Trudna miłość trudnych ludzi

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Po nakręceniu Intymności Patrice Chéreau otrzymał łatkę skandalisty, twórcy trudnego i nieprzyjemnego. Zagubieni w miłości z pewnością nie spowodują, że opinia na jego temat bardzo się zmieni. To surowy, gorzki i niemile magnetyczny film, przeznaczony głównie dla tych, którzy potrafią takie zębate kino cenić.
Daniel i Sonia

Głównego bohatera Persécution, Daniela, poznajemy w metrze, gdy nerwowo nagabuje jakąś kobietę. Chociaż spędzimy z nim całe sto minut, prawdopodobnie nie zdołamy go polubić. Jest on egocentrycznym abnegatem, który swoją dziewczynę, Sonię, bezustannie dręczy histerycznymi scenami zazdrości i rani podejrzeniami, choć jednocześnie niewątpliwie ją kocha. Tym dziwniejszym wydaje się fakt, że to właśnie on stanie się obiektem bezkrytycznej, szalonej miłości, którą obdarzy go pewien psychicznie niezrównoważony mężczyzna. Początkowo Daniel odwdzięcza mu się kuksańcami i niechęcią, powoli jednak akceptuje jego obecność w swoim życiu...

Te dwie miłości tworzą bardzo potężny kontrast, który napędza film. Szaleniec lgnie do Daniela, początkowo w sensie czysto fizycznym, co ukazane jest w całej żałosnej okazałości. Jednak w miarę jak upływa czas, uczucie wykolejeńca dojrzewa i to właśnie on, choć odepchnięty, osiąga duchową harmonię. Jak sam przyznaje, dzięki tej miłości nie jest już "głupcem czekającym na śmierć". Wydaje się, że to mu wystarczy. Miłość, która niczego nie wymaga - to coś, czego Daniel nie potrafi dać nikomu. Spotkania z Sonią to bezustanna szamotanina i festiwal podejrzliwości, wyczerpujący oboje kochanków. Wydaje się, że najlepiej im osobno. Oboje szukają w związku głównie spełnienia własnych potrzeb - oboje są egoistami. Ich miłość to rozpaczliwe spotkanie dusz nieprzeznaczonych do wspólnego życia, niegotowych do tego, by się poświęcić i porzucić bariery, które wzniosły dla ochrony przed światem.

Persécution to właściwie portret Daniela - jego kompleksów, jego uczuć, jego samotności, poczucia pustki. Jak w każdym psychologicznym dramacie, na pierwszy plan wysuwa się jakość aktorstwa, która w tym filmie jest zdecydowanie należyta. Mocnym punktem jest również ciekawa ścieżka dźwiękowa, tworząca intensywny, chociaż dość przygnębiający, klimat. Styl Chéreau jest raczej surowy, nie miałam więc na czym zawiesić oczu, ale trudno czynić zarzut ze świadomie przyjętej artystycznej koncepcji.

"Zagubieni w miłości" to nie jest kino ładne i relaksujące. Nie umożliwi Wam zamiany pieniędzy wydanych na bilet w dobre samopoczucie. Zabierze Was w miejsca, w których nie chcecie być i opowie o rzeczach, o których nie chcecie słuchać. Dlatego właśnie warto wybrać się na ten film.

Zwiastun:

Daniel egocentrycznym abnegatem? To jak w takim razie określić Sonię, która wiąże się z nim tylko dlatego, że poczuła, że zaakceptuje ją taką jaką jest (w domyśle: nie będzie od niej wymagać poświęceń). Hello! Miłość wymaga poświęceń. I nie sądzę, żeby to co Sonia czuła do Daniela było miłością. Na jego miejscu zachowywałbym się zapewne tak samo.

Przy okazji: czemu nie ocenisz filmu? To celowe działanie czy przypadkowe zaniedbanie?

Egocentryczny zdecydowanie. To i tak jest łagodne określenie na osobę, która najpierw rozpowiada wszystkim najboleśniejsze sekrety swojego przyjaciela, a potem jeszcze czuje się dotknięta, że spotyka się z wyrzutami.

Miłość wymaga też pewnej dozy tolerancji dla drugiej osoby, a Daniel sprawiał wrażenie jakby miał jakąś wizję idealnego związku i chciał do niej Sonię dostosować.

Sonia nie jest bez winy, ale ostatecznie to ona znalazła się w sytuacji, w której musi bez przerwy odpierać jakieś zarzuty i oglądać swego chłopaka podrywającego kelnerkę w barze. Chcąc nie chcąc, poświęca to i owo dla zachowania związku, choćby to było tylko dobre samopoczucie. Nie zajęłam się tą postacią należycie w notce, wychodząc z założenia, że jest to jednak film o Danielu, ale napisałam tu i ówdzie, że *oboje* nie są gotowi na to, by stworzyć harmonijny związek.

Ocena: jedno i drugie. Nie bardzo mogłam się zdecydować, jak by tu go ocenić, trochę czasu zawsze pomaga spojrzeć na film z dystansu. Niech będzie 7, jakoś bardziej przypadł mi do gustu niż "Oczy szeroko otwarte" a nie wzbudził takiego entuzjazmu jak "Fish Tank".

Dodaj komentarz