Wyśnione miłości / Les amours imaginaires

Data:

"Imaginaire" to po francusku urojony, wyimaginowany, wymyślony, nierealny, fikcyjny. Film Xaviera Dolana pokazany na festiwalu w Cannes 2010 w sekcji Un Certain Regard, wyświetlany w Ameryce pod tytułem "Heartbeats" trafia na ekrany polskich kin 15 października 2010 roku pod tytułem "Wyśnione miłości". Ta pełna emocji opowieść o buzujących uczuciach miłości i przyjaźni pokazana jest z perspektywy dwóch młodych ludzi Francisa i Marie będących ze sobą przynajmniej od kilku miesięcy (może dłużej). Któregoś wieczoru na jakiejś imprezie u znajomych nagle w ich życiu pojawia się ten trzeci - Nick, który właśnie przyjechał do Montrealu. To wydarzenie jak grom z jasnego nieba zmienia ich związek. Oboje zakochują się w tajemniczym przybyszu miłością wyimaginowaną, nierealną, chociaż pewnie wcześniej mogło im się wydawać,że wiedzą już wszystko o miłości. Marie widzi w Nicku ideał piękna i atrakcyjności fizycznej przypominający Dawida - rzeźbę Michała Anioła, a to wystarczy, żeby nie dostrzegać jego wad. Francis dotychczas heteroseksualny mężczyzna zakochuje się w Nicku miłością homoseksualną, z którą nie umie sobie poradzić (widać to wyraźnie w scenie samotnej sesji onanistycznej, którą urządza sobie pod nieobecność pozostałej dwójki i podczas której zapach Nicka utrzymujący się na jego ubraniach stanowi najważniejszy fetysz). I chociaż Marie i Francis w końcu do siebie wracają po uświadomieniu sobie, że ich miłość do Nicka jest może wyśniona, ale nierealna i nieodwzajemniona, to dwuznaczność zakończenia filmu nakazuje widzowi wątpić w powrót ich zdrowego rozsądku.

Forma filmu Dolana wydaje się być bliska doskonałości. Ciekawe są ujęcia kamery, okresowe spowalnianie lub przyspieszanie obrazu, zapis myśli bohaterów przez skojarzenia wizualne (np zestawienie w następujących po sobie scenach postaci Nicka i rzeźby Michała Anioła) i perspektywa narracyjna. Zdjęcia utrzymane są w pełnej nasyconej kolorystyce, która zmienia się w dwóch sytuacjach: kiedy przedstawione są marzenia o idealnej miłości obraz przybiera barwy błękitne, a kiedy ta miłość jest w zasięgu dotknięcia ręką na ekranie dominuje przez chwilę barwa biała..Muzyka dobrana jest genialnie, obecne są fragmenty muzyki poważnej Bacha i Wagnera, ale dominują elektropopowe przeboje. Głównym motywem muzycznym jest utwór "Bang bang" znany z wykonania Nancy Sinatry, wykorzystany już przez Tarantino w filmie "Kill Bill". Wykorzystanie tego motywu we włoskiej wersji językowej jest wyraźnym oddzieleniem od "Kill Billa". Dodatkowym urokiem jest angielski tekst tego utworu opowiadający o zabawie dwójki dzieci, z których jedno zawsze wygrywa grę, potem w dorosłym życiu wiąże się z drugim, aby w końcu odejść bez pożegnania. Nie bez powodu słychać ten utwór po raz pierwszy przed sceną, w której Marie i Francis umawiają się na pierwsze rendez-vous z Nickiem, a przebrzmiewa on wtedy w scenie dziecięcej zabawy trójki bohaterów, kiedy Nick siedzi okrakiem na przewróconym na ziemię Francisie. Doskonała jest gra aktorska zwłaszcza Monii Chokri w roli Marie i Xaviera Dolana w roli Francisa.

"Wyśnione miłości" to dobrze zrobiony film wywołujący emocje, szczery i prawdziwy, adresowany do szerokiej publiczności. Ciekawym może być pytanie czy scenariusz filmu zawiera elementy autobiograficzne, czy też wynika z genialnej umiejętności obserwacji.

Zwiastun:

Opis wydaje mi się dosyć nietrafiony. Po pierwsze żadna przesłanka nie wskazuje, by Nick był pierwszym homoseksualnym zauroczeniem Francisa, wręcz przeciwnie - jego homoseksualizm jest oczywisty od pierwszych scen.
Co do formy - przesadnie wpadające w 'vintage', pretensjonalne, piękne wizualnie ale zupełnie puste treściowo zdjęcia nie są bliskie doskonałości.
Film wydawał mi się pomieszaniem nieostrych, pastelowych kompozycji nasuwających na myśl 'we heart it' i K MAG, z nieudolną imitacją Marzycieli.

Po pierwsze żadna przesłanka nie wskazuje, by Nick był pierwszym homoseksualnym zauroczeniem Francisa, wręcz przeciwnie - jego homoseksualizm jest oczywisty od pierwszych scen

Też miałem wrażenie, że Francis był dość jawnie gejem (albo co najmniej bi) od początku filmu. Potwierdzają to przerywniki w postaci nieudanych prób seksu między nim a przypadkowymi partnerami (przy dźwięku jedynego utworu na wiolonczelę jaki wykorzystuje kino).

Jego związek z Marie być może kiedyś faktycznie był uczuciem, ale w momencie kiedy my poznajemy bohaterów wyglądają oni już tylko jak para przyjaciół o niejasnej przeszłości i chyba jakimiś niespłaconymi rachunkami krzywd.

Film wydawał mi się pomieszaniem nieostrych, pastelowych kompozycji nasuwających na myśl 'we heart it' i K MAG, z nieudolną imitacją Marzycieli.

Film Dolana od "Marzycieli" był przede wszystkim prawdziwszy - emocje w nim pulsowały, czułem że to nie jest tylko wymyślona na potrzeby filmu historia.

Warstwa wizualna faktycznie była nieco przeestetyzowana. Wolałem brutalizm "Zabiłem moją matkę" poprzeplatany świetnie zmontowaną muzyką a'la teledyski. W "Wyśnionych miłościach" teledyskowość wzięła górę. Może to cecha reżyserów-gejów? Podobne wrażenia przestylilzowania miałem po seansie "Samotnego mężczyzny".


"Film Dolana od "Marzycieli" był przede wszystkim prawdziwszy "

Ja właśnie odebrałam go jako bardziej sztuczny, ale prawdopodobnie wpłynęła na to silna stylizacja wizualna. Marzycieli odebrałam jako autentycznie zagubionych wobec rewolucji - żyli w ten sposób głównie dlatego, żeby uciec od odpowiedzialności opowiedzenia się po którejś ze stron konfliktu politycznego. Film Dolana jest faktycznie wypełniony emocjami, ale są one dla mnie zbyt egzaltowane i teatralne - co też może byc cechą reżyserów - gejów.

Skąd te absurdalne opinie, że Francis i Marie byli parą?! W gazetce ENH też ktoś bronił jakiejś totalnie karkołomnej tezy, że to jest film o "trójkącie". Nie ma tu żadnego trójkąta, są dwie wyśnione miłości (jedna homoseksualna, a druga heteroseksualna) do tej samej osoby. Istotą filmu jest pokazanie, że bez względu na orientację seksualną zakochanie przebiega bardzo podobnie. A z dystansu wygląda nawet całkiem zabawnie...

Istotą filmu jest pokazanie, że bez względu na orientację seksualną zakochanie przebiega bardzo podobnie.

Taka interpretacja mocno spłyca dzieło Dolana, ale rozumiem, że to skrót myślowy. Nie będę bronił tezy, że Marie i Francis byli parą, ale będę bronił tezy, że to film o trójkącie. Wydaje mi się, że bez swojej wzajemnej obecności, żadne z dwójki głównym bohaterów nie jest w stanie naprawdę nasycić się miłością. To pokazują przede wszystkim sceny łóżkowe obojga -- gdy są sam na sam z partnerem, nie potrafią się całkowicie otworzyć, zaliczając kolejne porażki. To sugeruje też końcowa scena, oczywiście ironiczna, ale chyba coś jednak mówiąca: kolejnej wyśnionej miłości szukać będą znowu razem.

Hmm.. oczywiście trochę uprościłem, ale czy to było spłycenie?
Ja twierdzę, że to film o miłości tak w ogóle, a Ty że o miłości konkretnej, w konkretnym dziwnym trójkącie. W Twojej interpretacji to film bez żadnego ogólniejszego przesłania - jeśli dobrze rozumiem, po prostu opowieść o pewnej dziwnej miłości?

Będę bronił swojej interpretacji. Moim zdaniem potwierdzają ją scenki "w przerwach", w których różni ludzie opowiadają o swoich miłosnych niepowodzeniach. Dowodzą one, że to po prostu film o wymarzonej i niespełnionej miłości, a nie "historia pewnego trójkąta".

Nie, ja myślę, że to film o tym i o tym.

Zgoda. Za pomocą fabuły o trójkącie (nie do końca domkniętym ;)) film opowiada ogólnie o miłości. Interpretacja kompromisowa ;)

P.S. A co do porównania "Wyśnionych miłości" do "Marzycieli" to za zdecydowanie bardziej szczere uważam "Wyśnione miłości". "Marzyciele" wydawali mi się sztuczni.

Na początku filmu moja uwaga skupiona była na obserwacji zarówno Marie, jak i Francisa. Podzielenie uwagi na dwie postacie mogło spowodować niedostrzeżenie sugestii o homoseksualnym ukierunkowaniu Francisa. Jeśli jednak uznać Francisa za geja, to jego zachowania związane z zakochaniem się w Nicku byłyby tylko naturalnym powieleniem wcześniejszych doświadczeń. Dla chłopaka zdeklarowanie heteroseksualnego odkrycie przyjemności miłości homoseksualnej zjawiającej się jak błyskawica jest jak nagłe silne uderzenie pięścią między oczy zadane przez zawodowego mordercę.

Widzę, że tematyka odkrywania homoseksualnej natury jest dla Ciebie bardzo interesująca, ale w przypadku "Wyśnionych miłości" to jednak strzał kulą w płot. Francis jest gejem od samego początku i nie ma co do tego wątpliwości, ani przez moment. I to gejem po wielu miłosnych zawodach, czego dowodzą liczne (więzienne) kreski na ścianie.

Dodaj komentarz