Iwanow [Sputnik 2010]

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

"Iwanow" to pierwsza powieść Czechowa i jak twierdzi reżyser jej adaptacji "jest trochę o wszystkim, jakby autor sam nie wiedział co chce powiedzieć". To ciekawa odpowiedź, zwłaszcza że pytanie brzmiało "dlaczego właśnie Iwanow stał się tematem pana filmu?"

I może dlatego właśnie film trwa aż trzy godziny. "O wszystkim" nie da się opowiedzieć w pośpiechu. A jeśli nawet się da, to wychodzi z tego coś a'la "Tlen" Wyrypajewa. Czyli sztuka nowoczesna. A Wadim Dubrowicki jest pięknie staromodny. Nie ma więc przeniesienia akcji do dzisiejszej Rosji. Anna Petrowna nie tańczy na rurze, tylko gra na klasycznym kontrabasie, sciskając go zresztą jak kochanka w miłosnym tańcu, czemu nie należy się dziwić skoro mąż od roku traktuje ją jak powietrze, zajęty tragizowaniem na temat sensu życia. Wszystko jest tak jak powinno być w porządnym filmie kostiumowym. I może to właśnie sprawia, ze Iwanowa ogląda się tak dobrze.


Aleksiej Serebriakow jako Mikołaj Aleksjejewicz Iwanow

Fabuły streszczać nie będę. Kto nie czytał Czechowa ten głąb i niech się dokształca (ja na przykład nie czytałem). Napiszę tylko o głównej myśli, o ile jest jakaś główna myśl w tym filmie pełnym tragicznych mini-historii i ludzi którzy już dawno umarli, po świecie chodząc jakby z rozpędu.
No więc... główne pytanie jakie stawia film (i zapewne również książka) to pytanie o sens szczerości i non-konformizmu. Główny bohater stara się żyć zgodnie ze swoim sumieniem. Nie kłamie nawet jeśli drugą osobę powoli doprowadza tym do śmierci. Wybory jakich dokonuje w życiu idą na przekór konwenansom. Iwanow nie klika "dalej, dalej" jak nieświadomy użytkownik instalujący program komputerowy, lecz zastanawia się przy każdej opcji i wybiera tę, która wydaje mu się najkorzystniejszą (egoistycznie, z punktu widzenia własnego szczęścia). A mimo to (a może właśnie dlatego?) nie potrafi być szczęśliwy, a jego wybory okazują się w większości błędami. Może po prostu nie wie czego chce? A może przegrywa, bo sam jest częścią społeczeństwa pełnego konwenansów i wzorów zachowań, dla którego każdą decyzję łatwo uzasadnić wspomnianą wartością domyślną. Wyszedł za Żydówkę? Oczywiście dla pieniędzy. Zdradza ją? Dlatego, że odwróciła się od niej rodzina, a tym samym przepadły marzenia o fortunie. Tego typu uproszczenia stosują nie tylko głupawe ciotki, ale też młody i wykształony lekarz, który oficjalnie przyznaje że gardzi Iwanowem. Ostatecznie uproszczenie to wydaje się nawet stosować sam Iwanow. Do czego to wszystko zaprowadzi, nietrudno się domyśleć.

Film Dubrowickiego jest doskonale zrealizowany. Dawno nie słyszałem tak trafnie dobranej muzyki poważnej, podkreślającej doniosłość scen, bez często spotykaych w takich sytuacjach przesady i patosu. Doskonałe są też zdjęcia, a scena, w której szyba dzieli Iwanowa i Saszę (drugą kobietę pałającą do niego beznadziejną miłością), a ci mówią do siebie, nie słysząc się jednak nawzajem, przyprawia o dreszcze.


Wspomniana wyżej scena

Osobny akapit należy się pięknej odtwórczyni roli Anny Petrowny, Annie Dubrowskajej (zdjęcie) -- obecnej zresztą na sputnikowej projekcji, niestety mało popularnej wśród festiwalowiczów -- która oprócz tego że wyglądała zjawiskowo, grała jak z nut (i to nie tylko na kontrabasie).

[i to był właśnie ten akapit]

Nie jestem przeciwnikiem eksperytentów w kinie. Przeciwnie, zwykle stoję pierwszy w kolejce na obrazy wzbudzające kontrowersje treścią bądź formą, przełomowe lub nieudane, ale "jakieś". "Iwanow" zdecydowanie nie jest takim filmem, co nie znaczy że jest nijaki. To świetny przykład na to, że "stare dobre kino", stosujące tradycyjną narrację i montaż, bez operatora na siłę szukającego artystycznych ujęć, ma się bardzo dobrze i gdy odpowiednio sprawnie zrealizowane, nadal potrafi zainteresować i poruszać.

"Iwanow" to obok (jakże innego formalnie) "Żyć" to najlepszy film konkursowy festiwalu "Sputnik nad Polską". Warto poświęcić na niego 3 godziny i wybrać się do kina.

Szyba faktycznie genialna.

Mam niestety wrażenie, że "Iwanow" przepadnie w konkursie, właśnie dlatego, że jest za mało "jakiś". A wydaje mi się, że Żuławski, który siedzi w jury, lubi kino "jakieś". Może Sobolewski doceni, zobaczymy.

Widziałem 7 z 14 konkursowych filmów, jutro nadrobię jeszcze "Inne niebo". Z tych siedmiu najbardziej na nagrodę zasługuje moim zdaniem "Żyć", ale "Iwanow" jest równie dobrym filmem, jeśli da się w ogóle porównywać dwa tak różne obrazy.
Szansę ma też "Pochowajcie mnie pod podłogą" i "Ja", przynajmniej w głosowaniu publiczności.

Mam tylko nadzieję, że jury nie zasugeruje się nagrodami na znanych festiwalach i nie wybierze "Milczących dusz" ani "Jak spędziłem koniec lata". Mimo że oba filmy również oceniam jako dobre.

W ogóle cholernie dobry ten festiwal. W konkursie nie widziałem żadnego gniota, co na WFF czy ENH zdarza się mniej więcej co drugi seans.

Dodaj komentarz