Kto wypił rum?

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Chłopak zakochuje się w dziewczynie. Brzmi banalnie. Spróbujmy trochę inaczej. Chłopak zakochuje się w dziewczynie miejscowego bogacza. Nadal nie najlepiej. Jeśli jednak tym chłopakiem będzie dziennikarz-amator alkoholu, nie stroniący od innych poza etanolem używek i włóczący się po Portoryko w towarzystwie obleśnego grubasa-fotografa oraz zrujnowanego przez rum fana Hitlera - otwiera się przed nami miriada fabularnych możliwości. "Dziennik zakrapiany rumem", ekranizacja wczesnej powieści Huntera S. Thompsona, choć trwa aż dwie godziny, wykorzystuje zaledwie ich cząstkę. Zakończenie nadchodzi zbyt szybko.

Wyżej wymieniony dziennikarz to Paul Kemp (Johnny Depp), który w latach 60 XX wieku przybywa na Karaiby, by pracować w lokalnej podupadającej gazecie. Jego problemy z alkoholem są oczywiste, a jego talent do przyciągania dziwacznych ludzkich kreatur i pakowania się w najdziksze przygody - silny i aktywny. Wkrótce poznaje swoich dwóch groteskowych kolegów, zwanych Sala i Moburg, oraz niejakiego Sandersona, współczesne wcielenie wrednego kolonizatora, który pragnie wciągnąć go w swoje dwuznaczne interesy. I dziewczynę Sanderona, zmysłową Chenault, dla której z miejsca traci głowę, choć przecież, jak przytomnie zauważa Sala "ona pieprzy innego"...

Przy takiej ekspozycji "Dziennik zakrapiany rumem" mógłby się wydawać jedynie dziwaczną romantyczną komedią, osadzoną w interesującym kontekście polityczno-społecznym, pełną niewyrafinowanego humoru i skąpaną w alkoholu. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się tę teorię potwierdzać - cielęce spojrzenia, ciężki dowcip sytuacyjny, jędrne dialogi, rum, bimber i inne atrakcje. Wkrótce jednak staje się jasne, że jest to przede wszystkim opowieść o poszukiwaniu pisarskiej dojrzałości. W oparach wysokoprocentowych trunków, pośród dzikich dni i nocy, Kemp poszukuje swojej iluminacji, swojego gniewu, misji i sposobu na uprawiania dziennikarstwa, który usatysfakcjonuje jego zwichrowane ego...

Tu dochodzimy do pewnego kłopotu. Czterdziestoośmioletni Depp jest jednak nieco za stary na podobne bolączki. Nie znaczy to, że nie potrafi ich zagrać - w roli Kempa wypada całkowicie naturalnie i oglądanie go jest, jak zwykle, czystą przyjemnością. Mimo to film traci nieco impetu, zaś gniew, który rzekomo trawi bohatera, staje się mniej fotogeniczny niż malownicze ekscesy z jego udziałem. Nie pomaga również scenariusz - jest dość rozlewny, jakby nie był pewien kierunku, w jakim powinien podążyć dla wywarcia wrażenia na publiczności. Czy podkreślić wątki społeczne, obracające się wokół bezwzględnej eksploatacji Portoryko przez Amerykanów? Czy zająć się romansem? Czy może bardziej wyeksponować literacki rozwój bohatera? A może po prostu skupić się na dziwnych postaciach i ich niesamowitych przygodach? Z tego wszystkiego ostatni punkt udał się chyba najlepiej, jednak nie na tyle, by móc go bezproblemowo uznać za fabularną oś "Dziennika". Jedynym usprawiedliwieniem dla tej rozlazłości jest fakt, że książka ponoć nie należała do łatwych w adaptacji.

Jakkolwiek jest pole do wybrzydzania, film na swój specyficzny urok, który wsącza się z ekranu prosto w żyły. Z pewnością przyczyniają się do tego klimatyczne zdjęcia Dariusza Wolskiego, dobrze dobrana ścieżka dźwiękowa, jak również oryginalna galeria zagranych z werwą postaci drugoplanowych. Po pół godzinie takiego zakrapiania jesteśmy już na tyle nasączeni, że wszelkie wady właściwie przestają nas obchodzić i chcemy po prostu spędzić jeszcze trochę czasu w tym wulgarnym i nietrzeźwym towarzystwie. Nie jest to może ostra jazda na miarę Fear and Loathing in Las Vegas, tylko raczej konwencjonalna pijacka wycieczka, ale na Nowy Rok, jako subtelna refleksja po szaleństwach dnia wczorajszego - w zupełności wystarczy.

Zwiastun:

Filmaster przewiduje mi ocenę 4.27 więc chyba jednak nie pójdę do kina. :)

Zdradzę Ci w sekrecie, że mnie przewidywał jakieś 3,5. Coś mu się tym razem pomyliło.

No tak, ale 6 od Ciebie dla filmu z Johnnym Deppem to jednak mało. Nazwisko H.S.Thompsona brzmi zachęcająco, ale zdaje się, że do poziomu "Las Vegas Parano" daleko?

Właśnie czytam "Fear and Loathing". Film Gilliama to stosunkowo dokładna adaptacja pierwszej części książki, ze wszystkimi jej odjazdami. A "Dzienniki", jak się zdaje, nieco porezano, więc nie wiadomo, ile tu jest Thompsona w Thompsonie. Na pewno jest to mniej oryginalny film, więc z Twojego punktu widzenia z pewnością mniej wartościowy.

Ciekawe. Mi tez mowi ze dam 4/10. A to przeciez film z Deppem. Nie dalem takiemu nigdy mniej niz 6 z tego co pamietam. @Buzdygan tłumacz się! ;)

Ja myślę, że nawet 4 nie dam. Turysta to była porażka - 2/10, z trailera wnoszę, że Dziennikiem też się nie zachwycę. Przykre, bo lubię Deppa i nie mogę oglądać filmów z nim.

@lamijka Dziennik jest lepszy niż jego zwiastun. Na podstawie trailera prognozowałam jakąś straszną porażkę, ale nie wyszło aż tak źle. Główną zaletą filmu jest klimat, a ten ciężko oddać w półtorej minuty.

@Esme, obawiam się, że tak jak zwiastun gorszy od filmy, tak Twoja notka lepsza.. więc poczekam na dvd.

No właśnie Esme: iść i obejrzeć, czy nie iść? Oto jest pytanie? Zwłaszcza w ustach osoby, która tegorocznego sylwestra spędza popijając z musu brzoskwiniowego piccolo? ;)

Ja też nie piję, i to od dość dawna - możliwe, że potraktowałam ten film jako substytut browara. :) Nie żałuję, że widziałam, ale w styczniu jest tyle ciekawszych premier... Chyba można sobie darować i zamiast tego ogarnąć np. nowego Finchera.

Te niskie prognozy to na pewno wina legendarnych krytyków z Filmaster.com. Nie wydaje mi się, żeby "Dziennik..." miał mnie zachwycić, ale 4.26 to jednak zbyt surowa prognoza. Uwielbiam rum, uwielbiam moje wspomnienia związane z rumem, uwielbiam Deppa w każdej możliwej konfiguracji zawierającej rum. Po słynnym "Why the rum is always gone?!" nie wyobrażam sobie, że ktoś inny mógłby zagrać tę rolę. Wyboru nie mam, film zobaczyć muszę. Aczkolwiek niekoniecznie w kinie. :)

Uhm. Możliwe, że to krytycy. Na Rotten Tomatoes tomatometer wskazuje 50%. Ale ocena publiczności jest niższa - 48%. Myślę, że ludziom przeszkadza, że nie wiadomo dokładnie, o czym jest ten film... Ale jeśli lubisz Deppa z rumem, to powinien dać radę.

nie no polecam na spędzenie weekendowego popołudnia, uśmiałam się na kilku scenach do łez. polecam

Dodaj komentarz