Pół serio o epidemii, czyli zostawcie Fauna w spokoju

Data:
Ocena recenzenta: 10/10

Około godziny temu na moich oczach rozegrała się scena, która pozbawiona kontekstu, zrobiłaby na mnie wrażenie nie tyle złe, co nijakie.

Na szczęście dla mnie – ”Labirynt Fauna” (gdyż zakończenie tego właśnie filmu mam na myśli) obejrzałem od początku do końca, i to jednym tchem. Przejrzawszy kilka niepochlebnych opinii na temat dzieła Guillermo del Toro, doszedłem do wniosku, iż ich autorzy (i autorki) z powodu jakichś nieodkrytych jeszcze ubytków we własnych mózgach przeoczyli jego dwugodzinny kontekst. Mówię oczywiście o stwierdzeniach typu ”kiczowaty koniec jak to ludzie są szczęśliwi i jak to życie w baśniach jest cudowne”. Składnia przytoczonej (dosłownie) opinii, oprócz tego, że wyzwala we mnie chęć sięgnięcia po ciężki słownik i potraktowania nim jej autora, jednocześnie chyba najlepiej potwierdza moją teorię tajemniczego niedoboru intelektualnego niektórych widzów.

Inne z kolei komentarze (gdyż w większości nie są to recenzje) wytykają ”Labiryntowi Fauna” niezgodność z prawdą historyczną. Takim ”specjalistom” polecam raczej kino dokumentalne i typowo historyczne, nie zaś taką sztukę, która opiera się na artystycznym przesłaniu, oraz estetycznej formie. Ciężko mieć żal, gdy ktoś rodzi się z (kolejną!) wadą mózgu – w tym wypadku jest to trudniej zauważalny brak wrażliwości na sztukę – ale jeśli ktokolwiek w ogóle zwrócił podczas seansu uwagę na wiarygodność historyczną tego filmu(lub jej brak), również powinien zasięgnąć porady lekarza.
Co zaś się tyczy wszystkich osób twierdzących, iż dzieło del Toro zawiodło ich jako rodziców, poprzez swoją brutalność i naturalizm – cóż, jeśli wierzyć pogłoskom są to ofiary zwiastunów filmowych... Najwyraźniej ta część składa się po części ze ślepców,a po części z analfabetów: ”...a fairy tale for grown ups” – czytamy pod koniec jednej z zapowiedzi. A zaraz potem: ”unrelentingly”, co w kinie winno było być przetłumaczone jako ”nieubłagany” (ja celowo sprawdziłem zwiastuny na YouTube, nie mam więć pewności). Pewien odsetek skonsternowanych rodziców z pewnością stanowili głusi – sam motyw przewodni nie nastraja zbyt ”bajkowo”. A że brak wiedzy filmowej nie jest ani zbrodnią, ani chorobą (sam posiadam raczej niewielką), zastrzeżeń nie można mieć w tym wypadku jedynie do braku skojarzeń nazwiska reżysera i scenarzysty filmu.

Przerażająca liczba chorób toczy współczesnych widzów; jak się okazuje, obok tych już odkrytych i od dawna powszechnie znanych, pojawiają się nowe, jak dotąd nie zdiagnozowane. Przynajmniej oficjalnie – być może w jakiejś rządowej sekcji, para detektywów na miarę Muldera i Scully tropi paranormalne zachowania części widzów. Oby większość z nich poddano radykalnym zabiegom.

A co, jeśli mamy do czynienia z epidemią? Jeśli to wszystko stanowi nie odrębne przypadki, ale ściśle powiązane ze sobą symptomy jakiejś globalnej, wolno postępującej epidemii? Nie wiem, jak Wy – ale ja kilka najbliższych seansów odbędę w bezpiecznym domowym zaciszu, aby przypadkiem nie dołączyć do grupy anty-filmowych zombii, rodem ze starych horrorów klasy B.

Zwiastun:

Zaciekawiłeś mnie do tego stopnia, że przegrzebałam trochę bezdenną skarbnicę forum pewnego popularnego portalu o filmach. Znalazłam też zarzuty, jakoby "Labirynt" był filmem lewackim lub typową kaszanką dla ludzi o mocnych nerwach. Hmmm...

A, i poza dużą dawką sarkazmu, który jest ożywczy (ja też się uśmiałam), ale trochę mało konstruktywny, chętnie poczytałabym o tym, co Ciebie w tym filmie tak urzekło, że oceniłeś na 10. O ile oczywiście chce Ci się pisać kolejną notkę o tym samym. ;)

Miałem zamiar opisać własne wrażenia z "Labiryntu", ale jakoś tak przekształciło się to wszystko w felieton. Recenzja być może pojawi się w ciągu kilku najbliższych dni.

też ubolewam nad tak dużą ilością krytyki co do tego filmu. ale, jak zauważyłeś, nie wszyscy są wystarczająco rozwinięciu

Tylko gdzie ta krytyka, bo jakoś w ocenach i recenzjach na Filmasterze jej nie widzę? Z kim więc właściwie ta polemika?

Tą "krytykę" odkryłem przypadkiem na innych portalach. Na szczęście takie osoby jak dotąd unikają FM. Lub też nie zostały jeszcze zauważone.

Dodaj komentarz