pielgrzym

napisał(a) o Bękarty wojny

Jakoś mnie mierzi takie podejście do historii.

Dlaczego mierzi?

I dlaczego zaraz "podejście do historii"?
Bękarty to taki komiks historyczny. Nie ma postaci, są super-bohaterowie. Aldo Rayne, Landa, Bear-Jew - to nie są ludzie z krwi i kości przecież.
Tarantino nie mówi nic o historii. Jedynie bawi się historią, żeby stworzyć film mniej o historii a bardziej o kinie. Przeznaczony dla miłośników kina, nie dla historyków.

Pod względem technicznym ok., aktorstwo dobre, ale sensu w tym niewiele. Potraktowanie historii to już w ogóle poniżej wszelkich norm. W ostatecznym rozrachunku, film zupełnie niepotrzebny. Wiem, że jestem w mniejszości, w zdecydowanej mniejszości, ale nikt mnie nie przekona, że jest to wielkie czy choćby średnie dzieło. Parodie można robić, ale nigdy nie stają się one kanonami. Jedyna głębsza myśl filmu, że hitlerowcy powinni do końca życia zostać napiętnowani za swoje zbrodnie, to za mało na ponad dwie godziny projekcji. Poza tym, jest to kolejny motyw zemsty w kinie - zemsty jako sprawiedliwości, jako obowiązku. Dlatego oceniłem "Bękarty..." tak mizernie. I podtrzymuję wniosek, do którego doszedłem kilka lat temu po obejrzeniu (chyba) wszystkich filmów Tarantino, że oprócz "Wściekłych psów" ten reżyser nie powinien filmó kręcić.

Przedostatnie słowo powinno być "filmów".