PLASTIKOWA ŻELAZNA DAMA

Data:
Ocena recenzenta: 4/10
Artykuł zawiera spoilery!

Koszmarnie naiwny, ze źle rozłożonymi akcentami i do tego nakręcony za pomocą banalnych i ogranych motywów filmowych, taki jest film „Żelazna Dama”, biografia Margaret Thatcher, pierwszej kobiety na stanowisku Premiera Wielkiej Brytanii. Swój urząd piastowała przez trzy kadencje.


Hegel pisał o tym, że są dwie perspektywy opisywania wielkich postaci historycznych. Pierwsza pokazuje bohatera jako osobę wybitną, unoszącą się wysoko ponad ludzkością, która zrozumiała i wykonuje polecenia „ducha czasu”, która pcha historię naprzód. Druga perspektywa, nazywana przez Hegla lokajską, pokazuje wielkiego człowieka od strony jego małości, słabości i tego, co wspólne wszystkim ludziom. Lokaj nie jest na polu bitwy, gdzie Napoleon pokonuje trzech europejskich władców, lokaj widzi brudne skarpetki Cesarza, to jak Napoleon beka przy stole i ,że łapię kobiety ordynarnie za pośladki.
Film „Żelazna Dama” to film opowiedziany przez lokaja, który ma ambicje bycia historykiem. Ponieważ nie zna warsztatu metodologii nauk historycznych, a do tego brak mu inteligencji i zdolności do zrozumienia wielkości wielkiej osobowości, to w efekcie dostajemy historie, która ukazuje Thatcher, albo jako niedołężną staruszkę, albo jako jej mityczny obraz, wizerunek Żelaznej Damy. W tym filmie niema Thatcher prawdziwej. Ludzkiej, ale i wielkiej.
Film nie jest na tyle długi by można było trwonić czas. Zastanawia więc, po co straconą 1/3 czasu na pokazanie Thatcher jako stetryczałą, pozbawioną zdolności intelektualnych kobietę? Thatcher jako staruszka nie różni się niczym od innych staruszek, jest tak samo jako one, zagubiona i samotna, a intelektualnie zdolna tylko do wspomnień i biadolenia o oczywistościach. Dlaczego więc poświecono tyle czasu na zwykłą staruszkę, zamiast wykorzystać ten czas by pokazać giganta politycznego? Chyba dlatego, że scenarzysta nie udźwignął wielkości Lady Thatcher, i zamiast filmu o wybitności Żelaznej Damy, został stworzony sentymentalny utworek o samotności i nieugiętej sile woli. Film chwyta tylko to, co najłatwiejsze do uchwycenia - charakter Thatcher - pomijając takie nieciekawe rzeczy jak jej umysłowość czy kuchnia polityczna.
Część filmu poświęcona starczemu okresowi życia Thatcher jest nieciekawa, ale co gorsza, część filmu ukazująca jej biografie polityczną, również jest taka sama. Banalna, pozbawiona dramatyzmu, która ukazuje Thatcher tylko w jej mitycznym wcieleniu. Więcej o niej mówi nam słownik historii dla gimnazjalistów, niż ten film.
Okazuje się, że wzór działania na to, by stać się wielką postacią historyczną jest zachwycająco prosty. Wystarczy przeczytać dwa rozdziały z „Bogactwa i nędzy…” Adama Smitha, „Wolny wybór” Friedmana, dodać do tego sentymentalny patriotyzm, a idee powstałe w wyniku takiej mieszanki zagipsować, następnie oblać betonem, i zrobić z nich niepodważalny dogmat wiary. Koniec. Nie potrzeba ci wysokiego IQ, tylko kilka cytatów z wolnorynkowej biblii.
Thatcher w tym filmie pokazana jest jako prosta i zakompleksiona dziewczynka, zapatrzona w ojca - prostego sklepikarza - którego tezy polityczne są raczej produktem jego wiary niż analizy, która posiada jedyne silną wolę i pozbawioną współczucia dla biednych osobowość. A, i jeszcze jest w pełni oddana służbie publicznej. Nie ma w niej nic ludzkiego, ale też nic wybitnego. Jest tylko terminatorem filozofii neokonserwatywnej. Nie posiada zdolności do wątpliwości, jej horyzont intelektualny jest ciasny i zamknięty. Mogła by nagrać swoje decyzje na kasetę magnetofonową, a ministrowie przychodzący do niej po rozkazy, włączali by tylko magnetofon i odtwarzali nagranie. Wprawdzie Thatcher kilkukrotnie w trakcie filmu mówi o trudnych decyzjach, jednak nie sposób zobaczyć tego trudu. Wydaje się raczej, że Żelazna Dama zna już odpowiedz w połowie zadawanego jej pytania o to, co należy zrobić. I nie dlatego, że jest aż tak bystra, tylko dlatego, że jest uparta i dogmatyczna, a przez to samotna. Wydaje się wręcz, że intelektualnie sprawna jest dość słabo. Porównać atak na Falklandy z atakiem na Pearl Harbor, to jak porównać kaszankę z kawiorem.
Czasem film, pomimo braku wyrazistego i ciekawego bohatera, broni się historia którą opowiada. Niestety , nie w tym przypadku. Film pozbawiony jest wglądu do kuchni politycznej, bramy świata polityki są mocno zaryglowane. A dramatyzmu w nim brak. Widzimy tylko skutki, efekty działań, same zaś działania są pominięte. W jednej scenie Thatcher przy blacie kuchennym mówi o tym, że chce zostać liderem partii, następnie mamy sceny wypełnione banałem o tym, że coś można zmienić tylko posiadając władzę, i nagle Thatcher jest premierem. I co najciekawsze, nadal jest samotna, nadal nikt jej w partii nie popiera, nie ma za sobą żadnej „spółdzielni politycznej”, jednak wybrana została najpierw przywódczynią konserwatystów a następnie Premierem UK. Podobnie jest gdy dostaje się do parlamentu, tez nie widzimy kampanii, walki politycznej z przeciwnikami, tylko zostaje nam ogłoszone, że pani Thatcher została parlamentarzystką.
I od strony realizacji film nie odbiega od poziomu swojej historii. Wszystkie kadry i ujęcia są oczywiste i zgrane. Samotność ukazana jest za pomocą pustych krzeseł przy pani Premier, gdy ta siedzi w izbie parlamentarnej. Jej inność ukazuje kadr, kręcony z góry, gdy wszyscy parlamentarzyści ubrani są na ciemno, a tylko młodziutka Thatcher ubrana jest w niebieską garsonkę. Gdy chce się pokazać ją jako męża stanu, pokazuje się Thatcher pochyloną nad atrapą pola bitewnego. Ja miałem ciągłe filmowe deja vu.
I nieśmiało aż zły się cisną do oczu, gdy widzi się jak wiele geniuszu i pracy poświęciła Meryl Streep, dla tak słabego filmu.
Film „Żelazna Dama” nadaje się tylko do puszczania na obozach dla małoletnich konserwatystów, ku pokrzepieniu ich serc.

Zwiastun:

Chcę iść na ten film, żeby popatrzeć na geniusz Meryl. Więc chyba i tak pójdę, bo geniusz Meryl tu występuje :) .

Ja polecałbym po raz drugi, albo trzeci, albo i czwarty, zobaczyć "Wybór Zofii". Tam tez występuje geniusz Meryl, i nawet nie będe pisał, że jest lepszy od Żelaznej Damy, bo to zupełnie inna liga. A Thatcher lepiej pooglądać na You Tubie, tam scenarzyści dali jej więcej humorystycznych linijek.
http://www.youtube.com/watch?v=8jCrY6pQV8U

"aż zły się cisną do oczy", chyba byłeś bardzo zły pisząc te słowa ;)

Twórcy poświecili piękną i dramatyczną historie Margaret Thatcher i geniusz Meryl, by zrobić film o starusze, która ma poglądy i zamknięty świat jak słuchacz Radia Maryja

Tak, wiem, przeczytałem Twój tekst, zwracałem Ci tylko delikatnie uwagę na drobną literówkę :)

Dopiero teraz wyparowały zemnie emocje i jestem w stanie ją dojrzeć, dzięki. Jutro sekretarka wyśle kwiaty z podziękowaniami:)

Dodaj komentarz