M E T A

Data:
Ocena recenzenta: 5/10

Najnowszy film Blackmirrora Bandersnatcha (znanego z roli Sherlocka i Dr Strange'a) ostatecznie okazał się dla mnie czymś zupełnie nieatrakcyjnym. Konstruując każdy tekst zawsze zakładam, że czytelnik będzie kumaty i nie będę musiał teraz tłumaczyć, dlaczego nie jest to w żaden sposób rewolucja (telewizji, czy medium), ponieważ gry wideo robiły to już dużo wcześniej i zdążyły się nauczyć robić to dużo lepiej. I w tym faktycznie jest problem, ponieważ jeśli twórcy spróbowaliby jakoś ten koncept rozwinąć, wznieść go na nowy poziom i rzeczywiście stworzyć kilka głównych linii fabularnych - mogłaby to być mała rewolucja. A tak zamiast okrzykiwanego w mediach progresu dostaliśmy właściwie regres tego, co znamy. Jeśli młodzieżowa historia z Life is Strange angażuje mnie bardziej swoją narracją, niż Black Mirror, to znaczy, że twoje medium robi to jeszcze źle.

I to jest dla mnie takie właśnie limbo pomiędzy normalnym oglądanie filmu a graniem w grę wideo z różnymi ścieżkami w fabule. W grze faktycznie nierzadko mamy kontrolę nad postacią, inventory i wszystkie te typowo "growe" rzeczy, więc czuję po prostu, że gram w grę. Tak jak kiedy oglądam film, wiem z czym mam do czynienia, tak tutaj całe to doświadczenie jest jakąś próbą bycia pomiędzy. I nie wiem do końca czy jest to dobre miejsce. I oczywiście ta "meta" trochę to wszystko tutaj ratuje, ponieważ ma to fabularny sens. Ok, spoko, z tym że co z tego? Ta meta tutaj jest jak rum w tych czekoladowych "kulkach rumowych", gdzie dodają go, żeby nie było czuć, że zrobione z lipnego/starego ciasta.

Przyznam też, że irytowało mnie trochę to "cofanie się w czasie", to już w ogóle traci imersję, ponieważ czujesz, że i tak nie masz kontroli nad decyzjami (hehe, meta). Z tym że te poboczne ścieżki są najczęściej tymi najbardziej atrakcyjnymi. Wiadomo, że wybierzesz "follow Colin" ponieważ jest pojebany i będzie coś ciekawego vs nudna sesja Sopranos u pani psycholog. Obrali tutaj znowu podkradniętą metodę z innego medium Bethesdy, gdzie zadania poboczne są bardziej interesujące od questa głównego.

I chociaż mi się nie podobał, raczej nie kłóciłbym się z osobami, które uznają go za niezły. Można się pobawić tymi zakończeniami, uśmiercać postacie, albo nie - powiedzmy, że jest ok. Z tym że sama ta historia mnie zbytnio nie zaangażowała, a forma jej w tym nie pomaga. Może, gdybym faktycznie mógł całość obejrzeć z wyborami bez potrzeby cofania się w tył - mogłoby być dobrze.

Zwiastun: