arabskie imię żeńskie oznaczające "peace". Hm. ;)

Madeinusa nadpływa już do mnie z sieci, ale Aelitę bym kiedyś pożyczyła. I może kilka innych tytułów w razie Twojej hojności. Mogę obiecać konstruktywną post-dyskusję w geście wdzięczności ;))

Dodaj komentarz