Słodycz miodu

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Oglądanie "Miodu" przypomina nieco czytanie "Sklepów cynamonowych" - niewiele się tu mówi i dzieje, mimo to można się rozkoszować każdym fragmentem, który jest w swoim bogactwie wręcz wyuzdany. Jednak tam gdzie Schulz zagłębia się w żydowskiej tradycji i symbolice, Semih Kaplanoglu przywołuje prosty świat ciężko pracujących ludzi, zanurzając go w poezji barw i światła. Ten spokojny, medytacyjny film, pełen wizualnej siły i bardzo zwykłych, dziecięcych emocji, rozpoczyna się na granicy życia i śmierci, kończy zaś na granicy snu.

Nie znamy człowieka, który w pierwszych scenach filmu zawisa wysoko na drzewie, uczepiony łamiącej się gałęzi. Dowiemy się jednak wkrótce, że jest on ukochanym ojcem małego Yusufa. To właśnie drobny, wrażliwy chłopczyk jest bohaterem "Miodu". Pod jego spojrzeniem świat przeistacza się w tajemnicę, która czeka na odkrycie, w przestrzeń gdzie każde doświadczenie jest czymś nowym i ekscytującym. Yusuf uwielbia opuszczać bezpieczne ramiona matki, będące dla niego synonimem nieprzyjemnych, domowych obowiązków. Matka to mleko, które trzeba wypić co rano. Matka to opresja, z której wybawia go Yakup - ojciec chłopca.

Emocjonalny związek Yusufa z ojcem-pszczelarzem wyraża się w tysiącach drobnych gestów, konspiratorskich szeptów, wspólnych wypraw do lasu, wspólnej pracy przy pszczołach. Miłość rodzica zdaje się być tym, co dla chłopca najważniejsze - do tego stopnia, że jest on o nią żarliwie zazdrosny, a gdy Yakup wyprawia się, by szukać nowych miejsc na ule - dojmująco samotny. Słodycz dzieciństwa to dla Yusufa słodycz miodu. Wraz z odejściem pszczół nieuchronnie nadchodzi dojrzałość. Pierwszy zachwyt przypadkowo podsłuchanym wierszem, który poruszy w chłopcu nieznaną strunę, jest zapowiedzią drogi, którą Yusuf podąży w dorosłym życiu.

Film Kaplanoglu to kino bardziej portretowe, pozbawione szybko rozwijającej się fabuły, co dla jednych stanowić będzie doskonałą okazję do kontemplacji, innych zaś wynudzi. Świat Yusufa, dziecka które kocha i jest kochane, jest prosty, a dramatyzm przedstawionej historii stonowany przez bardzo wolne tempo. Dialogi również są dość skąpe - Yusuf mówi niewiele, wyrażając emocje częściej za pomocą gestów lub mimiki - a muzyki nie ma wcale. Ogromną rolę pełni tutaj obraz, piękny i harmonijny, którego nigdy nie ma się dość. W pewnym sensie jest to film bardzo ascetyczny, chociaż jego wizualne bogactwo nie pozwala mi użyć tego określenia całkiem na poważnie.

Artystyczną wartość "Miodu" oceniono wysoko, przyznając mu Złotego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie. Wobec tego oczywiście należy go obejrzeć, czy też bardziej stosownie - posmakować. To, czy wyjdziecie z kina zauroczeni jego pięknem, zależy już wyłącznie od was.

Zwiastun:

Piękno pięknem, ale powinnam była wziąć dodatkowy szalik, bo wiało. Nudą. Takie filmy chyba nie są dla mnie, wynudziłam się jak mops. Ostatnio tak się czułam na Serafinie. Szkoda, bardzo się napalałam...

To jesteśmy even, bo ja nudziłam się straszliwie na "Brigt Star". Uprzedzałam lojalnie, bo byłam w kinie z michukiem, turinem i ayyą - co poniektórzy faktycznie się wynudzili. Ja nie.

Tak sądząc po recenzji coś czuję, że ja bym się nie wynudziła :)

Nie ma wyjścia, trzeba spróbować ;)

Ech widzę, że to Bright Star nie zostanie mi nigdy zapomniane przez niektórych filmasterów ;). Ale nie wypieram się, o nie - wizualnego bogactwa tam dużo więcej niż w tym nieszczęsnym Miodzie, a i historie bohaterów i ich twórczość fascynujące. Tutaj może i widoczki ładne, jak ktoś lubi folklor i wieś, ale na boga - ile można?

Ale ten film to nie tylko widoczki, to film o dziecku i jego świecie. Znaczy pewnie, że Yusuf nie dorównuje wielkiemu romantycznemu poecie, ale żeby aż tak lekceważąco... ;)

Ech, dzieci są słodkie to fakt. A ich przygody z nauką czytania fascynujące ;)
A poważnie - ten film może i ma swoje zalety, myślę, że jakby go skondensować w krótki metraż, byłby rewelacyjny! :)

To chyba jakiś mój problem jest, że podobają mi się długie nudne filmy, które byłyby świetne jako krótki metraż. To samo napisał lapsus o "Lesie" Dumały. :)

No i widzisz Esme - gdybyś Ty na wsi w Gdańsku mieszkała, to byśmy pewnie jeszcze mogli spotykać się na takich filmach - a później o nich dyskutować - bo wychodzi na to, że jest nas więcej takich, co długie nudne filmy 'lubiom'. A tak, to tylko przez internet możemy 'se popisać' - głupie te życie, ehhh...

No, ale spójrz z optymistycznej perspektywy - gdyby nie internet tobyśmy w ogóle nie wiedzieli, że są inni co lubiom takie kino...

Zaczynam już Wam prawie wszystkim współczuć, że macie ten cholerny festiwal Filmy Świata (który do Wrocławia nie dociera), bo prawie nic się nikomu nie podoba. Chodzicie i narzekacie tylko :P

Ja się załapię tylko na namiastkę w postaci "Mleka", jutro na Ale Kino :/

Ja się trochę wymęczyłam w tym roku na Filmach Świata i poza "Miodem" dopiero dziś zobaczyłam coś, co zrobiło na mnie wrażenie - "Post Mortem". Ale ja podobno nie miałam szczęścia i wszystko na co nie trafiłam to delicje ;)

A jeśli chodzi o Ciebie to nie martw się, bo trochę tych filmów trafi do kin i będziesz miał od razu przeselekcjonowane, bez ryzyka że trafisz na coś beznadziejnego.

Jeśli chodzi o trylogię to @ayya utrzymuje, że najlepsze jest "Jajko".

No ja "Jajko" akurat widziałem. Było ok, ale nie rzuciło mnie na kolana. "Mleko" obejrzę już wkrótce, a "Miód" będzie na deser :)

No bo ta trylogia w całości jest po prostu ok właśnie. Ja po raz któryś napiszę, że spokojnie bym z tego zrobiła jeden film, ale wtedy nie byłoby dostatecznie dużo kontemplacji.

Co do całego festiwalu zaś to jest to zdecydowanie najsłabszy festiwal z kilku, w których w tym roku partycypowałam. Te filmy, które mi się podobały są po prostu ok, bez rewelacji, może jedynie Rok Przestępny zrobił trochę na mnie wrażenie. A najdziwniejsze jest to, że to festiwal filmów wyróżnianych na najważniejszych, światowych festiwalach, więc oczekiwania były spore.

A może właśnie dlatego odbiór tak zły, że były te oczekiwania, wynikające z tego, że filmy nagradzane? Nadmierne oczekiwania rujnują wszystko.

Ja przyznam się, że po Miodzie odpuściłam sobie całą resztę. Być może - zbłądziłam, trudno ;)

No to wychodzi na to, że staję raczej po stronie Esme jako ten, który filmem Semiha Kaplanoğlu jest raczej oczarowany. Pozostaje mi żałować, że do naszej gdańskiej wsi dociera mocno okrojona wersja festiwalu i nie obejrzę 'Upadku anioła' i 'Daleko od domu', bo tych filmów u nas nie będzie. 'Jajko' zaś czeka na swoją kolejkę i z zaciekawieniem po nie sięgnę...

Ufff, przynajmniej Bedrzich trzyma moją stronę. :)

Esme, no widać od razu, że nie byłaś chłopakiem i nie czytałaś książek o Indiańcach... To się robi tak:
Uff, Uff:))

A właśnie że czytałam Karola Maya. I wszystkie Tomki Szklarskiego. Zaniedbywałam za to "Anie z Zielonego Wzgórza" etc. Jeśli jedno musi się wiązać z drugim to wychodzi na to, że byłam chłopakiem :)

Noe nie, oczywiście, że nie musi. Tak sobie tylko 'pojechałem' standardowo:))

To i ja powiem, że się kwalifikuje do grupy osób, które 'lubiom' takie filmy. W kinie szukam emocji, a w "Miodzie" to właśnie dostałem. Warto czasem sięgnąć po produkcje, w kórych nie zaleje nas potok słów. No i po takiej recenzji w ciemno wybrałbym się do kina :)

Czy ktoś wie jaki wiersz recytował ojciec chłopca idąc polem z osiołkiem ? To dla mnie bardzo ważne, kiedyś go znalazłam a teraz ciągle za mną chodzi i mnie wręcz męczy.Proszę o pomoc

"W błękitne zmierzchy letnie pójdę miedzą polną /
Skroś traw i ziół, muskany przez dojrzałe żyto..." - Artur Rimbaud, "Wrażenie", przekład Bronisława Ostrowska

Magia! Dziękuję najpiękniej!

Dodaj komentarz