TONGARIRO RELEASING : Zupełnie inny weekend / Weekend

Data:

Każdy miewa chwile jakiejś niemądrej tęsknoty, kłopotów, poczucia straconego czasu, samotności. W takich chwilach inna osoba może przynieść pocieszenie i uśmiech. Ta potrzeba więzi z drugim człowiekiem leży gdzieś w pierwotnej naturze i jest motorem nawiązywania kontaktów. Innym elementem popychającym w stronę drugiej osoby jest odczuwana konieczność rozładowania napięcia seksualnego. Oba te elementy istotnie wpływają na zachowanie każdego człowieka.

Andrew Haigh znany był dotychczas jako asystent przy produkcji „Gladiatora” i „Helikoptera w ogniu”. „Zupełnie inny weekend” jest jego reżyserskim debiutem fabularnym. Fabuła filmu jest pozornie banalna – chłopak poznaje w gejowskim klubie innego chłopaka, spędzają wspólnie noc i między nimi zaczyna rodzić się uczucie. Ale ten film wykracza poza schemat gejowskiego love story. Według słów reżysera nie mówi tylko o byciu gejem, ale o zdefiniowaniu swojej odmienności seksualnej w życiu prywatnym i publicznym.

Protagonistami są Russell i Glen. Russell jest ratownikiem pracującym na miejskim basenie mieszkającym samotnie na 14. piętrze blokowiska w Nottingham. Jego jedynym przyjacielem jest Jamie – żonaty i dzieciaty rówieśnik z czasów wspólnego dzieciństwa w domu dziecka. Glen jest pracującym w galerii artystą nie kryjącym się ze swoim homoseksualizmem, posiadającym wielu znajomych i przyjaciół. Obaj są świadomi dzielących ich różnic, „bycia w różnych ligach”. Łączy ich tylko orientacja seksualna i wspólnie spędzona noc. Właśnie ta noc jest początkiem rodzącej się między nimi więzi. To potrzeba więzi popycha ich ku sobie, wypełnia ich samotność, a wspólny seks zbliża ich jeszcze bardziej. Doświadczenie odmienności seksualnej zmusza obu do psychicznej samoobrony. Russell musi pokonać w sobie rezerwę, Glen – nieufność. Seks jest łatwy. Miłość jest trudna. W ostatnich minutach mężczyźni są na tyle bliscy, że ich nieuchronne pożegnanie nabiera cech tragedii. Mają za sobą wspólnie spędzony weekend od poznania w klubie „Propaganda” do rozstania na platformie peronu dworca kolejowego. Jednak ich wzajemna relacja daleka jest od prezentowanego w ambitnych filmach gejowskich doświadczenia tragizmu lub męczeństwa. Są raczej zwykłymi ludźmi prowadzącymi zwyczajne życie, których drogi na pewnym jego etapie skrzyżowały się ze sobą. Klasyczny finał pożegnania na dworcu kolejowym ze sceną pocałunku na peronie wśród uwag o „pieprzonych pedałach” bardziej niż coming-out stanowi rezygnację z niemożliwego do spełnienia uczucia. Scena przypominająca w konstrukcji zakończenie komedii romantycznej ma wymowę pesymistyczną. Notting Hill w Londynie nie jest przecież tym samym co Portland w stanie Oregon. Love story niekoniecznie musi kończyć się dobrze, a szczęśliwa miłość niekoniecznie musi trwać aż po grób.

To bardzo kameralny film zagrany przez dwóch bardzo dobrych aktorów. Czy byłby tak wysoko oceniany, gdyby jego postacie byłe heteroseksualne? Chyba nie. Jego siłą jest pytanie o stosunek do homoseksualizmu w kulturze popularnej. Zawiera się ono przede wszystkim w projekcie artystycznym Glena polegającym na nagrywaniu jego partnerów seksualnych swoich wrażeń po wspólnej nocy. Zgodnie z jego słowami kiedy najpierw uprawia się seks z kimś, kogo się nie zna, to staje się białym płótnem i dostaje się możliwość projekcji na to płótno obrazu, jakim chce się być. Trzeba wtedy odpowiedzieć na pytania – kim chcesz być, kim naprawdę jesteś, co cię powstrzymuje od bycia osobą, którą chcesz się stać. Czy przeciętni heteroseksualiści potrafią to zrozumieć? Ludzie wolą zobaczyć morderstwa, uchodźców czy gwałty, gdyż te należą do ich świata. A przecież i oni powinni porozmawiać o ostatniej nocy, aby uświadomić sobie, jak chcieliby spędzić jutro.

Krajobraz Nottingham stanowi niemal doskonałe tło dla fabuły. Ciężkie burzowe październikowe chmury są jak ciężkie skłębione zasłony jakiegoś pomieszczenia, do którego od czasu do czasu docierają przebłyski słońca. Nawet sceny we wnętrzach wyglądają na zachmurzone. Zdjęcia Urszuli Pontikos są piękne, kamera prowadzona jest powoli umożliwiając dokładną obserwację i wytwarzając szczególny nastrój. Ujęcie Glena spacerującego po ścieżce obserwowanego przez Russella z mieszkania powyżej jest dopracowane w każdym najmniejszym szczególe. Podobnie prezentuje się scena rozmowy w kuchni, gdy najpierw widać odbicia postaci w płytkach, a potem widać ich panoramowanie i doprowadzenie postaci w ramki. W niektórych momentach można odnieść wrażenie niemal dokumentalnego zapisu kamery.

Na szczególną uwagę zasługuje ścieżka dźwiękowa z muzyką Jamesa Edwarda Barkera zawierająca też kilka piosenek innych wykonawców. Na pierwszy plan wybijają się utwory Johna Granta „I Wanna Go To Marz” i „TC And The Honeybear”, które obrazują stan umysłu Russella. Podobnie utwór grupy The Antlers „I Don't Want Love” przedstawia stan umysłu Glena. Daje to efekt wzmocnienia oglądanych scen.

„Zupełnie inny weekend” porusza trudną tematykę, chociaż sprawia wrażenie filmu lekkiego z improwizowanymi dialogami. To film świetnie zagrany i wyreżyserowany. Jego największą siłą jest perfekcyjna autentyczność przedstawionych relacji. Takiej autentyczności nie da się łatwo zapomnieć.

Zwiastun: