Wkraczając w pustkę / Enter the Void

Data:

Podobno człowiek został stworzony przez boga na jego obraz i podobieństwo. Dlatego życie staje się ustawiczną wędrówką ku doskonałości i naśladowaniem stwórcy. Środkiem do tego celu jest harmonia, symetria i naturalność. Przyjście na świat to powołanie przez stwórcę do życia, a śmierć zjednacza z bogiem. I nie ma znaczenia, czy dotyczy to wierzeń europejskich chrześcijan, czy tybetańskich buddystów.

Gaspar Noe - Argentyńczyk z pochodzenia, Francuz z wyboru w swoim filmie "Enter the Void" przedstawia odmienną koncepcję życia i śmierci. Życie to forma istnienia. Wystarczy wcisnąć przycisk z napisem "Enter". Śmierć jest końcem istnienia po którym następuje pustka. Cała reszta to tylko otoczka dobudowana przez ludzką wyobraźnię. Życie jest monotonne, nudne i bezsensowne. Dlatego zburzenie harmonii nabiera sensu, gdyż pozwala na wypełnienie bezbarwnego życia kolorami.
Film rozpoczyna się napisem "Enter" na czarnym tle ekranu, a po chwili ten sam napis błyszczy jaskrawożółtym neonem gdzieś w sercu pulsującego nocnym życiem Tokio. W mieszkaniu naprzeciw neonu wegetuje Oskar - dealer i narkoman, który sam eksperymentuje z substancjami o działaniu psychedelicznym. Jego siostra Linda pracuje jako tancerka, a raczej striptizerka w klubie erotyczny należącym do jej seksualnego partnera o imieniu Mario. Jest jeszcze kumpel Oskara Alex zafascynowany Tybetańską Księgą Umarłych (choć jego pasja wydaje się być wybiórczo powierzchowna), cyniczny hurtownik dragów Bruno (gej o perwersyjnym dominującym usposobieniu), nastolatek Victor zaopatrujący się w narkotyki u Oskara i mnóstwo innych mniej wyraźnych postaci. Już na początku filmu Oskar ginie zastrzelony przez policję w brudnej toalecie knajpy o znaczącej nazwie "Void" ściągnięty tam przez Viktora w akcie zemsty za uprawianie przez Oskara seksu z jego matką. Pozostałą część filmu wypełnia wędrówka duszy nad tokijską dzielnicą nocnego życia wypełnionego seksem i dragami. Świat ogląda się z perspektywy Oskara, który cały czas pełni funkcję narratora. Jego samego widać tylko raz w lustrzanym odbiciu przed wyjściem z domu do miejsca swojej śmierci, a także jako zwłoki w jakimś płodowym ułożeniu obejmującym muszlę klozetową w ponurej toalecie knajpy. Od tego momentu kamera wędruje razem z duszą Oskara obserwując wszystko z góry. Świat ukazany jest w mrocznych barwach, a jedyne jaśniejsze ujęcia dotyczą retrospektywy. Pełno w nim pulsujących stroboskopowo świateł i głośnego hałasu. Reżyser z premedytacją stara się pobudzać wszystkie zmysły widza jakby dążąc do jego zmęczenia. Stwarza w ten sposób unikalną psychedeliczną atmosferę pozwalającą doświadczyć dźwięków i obrazów dostępnych jedynie dla osób w trakcie narkotycznie wywołanych halucynacji.

Mnóstwo tu scen obrazujących seks. Kontakty między kobietą a mężczyzną niemal ociekają brutalnością i przemocą. Jednak ukazanie scen seksu lesbijskiego wypełnione jest łagodnością i miękkością. Im bliżej końca filmu, tym bardziej rozmywa się realizm scen, a zaczyna dominować technika komputerowa. Widoczne jest to zwłaszcza w scenie aborcji, gdzie widać cały płód w krwawej kąpieli nerkowatej miski przy niemal sterylnej czystości otoczenia, co kłóci się z wcześniejszym przedstawieniem okoliczności skrobanki. Reżyserowi nie zależało na pokazaniu realiów, a raczej na zaszokowaniu tematem i stroną wizualną. Potwierdza to wygenerowana komputerowo scena przedstawiająca penisa w trakcie stosunku widocznego od wnętrza pochwy do samego momentu orgazmu. Wbrew pozorom takie przedstawienie nie spełnia jednak kryteriów pornografii, nie jest w stanie wywołać u widza jakiegokolwiek podniecenia, a raczej obrzydzenie sprawami ludzkiej seksualności. Poza tym pornografia opiera się na prostej fabule, a oglądany film poza początkiem jest niemal zupełnie fabuły pozbawiony. Dominuje forma dopracowana niemal do perfekcyjności. Niemniej końcówka filmu przestaje już interesować i szokować, wymęczony widz ma prawo zacząć się nudzić. I wtedy pojawia się jeszcze scena porodu, a po niej napis "The Void" na czarnym tle ekranu. Czy napis ten dotyczy oglądanej przez ponad dwie godziny wędrówki duszy? A może raczej chodzi o życie, które właśnie dopiero się zaczęło? Czy pustka to stan czekający człowieka po śmierci, czy może przez całe jego życie?

Gaspar Noe wydaje się ukazywać w swoim filmie jakiś szczególny rodzaj mistycyzmu w jakiś szczególnie prowokujący sposób. Nie udziela odpowiedzi na żadne pytania. W swoich wywiadach zaprzecza zamiarowi szokowania widza. Podkreśla natomiast czystość miłości i aktu seksualnego. Seks ulega splugawieniu i odarciu z piękna dopiero przez jego interpretację. Gwałt jest rewersem miłości. Czy przy takiej interpretacji pustka jest rewersem życia i śmierci?

W filmach Gaspara Noe najfajniejszy jest jednak Gaspar Noe.

Jakoś ciężko mi jednak wyobrazić sobie pustkę. Myślę, że stąd cały problem.

mam podobne odczucia do recenzentki.

Akurat jestem po seansie co do recenzji to podzielam poglądy, a co do zakończenia to moim zdaniem chodzi o próżnię nie pustkę, końcowa scena po której jest napis THE VOID wg mnie oznacza wkładane dziecko do inkubatora to chyba jasne, że to jest tak owa Próżnia( pustka ).

Dodaj komentarz