nevamarja

napisała o Łowcy głów

„Łowcy głów” to ekranizacja powieści poczytnego norweskiego autora kryminałów – Jo Nesbø. Na temat adaptacyjnej wierności filmu się nie wypowiem, bo nie czytałam (kryminały to bodaj jedyne książki, których staram się unikać przed seansem), ale scenariusz skonstruowany jest świetnie. Jest intryga, jest napięcie, jest tempo, a niedociągnięcia, nawet jeśli jakieś są, nie obrażają inteligencji widza. Do kina poszłam skuszona kinem skandynawskim, nazwiskiem reżysera (Morten Tyldum kupił mnie kiedyś filmem „Kumple” i od tego czasu ma u mnie kredyt zaufania) i dwoma głównymi aktorami, których bardzo cenię – Nikolajem Coster-Waldau’em i Akselem Hennie. Obaj pasują do ról idealnie, zwłaszcza Hennie, który dysponuje dużym potencjałem komediowym. Ano właśnie. „Łowcom głów” daleko do klasycznych, mrocznych i dusznych kryminałów. Operują raczej klimatem komedii gangsterskich Guy’a Ritchie, a efekt końcowy to mistrzowskie połączenie drobiazgowości „Millennium” z cudowną absurdalnością „Porachunków”.

Odniosłem wrażenie, że jest właśnie mrocznie i duszno, to się z absurdem nie wyklucza, stąd humor. Świetnie się bawiłem i chyba właśnie o to chodzi. "Łowcy głów" to z jednej strony rozrywka niezobowiązująca, z drugiej zaś na tyle inteligentna, że po seansie nie czuć niesmaku.

Mrocznie i duszno to raczej u Hitchcocka. ;) Też się świetnie bawiłam, a jednocześnie mam poczucie obejrzenia naprawdę dobrego filmu. Chciałabym tak częściej. :)

Tak, ten film ma w ogóle spory potencjał komediowy. SPOILER: scena, w której zamaskowany g00wnem bohater wyjeżdża traktorem z dyndającym na bronie martwym psem położyła mnie na ziemię.