To nie jest recenzja 'Shutter Island'.

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Ponieważ trudno napisać coś nietrywialnego na temat tego filmu bez jakiegokolwiek spoilera. Zamiast mówić o filmie, postaram się więc tylko ostrożnie podzielić z moimi wrażeniami z czasu seansu i po.

Scorsese nie popełnia złych filmów, można sobie więc pozwolić na luksus nie czytania niczego przed wybraniem się do kina i odbierania filmu czystym umysłem. Rzeczywiście, reżyseria, aktorstwo i kinematografia trzyma poziom i nie można się do niczego przyczepić. W takich sytuacjach najczęściej wszystko rozbija się o historię, na której opiera się film - przyjrzymy się jej więc:

- Thriller, by działał, potrzebuje stopniowo odsłanianej tajemnicy, najlepiej jeśli rzuca nowe światło na już znane fakty: jest, choć ewidentnie niektóre elementy są naciągane.

- Czy ma coś nowego do powiedzenia lub pokazania? Jak pewnie już wiecie ze zwiastuna lub opisu producenta, ważnym wątkiem jest walka Di Caprio o utrzymanie zdrowia psychicznego. Bardzo obiecujący temat, tale trudny - dla odniesienia efektu nie wystarczy tylko poprawna gra i reżyseria. Moim zdaniem zabrakło dłoni mistrza, jak we 'Wstręcie', 'Spellbound' czy 'Lokatorze' (celowo podaję tytuły o niezbyt zbliżonej fabule, by nie psuć odbioru). Stan psychiczny człowieka można naprawdę oddać dużo bardziej przekonywująco, niż tylko pokazująć jego mary i widziadła, choćby jak w 'Na Wylot' ('Kan door huid heen') czy 'Unspoken' pokazywanych na Warszawskim Festiwalu Filmowym w tym roku

- Czy trzyma w napięciu? Scorsese tutaj nie udało się się mnie porwać. Może przez zbyt wyraźne operowanie efektami dźwiękowymi i kamerą, gdyż proste manipulacyjne tricki działają na mnie często odwrotnie.Ostatecznie, przez pierwszą część film budował moje oczekiwania wobec siebie, po to by w drugiej połowie je nieco zmniejszyć, kiedy wydawało mi się, że znam już wszelkie możliwe zakończenia.

Jeśli oczekujecie porządnego thrillera, zapraszam - nie pozwólcie tylko wejść zbyt wysoko swym oczekiwaniom.

Zwiastun:

Nie, no jest lepiej - taki film miesiąca powiedzmy. Znaczy, zakładając, że nie startuje w tym samym czasie co Ghost Writer.

Z tych dwóch filmów wolę jednak Scorsese. Może chodzi o rdzeń fabuły - u Polańskiego political fiction, którego atrakcyjność opiera się głównie na aluzyjności, u Scorsese czarny kryminał, który sam o własnych siłach musi zaangażować widza.

Oba filmy nie wnoszą wiele nowego do kinematografii, są raczej klasyczne, ale stylistycznie różnią się od siebie. Ghost Writer jest raczej elegancki, lekki i dowcipny, Shutter Island mroczny, intensywny i trochę psychodeliczny. Nie ukrywam, że ten drugi klimat odpowiada mi bardziej. Polański jest może bardziej błyskotliwy, ale ja lubiłam Cape Fear i cieszę się, że Scorsese nakręcił znów thriller zamiast kolejnego filmu o gangsterach. :)

Ja zdecydowanie preferuję Ghostridera.

'Wyspa' wcale mnie tak mocno nie zaangażowała - po części dlatego, że nie wybija się w moich oczach powyżej pewnego poziomu przyzwoitości, nie czuć tak ręki mistrza jak u Polańskiego, a po części ze względu na gatunek. 'Wyspa' nie daje takiego poczucia realizmu jak 'Widmo', co w połączeniu z zastosowaniem raczej oklepanych środków dla budowania nastroju, spowodowało, że oglądałem ją z większym dystansem i mniejszym zaangażowaniem.

Dla mnie Polański zrobił film mniej równy, ale z którego bije geniusz, natomiast Scorsese nakręcił kawałek porządnego kina, bez specjalnych wad, ale też bez niczego, co mogłoby ten film uczynić wartym odnotowania w historii.

Właśnie przymierzam się do "Lokatora" - ciekawa jestem, czy Ghost wytrzyma porównanie. Mam uporczywe wrażenie, że o ile Polański nadal deklasuje wszystkich poziomem reżyserii, o tyle sam film to nie jest wielkie kino przez duże W i K ze względu na niespecjalny poziom adaptowanej powieści.

Scorsese co prawda też nie zrobił jakiegoś historycznego dzieła, ale to i owo jest w nim interesujące na poziomie fabuły - może nawet podejmę się karkołomnego zadania i napiszę to i owo na ten temat omijając rafy spojlerów.

"Ja zdecydowanie preferuję Ghostridera" - freudowska pomyłka? ;D

Ojej, zażartować nie można?

A ja doceniam Szater Ajlend, bo mimo pewnych ogranych chwytów wciągnął mnie i zaskoczył na koniec. Może to jest kwestia tego, że nie miałam aż tak wygórowanych oczekiwań.

Mnie też przed seansem trochę sprowadzono na ziemię. Gdybym spodziewała się nie wiadomo czego, może byłabym rozczarowana.

Właśnie pisałem, że nic o filmie nie wiedziałem wybierając się na niego, więc również niczego wielkiego się nie spodziewałem, bo nie należę do zażartych wyznawców Scorsese, a film i tak pozostawił poczucie niedosytu. Jest dobry, ale nie wyróżnia się w skali roku.

Uważam, że w skali roku bardzo się wyróżnia. Obok Autora widmo to najlepszy tytuł jak na razie. Bardzo ciekawie zapowiada się też nowy Nolan ( http://filmaster.pl/film/inception/ ). Zeszły rok należał do kina s-f, czyżby ten stał pod znakiem znakomitych thrillerów ?.

Dodaj komentarz