Gazele

Data:

Na trwającym właśnie w Internecie My French Film Festival można obejrzeć za darmo i legalnie bardzo ciekawe francuskie produkcje, wśród których znalazły się również „Gazele”. Film wyreżyserowany przez Monę Achache (Jeż) to dość nietypowa francuska komedia, momentami bardzo przypominająca kultowy serial „Sex and the City”. W przeciwieństwie do amerykańskiej produkcji, „Gazele” zdają się pokazywać widzom jednak nie pełną uroku, luksusową wersję romansów singielki z wieloma partnerami i miastem, ale dość prawdopodobną wersję tego, co się dzieje, gdy trzydziestokilkuletnia kobieta postanawia nagle rozstać się z dotychczasowym (i jedynym) mężczyzną w swoim życiu i rozpocząć wszystko od nowa.

Powodem rozstania głównej bohaterki Marie (w tej roli współautorka scenariusza, Camille Chamoux) z jej chłopakiem jest pozornie tylko brany właśnie kredyt hipoteczny. Możemy się domyślać, że w związku nie jest dobrze już od dawna, a obserwująca swoje rówieśniczki w podobnej sytuacji Marie, nie chce być kolejną bezrefleksyjnie przeżywającą swoje życie stereotypową żoną i matką. Co zatem robi? W środku nocy pakuje walizkę i rusza w miasto. Od tej pory ta skromna i niepozorna pracownica urzędu pośrednictwa pracy zaczyna powoli zamieniać się w świadomą siebie i swoich potrzeb nowoczesną kobietę. „Gazele” to pozornie tylko chaotyczny zapis zmian, jakim podlega Marie i jej koleżanki. Dzięki tym kobietom możemy poznawać blaski i cienie bycia samotną po trzydziestce. Oczywiście kobiety w związku także znajdą tu coś dla siebie. Dość okrutny ale szczery ich obraz jest wymalowany w tej komedii z dużą wyrazistością.

„Gazele” to tzw. babski film na babski wieczór, który spokojnie zastąpi w tej roli polskie „Lejdis”. Spodoba się szczególnie osobom o niezbyt wysublimowanym poczuciu humoru, lubiącym szybkie tempo i pocieszenie, jakie daje filmowy obraz dziewczyńskiej solidarności. Ukazana w tej komedii grupa kobiet jest zróżnicowana i barwna. Są dziewczyny starsze i młodsze, matki i rozwódki, no i jest Marie, która dopiero zaczyna rozumieć, czym dla kobiety jest życie w pojedynkę. Po kilku próbach polowania na mężczyzn i paru nocach spędzonych z atrakcyjnymi drwaloseksualnymi brodaczami, dociera do niej, że zamieniła jedną udrękę (nudnego życia z kimś kogo nie kochała) na inną (szukania partnera wśród mężczyzn, którzy albo są bardzo dziwni, albo wolą młodsze i ładniejsze). Z dylematami tej bohaterki mogą swobodnie utożsamiać się singielki, rozwódki oraz przyszłe żony na całym świecie i pod tym względem jest to uniwersalna postać kobieca. O sławnej Carrie Bradshaw z „Seksu w wielkim mieście” trudno by było powiedzieć to samo, bo do bycia wolną w jej stylu potrzeba olbrzymich funduszy. Marie reprezentuje zwykłe dziewczyny z przeciętnym wyglądem i nieciekawą pracą, które też mogą nie wiedzieć, co z sobą zrobić. Bez pieniędzy, bez znajomości i z jedną walizką… Chyba każda z nas znalazła się kiedyś w podobnej sytuacji, dlatego też, choć bohaterki filmu „Gazele” nie grzeszą nadmierną inteligencją, a momentami mogą wręcz denerwować (mnie osobiście irytuje taka rozkrzyczana, egzaltowana, napastliwa kobiecość), to zdecydowanie warto obejrzeć ten film. Moim zdaniem to cenny głos w dyskusji o samotności wśród tłumu i trudnych życiowych wyborach.

Komedię Mony Achache warto obejrzeć również ze względu na ciekawy sposób opowiadania historii. Reżyserka nie bawi się w tłumaczenie motywacji swoich postaci, nie wchodzimy im do głowy, lecz otrzymujemy za to ciekawie zmontowane sceny, wyjaśniające wszystko wystarczająco dobitnie. Retrospekcje dynamicznie i zabawnie odtwarzają sposób myślenia Marie. Podejrzewam, że wielu osobom może spodobać się również alkoholowo-budowlany wątek polski, którego personifikacją jest imigrant Janusz (Maciej Patronik). To tanie zagranie, ale przyznam, że postać budowlańca w dresie, swetrze i laczkach, słuchającego disco polo, przekąszającego ogórki i pijącego jak tylko stereotypowi Polacy potrafią, rozbawiła mnie do łez.