Profil użytkownika miroe
Ciekawy scenariusz i momentami ładne zdjęcia. Wrażenie psują dłużyzny, statyczne ujęcia, w których nic się nie dzieje, a które nic nie wnoszą, niedobór dialogów (bohaterowie są nieomal autystyczni) i koszmarna "bucząca" muzyka. Ale specyficzny klimat jednak trzyma do końca.
Przekręt (miroe)
Dwanaście małp (miroe)
Mroczny, niepokojący, brudny i bardzo niejednoznaczny film. Drugie najlepsze dzieło Gilliama i druga najlepsza w karierze rola Willisa. Ale i tak ekran kradnie Pitt genialną rolą kompletnego świra. Choć kwestią otwartą jest, czy któryś z bohaterów świrem nie był.
Szalenie zabawna i niegłupia(!) komedia ze świetną rolą Murraya i uroczą (tutaj) McDowell. Jeden z moich absolutnie ulubionych filmów.
Polska, tfu, komedia. Śmieszna jak pogrzeb babci. Zagrana jak przez strażacką orkiestrę dętą z tegoż pogrzebu. O "reżyserii" nie wspomnę. Wkurzają do tego na siłę powpychani w epizody "celebryci", którzy delikatnie mówiąc nie pasują. No za cholerę nie pasują. Choć większość gra lepiej od Milowicza, któremu jednak imię Bolec jakoś wyraźnie pasuje.
Jedyne co podobało mi się (umiarkowanie) to kilka z potoku one-linerów.
Najlepszy film Ritchiego. Świetna pokręcona intryga, wzorowo poprowadzona i ładnie zmontowana. Do tego sporo dobrych charakterystycznych i mocno zakręconych postaci na czele z Mickey O'Neilem w wersji Pitta. I nawet to, że Statham ma talent aktorski na poziomie Keanu Reevesa nie przeszkadza tak bardzo.
Hitchcock wolał zaczyna od trzęsienia ziemi. Kubrick pokazuje, że lepsze efekty daje czasem powolne sączenie poczucia zagrożenia, by pod koniec uderzyć z całą mocą. Genialna reżyseria, świetne aktorstwo, niepokojąca muzyka i narastające szaleństwo. A scena z "twórczością" głównego bohatera jest absolutnie mistrzowska.
Niewiele razy widziałem, żeby tak świetnie zbudowany nastrój, tak kompletnie rozwalić w końcówce. Nagle atmosfera niedopowiedzenia i podświadomej grozy znika i widzimy coś na kształt diabła (nomen omen) wyskakującego z pudełka z wywalonym jęzorem i przy akompaniamencie pozytywki.
Niemniej oryginalny pomysł, Al Pacino i Charlize Theron oraz pierwsze 2/3 akcji dają w sumie bardzo solidny film. Warto.
Kenneth Branagh ekranizuje Szekspira - to zdanie jest znakiem jakości samym w sobie. Efekt tym razem to naprawdę dobra i zabawna komedia, w czym solidnie pomaga świetne aktorstwo. Z wyjątkiem Keanu Reevesa, który przypomina czarny charakter ze starej kreskówki.
Nieco fekalna i wulgarna, ale co najważniejsze śmieszna komedia (to ostatnio dość rzadkie). Aktorzy świetnie współgrają i doskonale wpasowują się w swoje role. Nawet P.Diddy daje radę ("You can't outrun me. I'm black"). Do tego przezabawne kawałki parodiujące rock i pop z końcowym "Furry walls" na czele. Czysta rozrywka.