Dlaczego kobiety nie lubią zombie?

Data:

No właśnie. Dlaczego? Chyba znam odpowiedź na to pytanie. Dlaczego kobiety nie lubią tych kroczących z wolna krwiożerczych ghuli? Wydaje mi się, że głównym powodem jest to, że w śmierci z rąk, szponów i kłów tej niesławnej grupki nie ma nic romantycznego. Wyobraźcie sobie ponure zamczysko, w którym znać upływ czasu. W jego najgłębszych piwnicach znajduje się krypta, w której żyje uberprzystojny hrabia Dracula (tutaj Christopher Lee albo Gary Oldman). Kobiecie serduszko od razu zabije mocniej na myśl o ugryzieniu w szyję i uwieńczeniu związku z najlepszą partią Transylwanii. Spójrzmy choćby nawet na potwora z Laguny, który gustował w kobietach nie mniej niż krwiopijca z Karpat. Nawet śmierć z rąk potwora tak przeciętnego jak Wilkołak niesie za sobą jakiś mediawalny romantyzm. A co z zombie? Niezależnie od rasy, wiary, pochodzenia, narodowości, grupy etnicznej każdy zombie jest taki sam. Jest z wolna kroczącą w stronę jadalnego mięsa maszkarą, z którą spotkanie kończy się odgryzieniem kończyny (co paradoksalnie jest gorsze niż śmierć, bo kończy się przemianą w wojaka piekieł) lub pożarciem przy uprzednim rozdarciu na drobne kawałki. Nie ma w tym nic romantycznego. Przy ataku dotyka cię kilkanaście rąk, które są brudne, a w dodatku w stanie rozkładu. Zombiakom nie robi różnicy czy jesteś rozwiązłą fotomodelką czy świętoszkowatą kujonką. Potraktują Was na równi. Poprzez ich atak nie poczujesz się kimś specjalnym, kimś wybranym. Kobiety lubią być wynoszone na piedestał. Jedyne, co odnajdziesz w ataku zombie to flaki, krew, obgryzane kości, przerywane tętnice i wydłubywane oczy.
Jest jednak druga strona medalu. Często słyszę opinię, jakoby zombie nie były straszne. Otóż śmiem się nie zgodzić. Paradoksalnie są one najstraszniejszą możliwą formą potworów. Są kompletnie bezmyślne. Resztka "rozumu", którą posiadają pozwala im tylko na szczątkowe wykorzystanie zdolności motorycznych oraz na poszukiwanie ludzkiego mięsa. Nie można ich przekupić, nie można ich odstraszyć czosnkiem lub srebrem. Nie można z nimi pertraktować, nie można dla nich zdradzić. Nie można im grozić, nie da się ich zindoktrynować, zbuntować czy wytresować. Dracula ucieknie jak pokazać mu krzyż, wilkołak zginie dźgnięty srebrną strzałą, potwór Frankensteina to dobrotliwy myśliciel z ADHD, a w Freddiego wystarczy przestać wierzyć, aby zginął. Zombie można jedynie zabić strzałem w głowę. Nie boją się niczego oprócz ognia, który nie jest dla nich zabójczy dopóki nie uszkodzimy głowy. Nie posiadają własnego języka ani innej formy porozumienia oprócz instynktu stadnego, który każe im iść w stronę ofiary i przy nadarzającej się okazji gryźć, gryźć i jeszcze raz gryźć. Nie wiem jak Was, ale mnie to przeraża.
Więc następnym razem drogie panie, kiedy Wasz facet będzie chciał sobie obejrzeć film o zombie, zastanówcie się czy mu nie potowarzyszyć zamiast narzekać. Możecie odkryć w tych filmach jakieś drugie dno i nawet miło spędzić wieczór.

No, ja sobie wypraszam takie, choćby i żartobliwe, generalizacje!:) Bycie kobietą i jednoczesne lubienie filmów o zombie mogą występować w przyrodzie jednocześnie. Ba, można być kobietą, i absolutnie zgadzać się z faktem, że zombie są dużo fajniejsze (pod względem "przerażającości") niż taki ciapciak Dracula, co to wszystko robi, bo jest nieszczęśliwy.
Nie każda kobieta pragnie romantyzmu i wynoszenia na piedestał, zwłaszcza, gdy chodzi o zwyczajne oglądanie horrorów.
Jedyne, co mogłabym zarzucić filmom o żywych trupach, to fakt, że w lwiej części są takie same, co czyni je nudnymi gdzieś tak przy trzecim seansie.

Znam co najmniej jedną kobietę, która bardzo by się obraziła za taką generalizację -- nieraz już (po długich pertraktacjach) udało się jej mnie przekonać do obejrzenia kolejnego zombie-horroru, dochodzi powoli do tego, że mimo że nie lubię tego gatunku, staję się powoli jego znawcą :>

Trudno mi się odnieść do tej notki. Zawsze mdleję z obrzydzenia na filmach o zombie i nigdy nie mam okazji obejrzeć w/w odgryzania kończyn. Mdleję, nie rzygam, gdyż jestem delikatną, eteryczną i romantyczą kobietą.

Zapomniałeś napisać o jeszcze jednej, nad wyraz istotnej rzeczy - zombie nie mają gustu do ciuchów. Wampiry zawsze chodzą interesująco ubrane. Wilkołaki nie, ale przynajmniej preferują spacery przy księżycu. Rozumiem jednak, że pominąłeś ten fakt świadomie, gdyż taki znawca kobiecych serc w pewnością wie, jak wielka wagę przykładamy my, prawdziwe kobiety, do ubioru.

A romantyzm jest "mediewalny" :)

Jak rozumiem ukrytym wnioskiem z tej notki jest, że faceci lubią zombie, bo lubią być dotykani przez ręce w stanie rozkładu, mieć odgryzione kończyny i wydłubane oczy? :D

Sądząc z literackich i barwnych opisów, ukrytym wnioskiem jest, że faceci lubią oglądać filmy, w których zombie odgryzają i wydłubują różne rzeczy kobietom. ;)

Jesteście okropnie dwuznaczni :P

Na czym polega lubienie zombie? Sądzę, że nikt, czy kobiety czy mężczyźni, nie lubią kiedy gonią ich bezmózgie, brudne, cuchnące, żądne krwi i mięsa stwory.
Ale jako kobieta, muszę powiedzieć, że zombie są niezwykle...i brak mi tu polskiego słowa...więc powiem, że są bardzo "entertaining"! Dają dawkę czystej adrenaliny zmieszaną z obrzydzeniem, ale nieskażonej żadnym romantyzmem. Romantyzm nie musi być obowiązkowym czynnikiem żebyśmy cokolwiek polubiły, spłycasz nas! ;)
Pamiętam piękne czasy z dzieciństwa kiedy sikałam ze strachu grajac w moją pierwszą grę - Resident Evil. Mam do zombiaków sentyment ;)

Dodaj komentarz