Koneser

Data:

Dobry scenariusz oraz reżyseria Giuseppe Tornatore sprawiają, że z zaciekawieniem ogląda się „Konesera”. Tornatore łączy w swoim filmie wątek miłosny z klimatem kryminału. Wszystko zaczyna się od tytułowego konesera – znawcy, licytatora i kolekcjonera sztuki. Virgil Oldman to już niemłody mężczyzna, z zasadami, pedantyczny oraz elegancki, szanowany specjalista w swoim fachu, ale też osamotniony, zgorzkniały, obawiający się bezpośredniego kontaktu ze światem (dosłownie). W jego życiu zawodowym pojawia się młoda kobieta, dziwna, cierpiąca na tajemniczą chorobę, chcąca wycenić majątek pozostawiony przez rodziców. Istotne dla całej historii są postacie przyjaciela Virgila, Billy’ego, „pomagającego” mu w kolekcjonowaniu dzieł sztuki oraz znajomego Roberta, specjalizującego się w składaniu starych mechanizmów i który to wykonuje drobne zlecenia dla Virgila, przy okazji doradzając mu w sprawach sercowych. A czym nas „Koneser” urzeknie i dlaczego warto go zobaczyć? Oto kilka powodów.

 koneser_2

Po pierwsze: znakomita gra aktorka Geoffreya Rusha. Główny bohater, Virgil Oldman, to postać niezmiernie ciekawa, na początku odpychająca swoją chłodną, zdystansowaną, wręcz nieludzką postawą, następnie przechodząca metamorfozę pod wpływem rodzącego się uczucia, a na koniec budząca współczucie. Virgil intryguje swoją powierzchownością i zachowaniem. Pozostałym kreacjom aktorskim – Donaldowi Sutherlandowi (Billy), Jimowi Sturgessowi (Robert), Sylvii Hoeks (Claire), Philipowi Jacksonowi (Fred) – nic zarzucić nie można, gdyż aktorzy znakomicie budują swoje postacie, które z miejsca budzą naszą sympatię, nawet jeśli podejrzewamy, że coś kombinują. Z kolei postać Claire przypominała femme fatale z filmów noir, była zagubiona i potrzebująca pomocy, uwodzicielska, niewinna, a w gruncie rzeczy uwikłana w intrygę, wyrachowana i podła.

Po drugie: wciągająca intryga. Nawet gdy podejrzewamy, jak się skończy film, to i tak z przyjemnością czekamy na rozwiązanie intrygi i na znajomą myśl: „wiedziałam/wiedziałem, że tak będzie”. Reżyser wielokrotnie podsuwa nam tropy (rekwizyty, słowa), które z początku niewinne, czasami też niepokojące, potem jednak okazują się kluczowe. Dostajemy zagadkę do rozwiązania:  jesteśmy świadkami narodzin, ale czy miłości, czy perfidnej intrygi – to już zagadka do rozwiązania dla widza.

 Koneser-recenzja-filmu

Po trzecie: precyzja ujęć oraz kompozycji kadru. Świat przedstawiony robi wrażenie swoim ułożeniem i elegancją. Film jest piękny wizualnie. Sejf Virgila oraz jego muzealny dom z szafą na rękawiczki, domiszcze Claire, warsztat Roberta, sceny spożywania posiłków i prowadzenia aukcji przez tytułowego konesera – wciągające ujęcia oraz sceny, uczta dla oczu widza.

Po czwarte: film o potrzebie uczuć i samotność, wyobcowaniu człowieka, także o niewinności oraz naiwności ludzkich uczuć. Największego twardziela można zwieść na manowce, a może nie mamy do czynienia z aż takim twardzielem, tylko z pozorem takiej postawy, mężczyzną wrażliwym i najzwyczajniej w świecie pragnącym kobiety? I co się może stać, kiedy emocje górują nad rozumem? Tego rodzaju wnioski rodzą się po seansie i choć brzmią i są dosyć banalne, nie stanowią minusa dla filmu.

„Konesera” należy zobaczyć. To przyjemne kino, którego akcja i strona wizualna na pewno nie pozwolą nam zasnąć. Czuć, że film został zrobiony z rozmachem: wszechobecne dzieła sztuki, prezentowana przez Virgila klasa i styl w wykonaniu G. Rusha, muzyka Ennio Morricone i zdjęcia Fabio Zamariona oraz wciągająca zagadkowa fabuła. Dobra zabawa gwarantowana. Puenta i zakończenie do przemyślenia, a być może i przestroga dla niejednego oglądającego.

Zwiastun: